Cartagena - “Złote Wrota” Ameryki
artykuł czytany
8598
razy
Światła miasta działały kojąco na moją wyobraźnię, hamowały strach przed wizytą w kraju, gdzie co godzinę ginie człowiek z rąk drugiego człowieka, a produkcji i handlu narkotykami nie da się już okiełznać. Cartagena z okiem samolotu wygląda tak niewinnie.
Nasze bagaże przeszły przez prawdziwy huragan. Celnicy szukają broni. Zaglądają do kosmetyczek, aparatów, kamer. Obwąchiwana przez psa, obmacywana przez policjantkę czułam się jak przestępca. Tablice na drzwiach przypominają, że na teren lotniska nie wolno wnosić żadnej broni, ani palnej, ani białej. Koledze chcą zabrać wieloczynnościowy nóż. Długo trwało, zanim wytłumaczył, że nie wchodzi na lotnisko, ale je właśnie opuszcza. Witaj Kolumbio!
Mijamy oświetloną starówkę cartageńską. Katedra, forteca San Felipe, dom Marqueza - to wszystko zobaczę jutro. Mimo zmęczenia wielogodzinnym lotem postanawiamy nie tracić czasu na sen - decydujemy się na nocny spacer. Ulica biegnie tuż nad morzem. Na plaży tłumy cartageńczyków. Tańczą, śpiewają, grają na gitarach. Zebrani w kilkunastoosobowe grupki zapraszają do zabawy, częstują rumem. Ktoś ostrzega, że za tę gościnę każą nam potem słono zapłacić, zostajemy jednak i poddajemy się żywym latynoskim rytmom. Gdy odchodzimy, nikt nie żąda pieniędzy. Ściskamy serdecznie ciemne dłonie.
Wzdłuż ulicy stoją całe chmary młodych dziewcząt. Czyżby zbiórka uczennic cartageńskiej podstawówki? -To prostytutki - mówi Tadeusz nasz przewodnik. Jestem przerażona, niektóre dziewczynki nie mają więcej jak 10, 11 lat... Później dowiaduję się, że problem prostytucji kolumbijskich dzieci jest już nie do opanowania. Miejscowa policja przymyka na to oczy, otwierając je tylko wtedy, gdy przypadkiem znajduje ciało małej dziewczynki czy chłopca z wyraźnymi śladami malwersacji seksualnej. Miejscowi mówią, że policjanci chodzą po ulicach patrząc w niebo. Ktoś widocznie im za to płaci. W Kolumbii prawie połowa dzieci rodzi się poza małżeństwem. Mężczyźni rzadko pomagają swoim kochankom uważając, że spłodzenie dziecka jest już wystarczającą nagrodą. Samotne matki wychowujące po kilkoro, a nawet kilkanaścioro dzieci to dość często spotykany tutaj model rodziny. Dzieci więc, jak tylko osiągną odpowiedni wiek, muszą utrzymywać młodsze rodzeństwo.
Przestępczość i prostytucja jest tylko jednym ze sposobów zarobkowania, zwykle za przyzwoleniem rodziców. Pod naszym eleganckim hotelem kręci się wiele urodziwych Kolumbijek. To prostytutki wyższej klasy. Oferują naszym nieco speszonym kolegom swoje usługi.- Za noc żądają 50 dolarów, ale można stargować do 30 - informuje portier. W Kolumbii można targować się o wszystko.
Cartagenę najlepiej zwiedzać wczesnym rankiem. Mijają nas sprzedawcy gorącej kawy. W drewnianych skrzynkach noszą po kilka dużych termosów z mocną, słodką, gęstą “sutinto”. Po jej skosztowaniu stwierdziłam, że napój ten może postawić na nogi nawet największego śpiocha.
Cartagena, położona na siedmiu wyspach, założona została przez Hiszpanów w 1533 r. Pod względem ilości mieszkańców (500 tys.) zajmuje szóste miejsce w kraju. Jej starówka to doskonały przykład architektury kolonialnej tworzonej przez przedstawicieli wielu kultur - Hiszpanów, Afrykańczyków, Azjatów. Kolorowe kamieniczki z ukwieconymi balkonami, ciasno poustawiane są przy wąskich uliczkach. Balkony, okna z wnękami, małe werandy miały tu kiedyś nie tylko architektoniczne znaczenie. Pod nimi młodzi zakochani wyśpiewywali tęskne serenady oczekując, że ich zaloty będą dostrzeżone przez kobiety, którym na ulicy nie wolno było nawet spojrzeć na obcego mężczyznę.
Na jednej z ulic aż roi się od jubilerskich sklepów. Co chwilę podbiegają do nas naganiacze zapraszający do “najlepszego i najtańszego jubilera”. Emeralds czyli szmaragdy, cudownie zielone kamienie oprawione w złoto, przyprawiają o zawrót głowy. Ponad połowa ich światowego wydobycia pochodzi właśnie z Kolumbii, nic więc dziwnego, że na cartageńskich ulicach co krok można natknąć się na sklepy oferujące najwymyślniejszą biżuterię okraszoną zielonymi cudeńkami. Ich ceny nie są jednak dostępne dla przeciętnego turysty.
Przeczytaj podobne artykuły