Joanna i Artur Morawcowie
Insza allah
artykuł czytany
8632
razy
To miały być ekscytujące wakacje. Wraz z dwójką przyjaciół miałam dotrzeć drogą lądową z Polski do Indii. Wyznaczyliśmy trasę : z Katowic do Stambułu, ze Stambułu do Teheranu, a stamtąd przez Pakistan do Indii. Droga powrotna wyglądała podobnie. Na naszej drodze leżał Iran, kraj, który jawił się jako kraj rewolucji islamskiej, kraj Chomeiniego i fanatycznych wyznawców islamu, a przez to egzotyczny i interesujący.
Dla mnie jako kobiety był to przede wszystkim kraj nierówności płci. Wiedziałam, że zgodnie z tym co mówi ?Koran? kobieta jest podporządkowana woli mężczyzny - początkowo ojca, a później męża. Ponadto przed wyjazdem często zastanawiałam się dlaczego kobiety mieszkające tam nie próbują przeciwstawić się rygorom narzuconym im po Rewolucji Islamskiej. Myślałam o tym- mimo tego, że wiedziałam, że strażnik rewolucji może wymierzyć bardzo surową karę za niewielkie przewinienie, a także za zachowanie uznawane w Polsce za normalne np. zabronione jest w Iranie trzymanie się za ręce parze zakochanych. Byłam bardzo ciekawa czy rzeczywistość potwierdzi moje wyobrażenia?
Przed wyjazdem ja i moi towarzysze wyprawy dużo czytaliśmy i zdobywaliśmy informacje o Iranie od innych globtroterów. Niestety niewielu Polaków odwiedziło ten kraj, tak więc i informacje nie były pewne. Powodem były trudności w uzyskaniu wizy, bo przecież Iran był zamknięty na wpływy imperialistycznych krajów i ich mieszkańców. Poza tym turyści niechętnie odwiedzali ten kraj ze względu na obowiązujące tu prawo oparte na ?Koranie?. Informacje, które zdobyliśmy nie były zbyt optymistyczne. Dowiedzieliśmy się, m in., że nie wolno wwozić alkoholu nawet spirytusu salicylowego, gdyż jest za to jedna kara - śmierć. Okazało się, że w Iranie ubiór jest bardzo ważny. Mężczyźni muszą ubierać spodnie długie, co w temperaturze ok. 50 stopni jest niewyobrażalnym poświęceniem. Turystki natomiast zakładać muszą długą sukienkę, buty, rajstopy lub skarpetki oraz chustę. Wiedzieliśmy, że musimy mieć odpowiedni strój, ponieważ jako goście w ich kraju powinniśmy przestrzegać zasad obowiązujących na tej ziemi. Nie chcieliśmy nikogo urazić naszym ubiorem czy zachowaniem. Wiele kobiet, zwłaszcza Japonek nosiło spodnie, za co były ganione przez Irańczyków. Mnie natomiast chwalili za odpowiedni ubiór, czyli długą sukienkę nie przezroczystą, ale z bawełny i dlatego przewiewną. Niestety, musiałam chustą opatulać dokładnie głowę i szyję. Wiedziałam, że kobieta może być ukarana za zły ubiór przez strażników rewolucji islamskiej. Nie byłam nigdy ukarana, ale bez zwracania uwagi się nie obeszło. Kilka razy strażnicy rewolucji mówili do mnie, z wymierzoną we mnie lufą karabinu: abym naciągnęła chustę i zasłoniła wszystkie włosy. Natomiast pewnego dnia, kiedy załatwialiśmy przedłużenie wizy w emigration office strażnik nie pozwolił mi wejść do środka biura aby załatwić formalności, gdyż na stopach miałam jedynie obuwie z paseczków skórzanych bez skarpetek lub grubych rajtuzów. Niestety zostałam przed budynkiem oczekując na werdykt.
