Agnieszka Małysa, Maja Walczak
Dominikana
Geozeta nr 11
artykuł czytany
31154
razy
Agnieszka Małysa
Każde marzenie może się spełnić, nawet to najbardziej niewiarygodne. Dosłownie z dnia na dzień decyduję się na podróż na Dominikanę. Wertuję książki i atlasy w poszukiwaniu informacji o Wyspach Karaibskich. Hispaniola - wyspa odkryta przez Krzysztofa Kolumba w 1492 roku, wilgotny klimat podrównikowy i obecność destylarni rumu - to podstawy w każdej encyklopedii.
23 lutego
Wylatujemy z Berlina - wokół śnieg, zimno i szarówka. Samolot ma ponad trzygodzinne opóźnienie ze względu na oblodzenie skrzydeł. Nad Atlantykiem słońce, w dole chmury i wielki błękit. Po 11 godzinach widać zieleń wyspy, lądujemy bez żadnych przygód. Wychodzimy z klimatyzowanego wnętrza samolotu i od razu ogarnia nas gorące i wilgotne tropikalne powietrze. Ubranie przykleja się do ciała, przez dłuższą chwilę brakuje mi tchu - częściowo z wrażenia i zachłyśnięcia się nieznanym.
Musimy dojechać z Punta Cana do Higüey - ceny na lotnisku przeznaczone są tylko dla niemieckich turystów, a nie polskich studentów. Żaden kierowca nie chce obniżyć ceny. Decydujemy się iść w stronę miasta. Zachodzi słońce i błyskawicznie zapada zmrok - to charakterystyczna cecha tropików. Podobno nawet miejscowi boją się spacerować nocą ze względu na obecność dzikich zwierząt. Zaczynają gryźć komary. Kierowcy taksówek wciąż kłócą się między sobą - kto podwiezie naszą grupę. Usiłujemy "być twardzi" i nie zgadzamy się na 20 $. Czarnoskóry taksówkarz nie chce tracić łatwego zarobku i ostatecznie bierze 16$ od wszystkich (pierwotna cena na lotnisku to 44$ od osoby). Radio nadaje gorące rytmy - hity salsa, pieśni o corasőn i grand amor. Wciąż powtarzają się słowa o miłości - "porque yo qiero para siempre" (dlaczego Cię kocham, na zawsze) - to przebój firmowany przez "macho" Raulina Rodrigeza.
Uczę się hiszpańskiego - szybko, po łebkach, żałując wcześniejszego lenistwa.
"Higüey" - krzyczy obrażony kierowca (nie chcieliśmy dać mu więcej pieniędzy). Wysiadamy, od razu podchodzi do nas Kreol i zaprasza do salonu fryzjerskiego na rogu ulicy - właśnie się strzyże, ale za minutkę załatwi tani nocleg. Minuta przedłuża się, oglądamy dyplomy fryzjerskie na ścianach, sami będąc obiektem zainteresowania miejscowych "machos". Wszechogarniająca muzyka "atakuje" z każdego kąta, klienci śmieją się do nas usiłując namówić na poddanie się zabiegowi strzyżenia. Czekamy na "naszego" Kreola czując się wśród nich jak starzy znajomi - wiemy już jak oni się miewają, oni wiedzą o Polsce i o naszym poszukiwaniu mieszkania. Zaskakuje odmienność kultury i otwartość ludzi.
Nocleg w hotelu "Cuigo". W oknach nie ma szyb, jedynie drewniane żaluzje. Pod sufitem pracuje wiatrak, mimo to jest koszmarnie duszno. Gasimy światło w obawie przed komarami. Gorąca noc, po ulicach do późnych godzin jeżdżą motoconchas na sprzęcie bez tłumików.
27 lutego
Santo Domingo - pierwsze miasto Nowego Świata, założone przez brata Krzysztofa Kolumba w 1496 roku. Pełne kolonialnych zabytków pamiętających burzliwe czasy Drake'a i napady na hiszpańskie galery pełne złota. Miasto ogromnych kontrastów - na obrzeżach eleganckich dzielnic rozciągają się slumsy, w których mieszka niemal połowa z 2 milionów mieszkańców. Między pachnącymi i świetnie ubranymi ludźmi na deptaku kręcą się biedacy oferując czyszczenie butów. Inni sprzedają trzcinę cukrową prosto z plantacji.
Przeczytaj podobne artykuły