Korzenna Wyspa - czyli w krainie gałki muszkatołowej, goździków i cynamonu
artykuł czytany
13419
razy
Grenada to zarówno nazwa najbardziej wysuniętej na południe wyspy archipelagu Wysp Zawietrznych, leżąca około 150 km na północ od Wenezueli, jak i nazwa państwa zajmującego teren tej wyspy oraz części wysp należących do Grenadyn - m.in. Carriacou i Petit Martinique. Państwo Grenada zajmuje obszar o powierzchni 344 km2 i zamieszkiwane jest przez ok. 110 tys. mieszkańców.
Wyspa Grenada została odkryta przez Krzysztofa Kolumba w 1498 r., podczas jego trzeciej wyprawy do Nowego Świata. Kolumb nie dobił jednak do brzegu wyspy i przez kolejnych ponad sto lat wyprawy z Europy omijały ją. Pierwsi osadnicy z Europy pojawili się na niej dopiero na początku XVII w. W okresie XVII i XVIII wieku wyspa była na przemian w posiadaniu Francuzów i Anglików, pozostając w końcu pod władaniem Anglików (do dzisiaj Grenada jest członkiem brytyjskiej Wspólnoty Narodów).
Mieszkańcy Grenady Karaibowie nazywali wyspę Camerhogne, Kolumb nazwał ją Conceptión a Hiszpańscy żołnierze tęskniący za swoim krajem zmienili nazwę na Granada. Francuzi, gdy osiedlili się na wyspie zmienili nazwę Granada na Grenade, którą z kolei Brytyjczycy zmienili na Grenada. Mieszkańcy Grenady wymawiają tą nazwę w specyficzny sposób, mówiąc "grin-ej-da" ("green-ay-duh" a nie "gren-ah-duh").
Obecnie Grenada nazywana jest Korzenną Wyspą - ze względu na prowadzoną tu na szeroką skalę uprawę muszkatołowców (nutmeg, mace) oraz goździków, cynamonu, kakaowca, imbiru i karkumy. Zgodnie z legendą pewien lekarz, który przybył na Grenadę z Indii Wschodnich, doprawił startą gałką muszkatołową miejscowy rum, co wzbudziło ogólne uznanie. Do rozwoju uprawy muszkatołowca na Grenadzie przyczyniła się zaraza, która zaatakowała w połowie XIX wieku plantacje muszkatołowca w Indiach Wschodnich (Grenada należy do tzw. Indii Zachodnich). Wtedy rozpoczęto na masową skalę uprawę muszkatołowców na Grenadzie. Obecnie Grenada pod względem uprawy muszkatołowca zajmuje drugie miejsce w świecie a owoc muszkatołowca jest nawet na fladze narodowej tego państwa. Owoc muszkatołowca jest brzoskwiniowo-żółty. Gdy dojrzeje pęka odsłaniając brązową pestkę, otoczoną czerwoną siateczką osnówki. Z miąższu owocu wytwarza się dżemy, soki i inne przetwory spożywcze. Osnówka wykorzystywana jest przy produkcji kosmetyków oraz służy jako surowiec do przyprawy zwanej kwiatem muszkatołowym. Łupina pestki wykorzystywana jest jako grys w ogrodach oraz do budowy dróg. Natomiast sama pestka, będąca sercem owocu, znana jest jako gałka muszkatołowa i jest bardzo słynną przyprawą wykorzystywaną do przyprawiania mięs, ale również ciast i lodów. W restauracjach na Grenadzie obok pojemniczka z solą i pieprzem stoi również pojemniczek ze startą gałką muszkatołową. Niektórzy dodają ją dosłownie do każdej potrawy czy napoju. Na wyspie jest wiele przetwórni muszkatołowca. Dwie największe i najstarsze znajdują się w Grenville i Gouyave. Obie można zwiedzać. Bilet wstępu kosztuje 1 USD i cena obejmuje usługę przewodnika. Przetwórnie wyglądają tak samo jak dwieście lat temu. Pestki muszkatołowca suszone są i obrabiane. Praktycznie każda czynność wykonywana jest pracą ludzkich rąk (w obu przetwórniach pracują głównie kobiety). Chyba jedyną zautomatyzowaną czynnością jest tłuczenie wysuszonych pestek, aby oddzielić ich środek od łupinek.
