Grudniowy Luksemburg
Geozeta nr 10
artykuł czytany
15325
razy
Meandrując dalej drogą dojeżdża się do liczącej zaledwie trzystu mieszkańców miejscowości Esch-sur-Sűre. Tak jak ta miejscowość jest mała, tak bardzo jest popularna. A ta popularność związana jest z unikalnym jej położeniem w zakolu rzeki. Miejscowość zajmuje bowiem niewielki półwysep otoczony wodą z trzech i pół strony. Cały ten półwysep, mający wymiary jakieś trzysta na dwieście metrów, wznosi się kilkadziesiąt metrów ponad pozom rzeki, osiągając swą kulminację w postaci dwóch skał-wierzchołków, na których rozłożył się niegdyś dwuczęściowy zamek, będący dziś w kompletnej ruinie. Wszystko to razem otoczone jest wysokimi wzgórzami wygiętymi w łuk niczym trybuny amfiteatru, z których można oglądać przedstawienie, jakim jest ta niezwykle malownicza miejscowość. Miasto jest naprawdę lilipucie - jedna uliczka prowadząca wzdłuż rzeki, dwa hotele, parę restauracji i sklepików. Powierzchniowo jest to mniej więcej tyle ile zajmuje parking leżący około kilometra przed miastem, gdzie znalazło się trochę więcej płaskiego miejsca. Główna drogę też poprowadzono bokiem, a właściwie dołem, puszczając ją tunelem wydrążonym w najwęższym miejscu półwyspu, dokładnie pod zamkiem. Odwiedziny tego miejsca poza sezonem z pewnością uwalniają od tabunów wszędobylskich turystów z pewnością często tu przybywających (w końcu, dla kogo niby ma być przeznaczony taki wielki parking?). A teraz to niewielkie miasteczko oraz widoki z otaczających wzgórz można mieć niemal wyłącznie dla siebie.
Kierując się dalej na północ, w kierunku granicy belgijskiej, warto odwiedzić jeszcze dwa miasta. Wiltz, będące stolicą dystryktu o tej samej nazwie, może się poszczycić zamkiem o bielonych murach leżącym w samum centrum miasta. Jest tu też parę muzeów i wszechobecnych pomników upamiętniających wyzwolenie Luksemburga przez wojska amerykańskie w czasie drugiej wojny światowej. Po kilkunastu minutach jazdy można stąd dotrzeć do Clervaux, kolejnej miłej i malowniczo położonej miejscowości. Tutaj również zamek znajduje się w centrum miasta, na niewielkim pagórku, natomiast na jednym z otaczających miasto wzgórz rozłożył się klasztor z górującym nad nim kościołem. Stojący w tym mieście pomnik wojsk amerykańskich jest dość ciekawy. Składa się on z dwóch części. Jedną stanowi typowy obelisk poświęcony jednemu z generałów, zaś druga część, przedstawiająca ludzi stojących w oknie i witających wyzwolicieli, została wmontowana w normalne okno stojącego obok budynku.
Kilkanaście kilometrów dalej zaczyna się już Belgia. Tu granica jest jeszcze bardziej symboliczną linią na mapie, gdyż po jej drugiej stronie znajduje się Luksemburgia, belgijska kraina będącą przez większą cześć swego istnienia związana z Luksemburgiem. Jednak nieomylnym znakiem, że wjeżdża się do innego kraju jest znajdująca się przed samą granicą duża stacja benzynowa kusząca ostatnią możliwością zatankowania taniego paliwa.
Za plecami pozostał ten niewielki kraj bogaty jednak swoimi krajobrazami i swoją prowincjonalnością. Odległy tylko o dzień drogi od granic Polski wart jest by się tu zatrzymać na trochę dłużej. I może tylko do zwiedzania jego uroków przydałby się trochę bardziej słoneczny miesiąc. Gdyż grudniowy Luksemburg ma to do siebie, że dzień trwa w nim zbyt krótko.