Cerro Rico – Pożeraczka Ludzi
artykuł czytany
1195
razy
Ziemia lekko się zatrzęsła, w oddali słychać echo eksplozji: „To wybuch dynamitu w sektorze obok“ - tłumaczy ze spokojem nasz przewodnik. Jesteśmy 200 metrów pod ziemią, z latarką przyczepioną do kasku przemykamy przez ciasne tunele kopalni Cerro Rico w Boliwii. Nasz cel to wizyta u El Tio (Wujka) lub jak go też nazywają El Diablo - władcy podziemi.
Historia Cerro Rico
Hiszpanie nigdy nie znaleźli słynnego El Dorado, znaleźli jednak Cerro Rico (Bogatą Górę). Obszar połudnowej Boliwii jest niezwykle bogaty w minerały. Fenomenem Cerro Rico jest to, że w przeciwieństwie do innych miejsc, srebro, cynk, miedź i inne cenne kruczce, nie są ukryte setki metrów pod ziemią, ale gromadzą się tuż pod jej powierzchnią. Odkryli to już pierwszi kolonizatorzy i wykorzystali. W1545 roku Hiszapanie założyli u stóp Cerro Rico miasto Potosi, które miało administrować prace kopalni. Od tego roku do 1825, w jej podziemiach zginęło ponad 8 milionów ludzi, głównie niewolników. Zwano ich mitayos, sprowadzani byli do pracy głównie z kontynentu Ameryki Łacińskiej oraz z Afryki (dominowało Kongo). Niewolnicy byli zmuszani do pracy w systemie zmianowym po 12 godzin dziennie. Przebywali pod ziemią bez przerwy od 4 do 6 miesiący, nie widząc światła dziennego, śpiąc w wykutych grotach, jedząc, pracując i ślepnąc w kopalni. Niewolnicy umierali z wycieńczenia, pod zawalającymi się zwałami ziemi, od mas kurzu jakie co dzień filtrowali przez swoje płuca, od wybuchów gazu. Często też nie nie potrafili przystosować się do niskich temperatur oraz dużej wysokości na jakiej leży kopalnia, tj ponad 4000 metrów npm.
Cerro Rico, Góra - Pożeraczka Ludzi, jak ją ochszczono, była przez ponad trzy wieki głównym źródłem dochodu budżetu Królestwa Hiszpani. Miasto Potosi zaś, w czasach kolonialnych było jednym z najbogatszych miejsc na świecie. Hiszpanie pozostawili po sobie mnóstwo wspaniałych budowli, w tym aż 26 misternie zdobionych monumentalnych Kościołów.
Cerro Rico - dzisiaj
Po ponad 450 latach eksploatacji Cerro Rico wciąż jest bogata w metale. Istnieje powiedzenie jeszcze z czasów kolanialnych: „Ilość srebra jaka znajduje się w Cerro Rico jest wystarczająca, aby wybudować most łączący Potosi z Hiszpanią i przewieźć nim jeszcze trochę tego co zostanie“. Obecnie oprócz srebra wydobywa się tam także cynk i miedź. Od czasów kolonialnych nie zmieniło się wiele. Wciąż głównym dochodem Potosi są kopalnie. Poza jedną w miarę współczesną, wyposażoną w maszyny, działają setki niemal niezmechanizowanych „biedoszybów“, w których pracuje około 30 tysięcy ludzi. W zwiazku z tym wytworzyły się dwa rodzaje zatrudnienia: jeden to praca w zmechanizowanej kopalni państwowej zwanej Comibol, w której górnicy są zatrudniani na umowę o pracę, drugi to grupy górników zrzeszonych w tzw. kolektywy, czyli grupy pracujące same dla siebie. Kolektywy dzierżawią jeden z szybów, eksploatują go, a następnie odsprzedają minerały do przetwórni. Praca w kolektywach jest najcięższa.