Centrum wyspy Grenada stanowi stolica Grenady - St. George's. To tutaj zatrzymują się promy pływające po Karaibach (szacuje się, że ok. 80 % turystów Grenady, stanowią pasażerowie promów, którzy przypływają na Grenadę na jednodniowe wycieczki). Port w St. George's uważany jest za jeden z najbardziej malowniczych portów na Morzu Karaibskim. Przy porcie wzdłuż wybrzeża Carenage znajdują się restauracje i sklepy z pamiątkami. W St. George's znajdują się cztery kościoły, wszystkie zbudowane na początku XIX wieku. Są to: katolicka katedra Św. Jerzego (największy kościół na wyspie), anglikański kościół Św. Jerzego, prezbiteriański kościół Św. Andrzeja i kościół metodystów, również pod wezwaniem Św. Jerzego. Podczas naszego pobytu na wyspie razem z moją współtowarzyszką podróży Bożeną chodziłyśmy w sobotnie wieczory na Msze Święte do katedry. Zawsze spotykałyśmy znajomych - pracowników hoteli, sklepów czy restauracji. Było to bardzo miłe, bo widać, że społeczność katolicka tworzy tam jedną wielką rodzinę. Wszyscy czynnie włączają się do Mszy Św. poprzez czytanie fragmentów Pisma Świętego, komentarzy, niesienie darów. Wszyscy śpiewają tak pięknie, że odnosi się wrażenie jakby śpiewał profesjonalny chór muzyki gospel. Na znak pokoju wszyscy dochodzą do siebie i podają sobie ręce. Było nam bardzo miło, ponieważ byłyśmy jedynymi turystkami w kościele i wiele osób dochodziło do nas pozdrowić nas na znak pokoju - nawet ksiądz i gubernator z żoną. Siostra zakonna spytała skąd pochodzimy i gdy dowiedziała się, że z Polski to bardzo ucieszyła się, że może osobiście poznać kogoś z ojczyzny Ojca Świętego Jana Pawła II. Ksiądz, który po Mszy Św. żegnał wszystkich przed kościołem, również spytał nas skąd pochodzimy a gdy dowiedział się skąd to powiedział nam, że za parę miesięcy leci do Polski na spotkanie dominikanów w Krakowie. W tym samym czasie, co Msza Św. w katedrze katolickiej odbywało się nabożeństwo w kościele anglikańskim, który jest tuż obok. Z obu świątyń ludzie wychodzili o tej samej porze. Miło było patrzeć jak wyznawcy obu wyznań wzajemnie podchodzą do siebie, pozdrawiają się, rozmawiają, idą razem w kierunku swoich domów. Widać było, że różnica między nimi polegała tylko na tym, że modlą się w innych świątyniach, ale tak naprawdę wszyscy są tacy sami, wszyscy są sąsiadami, znajomymi, przyjaciółmi - mieszkańcami jednej, tej samej wyspy. Zresztą podróżując po wyspie odnosi się wrażenie, że wszyscy wszystkich znają. Po tygodniu pobytu na wyspie również i nas wszyscy rozpoznawali. Często będąc w innej części wyspy ktoś mówił nam, że widział nas w jakimś innym miejscu. Często ktoś zatrzymywał się i mówił, że jedzie w stronę hotelu, w którym mieszkamy i może nas podwieźć. Czułyśmy, że stajemy się częścią Grenady i było to bardzo miłe. Zawsze wszyscy kojarzyli Polskę z Janem Pawłem II a niektórzy nawet z Lechem Wałęsą wspominając jego zasługi dla upadku komunizmu w Europie. Natomiast dwaj bracia - Von i Dexter - obwieźli nas po najpiękniejszych punktach widokowych wyspy, m.in. zawieźli nas na Glove Hill, czyli Goździkowe Wzgórze, skąd rozpościera się przepiękny widok na Zatokę Grand Anse, oraz przygotowali dla nas narodowe grenadyjskie danie, którego na próżno można by szukać w lokalnych restauracjach, bo przygotowywane jest jedynie w domach. To danie to oil-down. Zrobione jest z owocu drzewa chlebowego, kurczaka, callaloo i mleka kokosowego. Smakuje wybornie. Szkoda, że w Polsce nie można go przyrządzić ze względu na brak głównego składnika, czyli owocu chlebowca.
