Pierwszy maja w Berlinie
Geozeta nr 11
artykuł czytany
4193
razy
Pierwszy Maja w Berlinie nigdy nie należał do najspokojniejszych dni w roku. W jednej z berlińskich dzielnic - na owianym już sławą "alternatywnym" Kreuzbergu - w tym roku znowu zawrzało. Właściwie jest to już długoletnia tradycja od 14 lat obchody Święta Pracy kończą się tam regularnymi zamieszkami: budową barykad, niszczeniem wystaw sklepowych, podpalaniem samochodów. Tak zwane rewolucyjne demonstracje pierwszomajowe organizowane są przez liczne tu grupy anarchistyczne, komunistyczne i inne ugrupowania radykalnej lewicy. Zazwyczaj pokojowe manifestacje kończą się jednak potyczkami z policją - w ruch idą kamienie, w odpowiedzi na nie gaz łzawiący. Należy podkreślić, że zamieszki nierzadko prowokuje sama policja.
Tak też i było w tym roku. Atmosferę podgrzewał fakt, że lewicowa manifestacja została zabroniona wyrokiem sądu, podczas gdy neonaziści z pozwoleniem tego samego sądu mogli Pierwszego Maja demonstrować "do woli" w innej części miasta. Do około godziny 17 sytuacja wydawała się być pod kontrolą. Jednak usilne próby policji, by zatrzymać pochód i skoncentrować tłum w jednym miejscu, sprowokowały manifestantów. W kierunku sił porządkowych zaczęły lecieć pierwsze kamienie i butelki. Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli - policja zaczęła ściągać posiłki (specjalnie na ten dzień sprowadzono do Berlina aż 9000 policjantów z całej Republiki Federalnej Niemiec!), użyto gazu łzawiącego, armatek wodnych, a nawet transporterów opancerzonych do rozbijania tłumu. Uzbrojeni po zęby funkcjonariusze i funkcjonariuszki (mniej więcej połowę składu specjalnych jednostek interwencyjnych użytych w akcji przeciwko demonstrantom stanowiły kobiety) zaczęli kontratak.
Po skoncentrowaniu manifestantów w jednym kwartale ulic niebezpieczeństwo dalszej eskalacji zdarzeń wydawało się zażegnane, ale policja - nie wiadomo dlaczego - zaczęła siłą spychać tłum w kierunku pobliskiego placu, gdzie odbywał się w tym samym czasie jak najbardziej pokojowy, rodzinny festyn uliczny. Manifestanci zaczęli się mieszać z przerażonymi matkami i małymi dziećmi. Gdy siły porządkowe zaczęły "czyścić" plac, sytuacja ponownie się zaogniła. Zgodnie z berlińską tradycją zaczęto budować barykady, w kierunku policji poleciały wyrwane kostki brukowe, przewracano samochody i niektóre podpalano. Ponownie użyto gazu łzawiącego i armatek wodnych.
Policja musiała się dwa razy wycofać ze swoich pozycji, jednak jej udany kontratak około godziny 19.30 zakończył się usunięciem demonstrantów z placu i rozbiciem tłumu na kilka mniejszych grup, które następnie otoczono. Pośród zatrzymanych manifestantów byli także postronni obserwatorzy (m.in. autorzy niniejszego reportażu) - wszyscy razem musieli czekać na uspokojenie sytuacji i dopiero po rewizji osobistej, sfilmowaniu twarzy i udzieleniu ostrzeżenia zostali puszczeni wolno.
Przeczytaj podobne artykuły