Jukatan. Ze skorpionem spędzić noc...
artykuł czytany
23849
razy
Pierzasty wąż nie pełznie
Nie udaje nam się oddać biletów na autobus, ale pracownicy dworca sprzedają nam kolejne za 50 procent ceny. Teraz już bez przeszkód docieramy do Chichen Itza. Wstęp kosztuje dość dużo, bo 88 pesos. Piwo w miejscowej kawiarence - 26 pesos. Drogo. Ale napić się trzeba, bo upał, jak zwykle zresztą, zwala z nóg.
Samo miasto robi duże wrażenie; podoba mi się zwłaszcza głębokie cenote (naturalna jaskinia w kształcie studni z oczkiem wodnym na dnie), las tysiąca kolumn i gigantyczna piramida El Castillo, czyli po hiszpańsku ,,Zamek".
Mamy drugą połowę września, więc z piramidy powinien spełzać Pierzasty Bóg - Wąż. To taka zainscenizowana przed wiekami przez Indian i odbywająca się dwa razy w roku gra świateł i cieni, podobno robiąca niesamowite wrażenie. Podobno, gdyż żadnego opierzonego węża, niestety, nie widać. Być może dlatego, że jesteśmy jakiś tydzień za późno. A może dlatego, że jesteśmy przed południem, a boski wąż lepiej widoczny jest pod koniec dnia.
Tak, czy inaczej na El Castillo warto się wspiąć. Schody są bardzo strome, więc większość turystów trzyma się liny. Wysiłek im się jednak zdecydowanie opłaca. Z górnego tarasu rozciąga się piękny widok na całe, starożytne miasto.
Na górnym tarasie piramidy mieszka też wielka jaszczurka z odciętym (lub odgryzionym) ogonem. Jaszczurka przyzwyczajona jest do widoku ludzi. Z własnej woli podchodzi do turystów, zaczepia, pozuje do zdjęć. Po prostu odjazd! Kiedy jednak ktoś się zbliży za bardzo, zwierzę szybko schodzi po pionowej ścianie i chowa się w bezpiecznej szczelinie.
Kąpiel w miejscu kaźni
Po wyjściu z Chichen Itza łapiemy colectivo (wieloosobową taksówkę) do pobliskiej cenote Ik Kil. Wstęp do parku, na terenie którego znajduje się cenote, kosztuje 60 pesos. Obowiązkowy prysznic jest za darmo. Majowie składali kiedyś w cenote ofiary z ludzi. W czasach współczesnych z oczka wodnego wydobyto ludzkie kości, srebro i szlachetne kamienie. Teraz w jeziorku kąpią się turyści.
Krętymi schodami schodzimy głęboko w dół. Do wody wchodzimy po drabince, wokół której kłębią się ciekawskie sumiki. Niesamowita kąpiel! Przepływamy pod małymi wodospadami. Ostrożnie mijamy wiszące nad wodą, wyjątkowo długie korzenie roślin. A potem idziemy do jedynej tu restauracji na piwo. Po 27 pesos. Najdroższe, jakie pijemy w Meksyku.
Przeczytaj podobne artykuły