podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Afryka » Ekonomia i czary
reklama
Sylwia Kulczyk
zmień font:
Ekonomia i czary
Geozeta nr 7
artykuł czytany 5367 razy
W wigilijny wieczór do rozświetlonej Bazyliki ciągnął długi wąż ludzi. Mogące pomieścić 10 000 osób wnętrze wypełnione zostało niemal w stu procentach. Mimo sprawnie działającej klimatyzacji przez otwarte drzwi wciskał się do wnętrza lepki, wilgotny upał. Sprawujący ofiarę nuncjusz papieski z uwagą obserwował wielką ćmę krążącą wokół świec na ołtarzu. Msza, będąca zdumiewającą mieszaniną afrykańskiej spontaniczności i europejskiego przepychu ciągnęła się długie godziny. Afrykańczycy nie usiłowali nawet udawać zainteresowania liturgią. Przysypiające w wykładanych pluszem ławkach postacie ożywiały się, kiedy chór intonował kolejną pieśń. Wiele melodii wyraźnie nawiązywało do lokalnej tradycji. Wyćwiczone głosy niosły się pod sklepienie bazyliki - sto dwadzieścia metrów wyżej - niczym prawdziwy chór anielski. Kiedy nadszedł moment ofiarowania darów, do ołtarza ruszył długi rząd tradycyjnie odzianych i pomalowanych dziewcząt. Drobne ciała drgały się rytmicznie, niczym w transie. Tańczyły nogi, tułów, ramiona, głowa jednak pozostawała nieruchoma - to na niej spoczywał koszyk z darami.
Dokładnie tak samo poruszali się Murzyni w jednej z ulicznych restauracyjek, w której znaleźliśmy się kilka godzin później. Nastawione na pełen regulator radio niosło daleko w mrok dźwięki najnowszego, rytmicznego przeboju. Czarne twarze zastygły skupione, a całe ciało poruszało się w sposób niemożliwy do osiągnięcia dla Europejczyka. Nie liczyli się klienci, mijające godziny, upał - istniał tylko taniec. Czyżby był on najdoskonalszą formą afrykańskiej modlitwy?

Tajemnicza moc

"Witaj w Biankoumie - świętej wiosce". Wstęp 500 CFA". Tłoczące się za tablicą okrągłe, gliniane chaty wydawały się miejscową odmianą cepelii. Dlaczego właśnie ta, jedna z wielu wiosek plemienia Jakuba miałaby być bardziej godna tego miana od innych? Pociągnięty za język wyrostek, uchylił rąbka tajemnicy. Kilka spośród glinianych chat uważanych jest za święte.
- Nie, nie różnią się niczym od innych, ale wszyscy wiedzą, że to właśnie one. W środku? Skąd mam wiedzieć, co jest w środku? To wie tylko czarownik. - chłopak patrzył na nas jak na wariatów Może to otoczenie tętniącej gwarem wioski, a może jasne słońce południa sprawiało, że tym razem bliskość nieznanej mocy nie robiła na nas żadnego wrażenia. O wiele bardziej interesujące, niż zabudowania "świętej wioski" wydało nam się górujące nad nimi wzniesienie. Na samym szczycie, stromej, pozbawionej roślinności góry sterczało, niczym kępka włosów na łysinie, kilka drzew.
- Nie możecie tam iść. To święty gaj - zaoponował nasz rozmówca. - Czarownicy odprawiają tam swoje najważniejsze obrzędy. Nie, nie byłem. Tam wolno wchodzić tylko wybranym. Jak mógłbym próbować??? To zabronione! - Ze spojrzenia chłopca wynikało, że jego wiara w moc czarowników oparta jest na autentycznym strachu.
Wielokroć wspominano nam o nagłych, a trudnych do wyjaśnienia zgonach, do których doszło za sprawą "mocy". Nawet w kodeksie karnym Wybrzeża Kości Słoniowej funkcjonuje osobliwe przestępstwo, jakim jest "zjedzenie duszy". Otóż, jeśli jakaś osoba umrze niespodziewaną śmiercią, nawet w najodleglejszym zakątku świata, a znajdzie się człowiek, który przyzna się, że zjadł jej duszę w czarach, może zostać skazany na karę więzienia. Europejskie orzecznictwo opiera się na dowodach; w tym wypadku jedyną rzeczą konieczną, a zarazem wystarczającą, jest przyznanie się oskarżonego do winy. Bo czarownik nie ma żadnych wyraźnych, zewnętrznych cech. Nikt z jego najbliższego otoczenia nie wie, że obdarzony jest mocą czynienia zła. Ale, choć trudno w to uwierzyć, procesy o zjedzenie w czarach zakończone skazaniem winnego wcale nie należą do rzadkich.
Na piaszczystej, atlantyckiej plaży panował ruch i gwar. To rybacy wracali z połowu. W ich wąskich, drewnianych łodziach było tyle samo wody, co ryb. Kolorowe czółna wydawały się niepomiernie wiotkie w porównaniu z ogromem oceanu. Widać sami rybacy zdawali sobie świetnie sprawę z niepewności własnego losu, bo każdy starał się oddać w opiekę jakiejś wyższej instancji. Na dziobach łodzi stały niewielkie maszty, dźwigające podobizny Chrystusa bądź też symbole islamu. Wiele z pracujących w porcie osób miało twarze poorane "inicjacyjnymi" bliznami. Ludzie, którzy codziennie narażali swoje życie, wydawali się szukać oparcia w każdej możliwej religii. Fakt, że na zaciszną plażę dotarła już cywilizacja reprezentowana przez elektryczność i spalinowe silniki, zdawał się tu niewiele zmieniać.
Strona:  « poprzednia  1  [2] 

górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]
ZDJĘCIA