Grenada znana jest również ze swoich pięknych plaż. Najbardziej znana z nich to plaża Grand Anse - z cudownym białym piaskiem obmywanym lazurową wodą Morza Karaibskiego. Znajduje się ona ok. 3 km na południe od St. George's. Wzdłuż Grand Anse usytuowanych jest kilka hoteli. Razem z Bożeną mieszkałyśmy w najpiękniejszym z nich, tj. w Grand Anse Beach Resort. Wciągu dnia mogłyśmy kąpać się w basenie, odpoczywać w jacuzzi pomysłowo usytuowanym na sztucznie zbudowanej skarpie z wodospadem, opalać się na hotelowej plaży oraz korzystać z różnego rodzaju sportów wodnych, m.in. z nurkowania i podziwiania rafy koralowej. A wieczorami siedziałyśmy w kawiarni przy basenie, znajdującym się tuż przy plaży, i popijając lokalne drinki na bazie rumu i likieru z gałki muszkatołowej oraz słuchając muzyki calypso podziwiałyśmy zachód słońca, a na jego tle kontury pojawiających się na horyzoncie jachtów. W hotelu goście pojawiali się na dwa, trzy dni. Tak długo jak my w hotelu mieszkali jedynie dwaj rosyjscy biznesmeni Joseph i Lev, którzy wprawdzie wzajemnie się nie lubili ale obaj przyjaźnili się z nami. Już pod koniec naszego pobytu na Grenadzie w tym właśnie resorcie trzej bardzo mili policjanci z New Jersey prowadzili szkolenie dla policjantów z Grenady (w Grand Anse Beach Resort znajduje się również sala konferencyjna).
Warto zaznaczyć, że Grenada słynie również z bardzo dobrego rumu. Najsłynniejsza destylarnia - River Antoine Rum Destillery - znajduje się na północ od Grenville. Produkuje rum od 1785 r. i szczyci się tym, że posiada najstarszy funkcjonujący na Karaibach wodny młyn. Destylarnię można zwiedzić. Za drobną opłatą bardzo miła pani oprowadziła nas po destylarni zapoznając nas z procesem wytwarzania rumu - od kadzi z melasą z trzciny cukrowej po etap butelkowania. Byłyśmy z Bożeną zdziwione, że maszyny pochodzące z XVII i XVIII wieku wciąż służą do produkcji rumu. Na koniec zwiedzania była degustacja. Oczywiście nam najbardziej smakował likier na bazie rumu, z dodatkiem gałki muszkatołowej - ponieważ obie stałyśmy się wielkimi miłośniczkami tej przyprawy.
Na Grenadzie znajduje się również dżungla. Wilgotny las równikowy zajmuje dość duży obszar wyspy a jego część stanowi Park Narodowy Grand ?tang. Nazwa pochodzi od znajdującego się na jego terenie jeziora w kraterze wygasłego wulkanu - jeziora Grand ?tang. W Parku Narodowym znajduje się wiele tras wycieczkowych - wszystkie bardzo dobrze oznakowane. Z Bożeną wybrałyśmy się na zwiedzanie dżungli w niedzielę. Obawiałyśmy się, że będzie tam wiele ludzi, ze względu na wolny dzień. Jednak mimo naszych obaw, podczas kilku godzinnego spaceru po Parku Narodowym Grand ?tang spotkałyśmy jedynie dwie osoby. W drodze powrotnej zwiedziłyśmy wodospady Annadale. Wodospady znajdują się bardzo blisko wioski Constatantine, w pobliżu małego kościoła metodystów. Wodospady Annadale położone są bardzo malowniczo - pośród zielonych drzew, cudownie kwitnących begoni i tajemniczych dookoła zwisających lian.
Przeczytaj podobne artykuły