Dynamit i praca w kopalni
Jednym z podstawowych narzędzi pracy górników jest dynamit. Za 30 boliwianów (12 pln) na bazarze przed kopalnią można kupić bez żadnej licencji laskę dynamitu oraz detonator. Dostępne są trzy rodzaje dynamitu argentyński, boliwijski i peruwiański. Górnicy wolą ten z Boliwii i Argentyny. Peruwiański jak sami mówią jest gorszej jakości i używają go w czasie fiesty, karanawału, demonstracji oraz zamieszek pomiędzy policją, a grupami górników. Niestety sposób wydobycia minerałów nie zmienił się od wieków. W większości szybów nie ma wózków transportowych. Z każdym rokiem górnicy muszą schodzić coraz głębiej pod ziemię i z coraz dalszych głębin kopalni na swoich plecach tranportować 40 -50 kilogramowe worki z cennym kruczcem. Wielu z górników zaczyna pracę w kopalni w 12 roku życia. Ludzie w kopalni starzeją się bardzo szybko. Średnia wieku wśród górników wynosi 50 lat. Często zdarzają się wypadki. Najczęstsze powodowane są przez to źle umieszczone ładunki wybuchowe, oberwania skał, trójące gazy oraz choroby wywołane pracą w tródnych warunkach (w tym spożwaniem dużych ilości alkoolu i tytoniu).Głównym powodem wyboru właśnie takiego sposobu życia, są (mimo spadku cen kruszców w ostatnich latach) wciąż bardzo wysokie zarobki górników w stosunku do zarobków innych grup robotniczych w Boliwii.
Koka i Alkohol Potable
Nieodzownym prowiantem górników są liście koki. 99% górników jest uzależniona od ich spożycia. Potosi położone jest na ponad 4000 m npm. Na tej wysokości żucie liści koki jest podobno nieodzowne, aby zachować siłę. Koka orzeźwia, daję poczucie świeżości ciała i umysłu, zaspokoja głód, jest dobra na zmęczenie i zimno. Na zakup koki górnicy przeznaczają średnio 15% swojego dochodu. W Boliwii liście koki są równie popularne jak herbata w Polsce i można je kupić bez problemu na każdym targu. Oprócz cudownych lisci drugim nieodzownym towarzyszem górników jest tzw. alcohol potable, czyli alkohol pitny, moc: 96%. Bez mniejszej lub większej buteleczki oraz worka koki górnicy pod ziemię nie schodzą.
El Tio
Jeszcze z czasów kolonialnych niewolnicy, żyjąc wiele miesięcy pod ziemią, wciąż bojąc się o swój niepewny los stworzyli swego boga, władcę podziemi - El Diablo lub El Tio, jak go później nazwali. Sadzali jego podobizny w różnych częściach kopalni, dawali mu imię i w jego obecności żyli. Na szczycie Cerro Rico ustawiony jest potężny krzyż. Bóg chrześcijan rządzi nad miastem i nad światem, jednak do podziemi według wierzeń nie ma i nie miał wstępu. Ostatnie krzyże w szybach są tam gdzie dociera ostatni promień światła, dalej to już królestwo El Tio. Dziś nie mniej współcześnie niż 300 lat temu siedzi on w różnych częściach kopalni, niczym w sanktuariach. Przedstawiany jest jako figura o postaci diabła. Ma rogi, jak wyobrażenie diabła przekazane przez kolonialistów, jasne włosy, oczy, brodę i garbaty nos niczym Hiszpan, ma mocne ciało górnika, wielkiego penisa- symbol płodności. Chcąc wybłagać dobry los oraz bogactwo, bojąc się o swoje życie, a także próbując przekupić jego czujność, każdego dnia górnicy składali i składają mu ofiary. Sypią na jego postać liście koki, zapalają papierosy niczym kadzidła, usta oraz całą postać oblewają alkoholem prosząc o pomyślność. Dziś El Tio mimo swojego wyglądu nie jest uważany za diabła w rozumieniu europejskim. Górnicy oprócz tego, że widzą w nim władcę podziemi, traktują go za towarzysza, przyjaciela, amigo. Jak sami mawiają „dla El Tio trzeba mieć czas“. El Tio nie da się oszukać. Pośpiech w kontakcie z Tio, nawet, gdy gna górnika do pracy może się dla niego źle skończyć. Tio może pomóc odkryć nową żyłę minerału, ale może też napsocić – zrzucić skałę na głowę, zgasić lampkę na kasku, porwać plecak, lub jeśli nie dostanie wystarczającej koki, alkoholu i uwagi - srogo ukarać.
Więcej zdjęć i reportaży:
www.latynoameryka.plPrzeczytaj podobne artykuły