podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Bengalski „turystyczny raj”
reklama
Sebastian Czech
zmień font:
Bengalski „turystyczny raj”
Geozeta nr 7
artykuł czytany 5998 razy
Jeśli ktoś rozważa możliwość odwiedzenia Bangladeszu w celach turystycznych, lepiej niech zrobi to jak najszybciej zwłaszcza, gdy nie ma na ten cel zbyt wielu pieniędzy, bo możliwe, że niedługo państwo to zacznie przypominać ekskluzywny kurort.
Turysta w Bangladeszu jest na razie zjawiskiem sporadycznym. Według oficjalnych statystyk, państwo to odwiedzane było ostatnio przez około 120 tysięcy osób rocznie. Trudno powiedzieć ile z nich zainteresowanych było zwiedzaniem, a ile przyjechało w interesach. Dużą ich część stanowili przy tym przyjezdni z krajów sąsiednich. O niewielkiej skali turystyki mówią choćby dane z niektórych przejść granicznych z Indiami. Na jednym z nich w miejscowości Bangla Hilli, przez pierwszych osiem miesięcy roku pojawiło się 16 cudzoziemców z Zachodu.
Eksperci od ruchu turystycznego twierdzą, że mimo wszystko nie ma powodów do narzekania. Wprawdzie sąsiednie Indie mają Taj Mahal, Chiny Wielki Mur, a Egipt piramidy, jednak obcokrajowcy przyjeżdżający na urlop chcą po prostu odpocząć, a zwiedzanie traktują jako sprawę drugorzędną. Ludzie pragną przede wszystkim słońca, plaż i morza, a Bangladesz może im to wszystko zaoferować. Szukasz wspaniałej piaszczystej plaży? Proszę bardzo – w Cox’s Bazar mamy najdłuższą na świecie, bo liczącą aż 120 kilometrów. Szukasz kontaktu z dziką przyrodą? Odwiedź wspaniałe lasy namorzynowe Sundarbans na południu kraju oraz wilgotne lasy równikowe na wschodzie. Spotkać tu możesz królewskiego tygrysa bengalskiego, słonia indyjskiego oraz wiele innych rzadkich zwierząt. Możesz też popływać łodzią po delcie Gangesu i Brahmaputry, aby cieszyć się malowniczym zachodem słońca albo pomieszkać w tubylczej wiosce, obserwując życie ludzi regulowane cyklami natury. Miłośników wrażeń i pieszych wędrówek zapraszają również malownicze góry Chittagong. A ci których interesują materialne ślady przeszłości znajdą coś dla siebie nie tylko w stolicy kraju – Dakce.
To wszystko brzmi bardzo sensownie, jest jednak parę znaków zapytania. Turyści muszą mieć przede wszystkim zapewnione bezpieczeństwo i możliwość nieskrępowanego przemieszczania się z miejsca na miejsce. Do tego potrzebne są spokój w społeczeństwie i stabilna sytuacja polityczna. Zarówno jedno, jak i drugie jest w Bangladeszu towarem deficytowym. Historia tego kraju od chwili uzyskania niepodległości w 1971 roku to trzy krwawe zamachy stanu, stan wyjątkowy i niespełna osiem lat demokratycznych rządów. Ostatnie bardzo duże zamieszki miały miejsce w marcu 1996 roku kiedy to ówczesna opozycja z obecną premier szejk Hasiną Wazed Rahman na czele walczyła o władzę z Nacjonalistyczną Partią Bangladeszu – której przewodziła druga kobieta – ówczesna premier Chaleda Zia. Podczas totalnego strajku, zainicjowanego przez siły opozycyjne, nie można się było poruszać po mieście. Do wyboru pozostawało siedzenie w domu lub manifestowanie poparcia. O realności groźby zakazu wychodzenia na ulicę przekonał się turecki dyplomata, któremu spalono samochód podczas próby opuszczenia ambasady. Podobne, choć na mniejszą skalę, strajki i demonstracje odbywały się też i później, szczególnie z okazji wyborów parlamentarnych.
Podobnie jest z plażami w Cox’s Bazar i terenami plemiennymi, na których nikt nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa cudzoziemcom. Na razie są to miejsca przeznaczone wyłącznie dla Bengalczyków. Lekiem na te bolączki ma być utworzenie ekskluzywnej i strzeżonej strefy dla turystów, w której można by otworzyć kasyno gry i zezwolić na sprzedaż alkoholu, co jest zabronione w tym muzułmańskim kraju. Z budową zaplecza technicznego nie powinno być problemu. Eksperci od turystyki liczą tu na łatwe pozyskanie zagranicznych inwestorów, wskazując przy tym na znajdujące się w stolicy luksusowe hotele Sargaon i Sheraton. Ten plan może się powieść, tym bardziej, że Bangladesz ma sporą wprawę w wyciąganiu ręki po zagraniczną pomoc. Ostatnim punktem uzupełniającym tę bogatą wizję jest budowa systemu lotów czarterowych łączących mające powstać w przyszłości ekskluzywne kurorty tej republiki z całym światem.
Czy Bangladesz ma wobec tego szansę, aby stać się czymś w rodzaju „muzułmańskiej Tajlandii”? Kto wie, w tym kraju wszystko jest możliwe.

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Biedny kraj bogatych ludzi
górapowrót
kursy walutkursy walut
[Źródło: aktualny kurs NBP]