Uyuni - słona pustynia, tysiącletnie kaktusy, aktywne wulkany i laguny w kolorach tęczy
artykuł czytany
2987
razy
Wyprawa zaczyna się od cmentarzyska pociągów, czyli położonego za miastem składu zardzewiałych lokomotyw, pamiętających jeszcze czasy, kiedy Uyuni było ważnym węzłem kolejowym. Dziś miejscowy dworzec otwarty jest zaledwie 3 dni w tygodniu, kiedy zatrzymują się tu pociągi relacji Oruro - Villazón.
Stamtąd do największej na świecie solnej pustyni pozostaje niecałe pół godziny jazdy jeepem. Salar de Uyuni ma powierzchnię 12 tysięcy km² i jest pozostałością po prehistorycznym jeziorze. Pokłady soli mają tu grubość 120 metrów. Docierając na skraj solniska, ulega się wrażeniu, że jest ono gigantycznym jeziorem, w którym odbijają się błękitne góry… Widziana z bliska, pustynia wydaje się być pokryta po prostu czystym piaskiem, z którego, kilkanaście kilometrów w głąb białej pustki, wyrasta nagle porośnięta olbrzymimi kaktusami wyspa Incahuasi, zwana też Isla del Pescado, czyli Rybią Wyspą. Na tle białej powierzchni solniska ponad dziesięciometrowe kaktusy robią niesamowite wrażenie. Oprócz wysokości, wyróżniają się one także wiekiem. Do najstarszej, dziś już zwiędłej, rośliny, przybito tabliczkę informującą, że kaktus ten żył 1200 lat i „zmarł” w 2007 r. Z Rybiej Wyspy, jeśli nie zostaje się na noc w tamtejszym hotelu, najlepiej uciec, zanim słońce zacznie zachodzić. Jak na każdej pustyni wraz z końcem dnia momentalnie robi się zimno. Nagły spadek temperatury rekompensuje jednak jedno spojrzenie w niebo. Tylu gwiazd, ile widać z wioski położonej w otaczających solnisko górach, nie udało mi się zobaczyć nawet z samotnej łodzi na środku Bałtyku.
Solna pustynia jest na pewno największą i najbardziej znaną atrakcją turystyczną okolicy, ale zdecydowanie nie jedyną. Zapuszczając się głębiej w góry można na przykład zobaczyć dymiący, aktywny wulkan czy też „pustynię Salvadora Dali”, nazwaną tak ze względu na pokrywające ją głazy, przywodzące na myśl obrazy surrealisty. Gdzie indziej znów wulkaniczne skały przybierają niesamowite formy, z których najbardziej charakterystyczną jest Árbol de Piedra, czyli Kamienne Drzewo. Wyliczać możnaby długo i myli się ten, kto sądzi, że Altiplano ma do zaoferowania jedynie pustynne krajobrazy. W rezerwacie fauny andyjskiej imienia Fernando Avaroa, położonym na terenach graniczących z jednej strony z Chile, a z drugiej z Argentyną, leżą wielkie kolorowe laguny zasilane wodami podziemnymi. We wszystkich żyją chronione kolonie flamingów, a dookoła pasą się lamy i podobne do saren wikunie. Najbardziej znane laguny to Verde (Zielona), Blanca (Biała) i Colorada (Kolorowa). Wody w tej ostatniej, dzięki różnym rodzajom żyjących w nich alg, zmieniają zabarwienie od zieleni, przez po intensywną purpurę.
Dotarłszy na 4700 m.n.p.m., zobaczyć można wypełnione wrzącą wodą oka gejzerów, z których bucha para o odorze siarkowodoru. Krajobraz na tej wysokości jest iście księżycowy, a porywisty wiatr i zimno łatwiej znieść, wiedząc, że nieopodal czeka kąpiel w gorących źródłach – kulminacyjny punkt kilkudniowej włóczęgi po bezdrożach Altiplano. Choć ściągnięcie z siebie kilku warstw ciepłej odzieży wiele kosztuje na wysokości ponad czterech tysięcy metrów nad poziomem morza, na pewno warto się przemóc. Po wyjściu z gorącej wody nie trzeba nawet sięgać po ręcznik - andyjskie słońce suszy w mgnieniu oka. Jeśli gdzieś jeszcze można poczuć harmonię z otaczającą przyrodą, to jest właśnie jedno z tych miejsc.
Przeczytaj podobne artykuły