Północne Chile przerwą w podróży po Peru
artykuł czytany
1727
razy
Autobusy z Calamy do Arici jeżdżą tylko nocą. Do godziny 22-ej mamy więc jeszcze okazję odwiedzić zabytkowy kościół przy głównym placu Calamy. Nie potrafię uciec od porównania jego stosunkowo bogatego wyposażenia do biednych, zniszczonych kościołów widzianych w Peru. Spacerujemy także po małym bazarze z drobiazgami i pamiątkami. Na wieść, że jesteśmy z Polski, niejednokrotnie, podobnie jak w Peru, ludzie od razu mówią nam, że znają nasz kraj, bo to ojczyzna ich kochanego Jana Pawła II.
Po nocy spędzonej w autobusie, rano dojeżdżamy do Arici i na dworcu dajemy się "złapać" kierowcy taksówki "w stylu amerykańskim". Czekamy aż zbierze się komplet pięciu pasażerów i za wyższą niż w przeciwną stronę kwotę udajemy się w drogę powrotną do Peru. Tym razem przekroczenie granicy jest bardzo sprawne, nie ma sprawdzania bagaży przez psy. Tym sposobem, nie bez żalu, przychodzi nam pożegnać się z Chile, krajem, który tak zachwycił nas swoimi cudami natury.
Dziś gdy podsumowuję swój pobyt w dwóch krajach Ameryki Południowej - Peru i Chile, ten pierwszy wspominam głównie jako obcowanie z serdecznymi ludźmi, którzy otworzyli nam swoje domy i byli dla nas bardzo serdeczni. Chile natomiast było kontemplacją natury, zadziwiającej przyrody, jej piękna, na szczęście niezbyt zaburzonego jeszcze przez człowieka.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż