podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Afryka » Kapsztad
reklama
Marzena Kądziela
zmień font:
Kapsztad
artykuł czytany 16113 razy
Siedzimy na szczycie w tarasowej restauracji napawając się bezmiarem oceanu, jego kolorytem, siłą rozbryzgujących się o skały fal. Wiatr zawsze tu mocno dmie, dlatego warto pamiętać o lekkich, chroniących od podmuchów kurtkach. Nagle naszą kontemplację przy kawie przerywa krzyk koleżanki. To bezczelny szympans porwał jej z talerzyka smakowite ciastko. Nie wiem już, co obserwować, czy piękne krajobrazy, czy sztuczki podstępnych zwierząt, które mimo kija ochroniarza, atakują stoły zastawione smakołykami...
Płyniemy małym stateczkiem do wysepki, na której królują foki. Sam rejs, trwający około 40 minut, dostarcza niezapomnianych wrażeń. Silne fale rzucają nami o burty, a rozbryzgująca się bardzo słona woda szczypie w oczy. Za chwilę jednak podziwiamy już setki fok wylegujących się na skałach, wystawiających pyszczki ku słońcu, nurkujących w poszukiwaniu ryb, figlujących w maleńkiej zatoczce. Trudno robić zdjęcia, bo fale kołyszą statkiem, jak fotelem bujanym.
Ledwie zdążyliśmy ułożyć sobie w głowach obrazki z fokami, a już czeka kolejna atrakcja - Plaża Pingwinów koło Simons Town. Idziemy brzegiem morza, a wiatr i zimna bryza wcale nie przypominają afrykańskiej. Jest dość chłodno, ale to normalne w tej okolicy. Nawet w upalne dni temperatura w słońcu nie przekracza 30 st. C, a wody Atlantyku 10-20 st. C. Spotykamy pierwsze pingwiny, po chwili obserwujemy ich tysiące. Chodzą po ciepłym piasku, chowają się w zagłębieniach skalnych, nurkują w poszukiwaniu pożywienia. Nie boją się ludzi, łatwo więc obserwować je, filmować, robić zdjęcia. Z plaży - rezerwatu wygania nas wiatr, który sypie drobniutkim, żółtym piaskiem w oczy.
Uciekamy w spokojniejsze, bardziej przytulne miejsce - do strusiej fermy. W okolicach Kapsztadu jest ich wiele, ptaki te czują się bowiem w tym klimacie doskonale. My trafiamy do gospodarstwa, którego właściciel, Gwen Kanigowski, jest synem polskich emigrantów ze Szkocji. Sama sceneria farmy jest bardzo ciekawa, bowiem w tle widnieje masywna Góra Stołowa, wokół zaś rozciągają się zielone równiny.
Gwen hoduje strusie przede wszystkim ze względu na słynne pióra, które w większości trafiają do Brazylii, jako ozdoby strojów karnawałowych. Sprzedaje także wielkie strusie jaja. Wiele restauracji podaje strusią jajecznicę i omlety. Jedno takie jajo to odpowiednik 25 jaj kurzych, starcza więc dla całej grupy przyjaciół. Z wydmuszek robi się różne ozdoby kupowane chętnie przez turystów. Restauracje zamawiają także strusie mięso, z którego robi się przede wszystkim steki. Mieliśmy okazję skosztować je - smakują prawie jak wołowina. Na ścianie niewielkiego strusiego muzeum oglądamy rozciągnięte barwne skóry. Okazuje się, że skóra strusia jest, po krokodylej, najdroższa na świecie. Nic dziwnego, jest ponoć bardzo wytrzymała, a wyroby z niej: kurtki, torby, paski są "jak nowe" przez 80 lat.
Strona internetowa autorki: www.republika.pl/mkadziela/
Strona:  « poprzednia  1  [2] 

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Durban - miasto rekinów i riksz
górapowrót
kursy walutkursy walut
Republika Południowej Afryki (rand) 1 ZAR =  26 groszy
[Źródło: aktualny kurs NBP]