podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Ameryka Północna » Małe Antyle - wielka przygoda
reklama
Bartek Skotak
zmień font:
Małe Antyle - wielka przygoda
artykuł czytany 19607 razy
Jeszcze trochę bardziej na północ leży wyspa Terre-de-Haut - część malutkiego archipelagu Les Saints, który należy administracyjnie do Gwadelupy. Ta z kolei, podobnie, jak Martynika to terytorium zamorskie Francji, co wiąże się z konsekwencjami identycznymi, jak te, które opisałem wcześniej. Terre-de-Haut jest bardzo mała, choć nie należy do tych naprawdę mikroskopijnych. Gdyby nie to, że wyrosło na niej kilka naprawdę wysokich wzgórz, których zdobycie na piechotę zajmuje trochę czasu, można by ją zwiedzać bez trudu na własnych nogach. My tego spróbowaliśmy, ale nie daliśmy rady dotrzeć wszędzie tam, gdzie chcieliśmy. Raz, że podejścia były zbyt strome i długotrwałe, dwa, że pogoda tego dnia uległa załamaniu - lało i wiało tak, że nie było sensu iść dalej (na szczęście nigdy więcej się to nie powtórzyło). Dla tych, którzy wolą motoryzację przewidziano przebogatą ofertę wynajmu skuterów - najpopularniejszego na wyspie środka transportu, który sprawdza się tu wyśmienicie. Jeśli ktoś przybywa tu tylko po to, by poleżeć na plaży i popływać, to gorąco polecam plażę w zatoce Baie de Point Pierre. Nie dość, że jest tu typowo karaibsko (palmy, ładny piasek, piękna, przejrzysta woda), to pod powierzchnią wód zatoki kryje się bogate życie, które toczy się wokół stosunkowo dobrze zachowanej rafy koralowej. Pływając tu z maską i fajką można naprawdę zapomnieć o całym świecie...
Kolejnym etapem naszego rejsu było dość długie przejście na południe, w kierunku archipelagu Grenadyn. Ta część Wschodnich Karaibów jest zdecydowanie najbardziej malownicza i zbliżona do naszych wyobrażeń o tym regionie świata (no chyba, że na północy, tam gdzie nie dotarliśmy, są wyspy, które przebijają pod tym względem Grenadyny). Naszym punktem docelowym była tu maleńka wysepka Mayreau. Po prostu cudo! Zaledwie kilkanaście kilometrów kwadratowych powierzchni, dwustu mieszkańców i co najmniej trzy piękne plaże, z których tylko jedna jest zapełniona (Salt Whistle Bay). Druga (Saline Bay) jest zatłoczona tylko sporadycznie, gdy w okolicach zacumuje jakiś olbrzymi wycieczkowiec i jego pasażerowie przybywają na wyspę na plażowe party z barbeque i zespołem grającym na stalowych bębnach. Trzecia (Windward Bay) pozostaje do wyłącznej dyspozycji tych nielicznych, którzy tu dotrą. W naszym przypadku byliśmy samotną parą na kilkukilometrowej plaży.
Mayreau to esencja karaibskiego stylu życia - bez pośpiechu, bez nerwów, bez konkretnego celu. Udziela się to każdemu chyba przybyszowi, który pozostanie tu dłużej niż kilka godzin. Warto w takim przypadku przejść główną (i jedyną) drogą na wyspie, łączącą Saline Bay i Salt Whistle Bay, żeby popatrzeć na życie miejscowych, którzy bardzo chętnie i spontanicznie, a co najważniejsze, bez żadnych zobowiązań nawiązują rozmowę z turystami. To naprawdę miłe, kiedy ma się świadomość, że rozmówca nie zagaduje po to, by dostać jakieś pieniądze, a po to, żeby po prostu pogawędzić. Szkoda, że takich miejsc jest coraz mniej...
Chociaż, nie ma co ukrywać - na Mayreau również rządzą prawa ekonomii. Przykładem niech będzie Dennis - lokalny król turystyki, który nie dość, że ma restaurację, sklep spożywczy, pokoje gościnne i jacht do wynajęcia, to na sąsiedniej Union Island buduje hotel. Nawet i on jednak nie jest bezwzględnym łupieżcą turystów - oprócz posiłków zamówionych w jego restauracji, dodał od siebie pyszne grillowane kurczaki, zorganizował hulankę taneczną, chętnie udzielał się towarzysko i integrował z naszą grupą.
Przed powrotem na Martynikę zatrzymaliśmy się jeszcze na wyspie St. Lucia. Jest to chyba jedna z bardziej znanych wysp karaibskich (można tam udać się na wakacje np. z niemieckim Nckermann'em), choć jej popularność jest, moim zdaniem odwrotnie proporcjonalna do tego, co wyspa ta oferuje. Nie chciałbym wydawać na jej temat krzywdzących opinii - w końcu byliśmy tam tylko jeden dzień - ale St. Lucia nie jest w stanie przebić pod jakimkolwiek względem innych, odwiedzonych przez nas wysp. Jest tam niebezpiecznie, brudno, jej plaże są mało urokliwe, a ludzie nastawieni głównie na finansowe wyczyszczenie każdego obcokrajowca. Ostatnia uwaga odnosi się też do sprzedawców w strefie wolnocłowej, tyle że ci są tak uprzejmi i przyjaźni, że wydawanie u nich pieniędzy to niemal przyjemność.
Ponoć wnętrze tej wyspy jest nieco bardziej pociągające, ale prawdę mówiąc, nie mam nawet ochoty tam wracać, żeby to sprawdzić - w końcu tyle jest na świecie miejsc, których jeszcze nie widzieliśmy. Jednym słowem, pieniądze lepiej przeznaczyć na pobyt na innej wyspie.

Informacje praktyczne

a) pieniądze: na wyspach francuskich i holenderskich w użytku jest Euro, na wyspach niepodległych najczęściej Dolar Wschodniokaraibski, choć bez problemu płaci się też dolarami amerykańskimi;
Strona:  « poprzednia  1  [2]  3  następna »

górapowrót
kursy walutkursy walut
Francja (euro) 1 EUR =  4,61 PLN
[Źródło: aktualny kurs NBP]
ZDJĘCIA