Wyprzedaż rewolucji
artykuł czytany
1150
razy
Wodny raj
Wokół wodospadów masę knajpek i stoisk z pamiątkami. Nic dziwnego; dużo tu białych turystów. Wodne kaskady przepiękne. Poniżej progów wodnych w rzece można się kąpać. Nurt jest jednak bystry, więc dla bezpieczeństwa co około 10 metrów przez koryto rzeki przeciągnięto liny, których w razie czego należy się złapać.
W życiu tak szybko nie pływałem! Nurt wrzuca mnie na pierwsza linę, a zaraz potem na głęboką wodę. Szybko skręcam w kierunku brzegu. Przepływam pod drugą liną i ląduję na wysokiej skarpie - dalej rosną krzaki, więc nie wiadomo, czy jest możliwość wyjścia. Możliwości zawrócenia na pewno nie ma. Po kąpieli wracamy do naszego busika. Częstujemy kierowcę banankami, a on rewanżuje się owocami limy. Lima to taka cytryna, tyle że słodka. Tymczasem przez drogę leniwie przechodzi kurczak. Zwierzęta są tu podobnie wyluzowane jak ludzie; ani psy, ani drób nie przyspieszają na widok nadjeżdżającego pojazdu. Zwalniamy, ale kurczak i tak znika pod podwoziem naszego samochodu. Robimy przerażone miny. Kierowca śmieje się i pokazuje całego i zdrowego ptaka, który właśnie wychodzi spod pojazdu.
Skręcamy na drogę, wiodącą do wodospadu Misol - Ha. Widok robi wrażenie. Wodospad jest bardzo wysoki, a utworzone przez niego oczko wodne wśród skał - piękne. Jest też szlak turystyczny, który wiedzie pomiędzy wodospadem a skałą. Nad wodospadem szlaku nie ma, co niektórym turystom wcale nie przeszkadza. Nasz kierowca opowiada, że rok temu zabiło się w ten sposób trzech Włochów.
W Palenque idziemy na obiad do sympatycznej restauracji ,,Mexicana". Mają tu dobre quesadillas (placki z serem). Kelner myli się na naszą niekorzyść i trudno przekonać go, że popełnił błąd. Trzeba mu pokazać kartkę z pisemnymi rachunkami.
Szukamy z Anią przystanku autobusów, które jadą do granicy z Gwatemalą. Nie jest to łatwe, bo tubylcy podają sprzeczne informacje. W końcu wskazują nam dwa miejsca, z których być może jutro wczesnym porankiem będzie odjeżdżał autobus. Wracamy do naszej posady (pensjonatu). Mijamy sporo pijanych osób. Zaczepiają nas wygłupiające się dzieci. I jedno, i drugie jest dość nietypowe dla Meksyku. No, ale przecież jesteśmy w Chiapas.
Przeczytaj podobne artykuły