Patrząc na kobiety irańskie byłam szczęśliwa, że nie musiałam jak one nosić grubych ubrań, mimo, że musiałam ubierać długą sukienkę i opatulać się dokładnie i szczelnie chustą. Iranki nie miały aż takiego komfortu. Niektóre nosiły czadory, czyli ubranie muzułmanki osłaniające całą postać, z otworami na oczy. Inne ubierały kwefy obligatoryjnie z czarnego materiału, przykrywające im zarówno głowę jak i stopy. Pod tą długą chustą miały swetry, długie spódnice i wełniane rajtuzy. Najbardziej postępowe kobiety zakładały jako okrycie wierzchnie popelinowe płaszcze i oczywiście chusty. Należy w tym miejscu wspomnieć, że Iran to kraj pustynny, gdzie temperatura sięga 50 stopni C. Nie wiem jak w tej temperaturze mogły wytrzymać w takim odzieniu?
* * *
Z Istambułu do Teheranu jechaliśmy irańskim autobusem przez 56 godzin. Ok 30 km przed granicą turecko - irańską poczuliśmy niepokój. Irańczycy kończyli ostatnie puszki piwa, gdyż picie alkoholu w kraju rewolucji islamskie jest zabronione. Kobiety, które jeszcze się nie przebrały zakładały nerwowo czadory lub kwefy. Do nas podszedł kierowca i pytał czy mamy zamiar zmienić garderobę na bardziej stosowną. Poinstruował nas, że kobiety muszą nosić zasłonięte nieprzyzwoite części ciała, czyli mogą pokazać oczy i dłonie. Nerwowa atmosfera irańskich handlarzy udzieliła się i nam. Szybko przebraliśmy się.
Stojąc już w kolejce na granicy obserwowaliśmy ?wystrój? przejścia granicznego: portrety Chomeiniego i Rafsandżaniego, grube drzwi oddzielające Turcje od Iranu, oraz małe biuro turystyczne. Udaliśmy się do tego biura. Pracownik od razu zrobił nam herbatę. Opowiadał nam łamaną angielszczyzną co można zobaczyć w Iranie. W pewnym momencie weszło do biura trzech pasażerów i zaprosiło nas do siebie do domu w Teheranie. Mówili, że to będzie zaszczyt gościć nas u siebie w domu. Ucieszyliśmy się bardzo, bo jest największym marzeniem każdego globtrotera to , że może poznać kulturę i zwyczaje odwiedzanego kraju. Byliśmy zadowoleni, że będziemy mogli zobaczyć jak mieszka rodzina irańska, jaka jest rola kobiety w domu, itp. Nagle nasze rozmyślania przerwał pracownik biura krzycząc, że jest to niemożliwe. Tłumaczył, że zgodnie z przepisami nie wolno zapraszać do domu żadnego obcokrajowca. Wypytywał skąd taki pomysł. Wystraszeni Irańczycy szybko opuścili pomieszczenie i już niestety potem nam tego nie zaproponowali.
Czekaliśmy na odprawę aż 7 godzin. Śpiący i zmęczeni pilnowaliśmy własnych bagaży. Przypominaliśmy sobie rady udzielane nam w Polsce: nie dyskutować z celnikami i przypomnieć, aby celnicy wpisali do paszportu numer kamery, ponieważ przy wyjeździe sprawdzają czy numer kamery zgadza się z wpisanym w paszporcie. Tak więc można mieć dodatkowe problemy, ponieważ celnik może uznać, iż kamera została nabyta w Iranie i może kazać zapłacić cło. Stosując się do rad szukaliśmy urzędnika, który podjąłby się wpisania numeru kamery do paszportu, ale nikogo kompetentnego nie znaleźliśmy. Na szczęście kamera wróciła z nami do Polski i służyła nam w następnych podróżach. Wiedzieliśmy, że niewielu Polaków odwiedzało ten kraj i niestety niektóre informacje były błędne, ale ostrożności nigdy nie za wiele, szczególnie w Iranie.
Stojące na przeciw nas kobiety pod długimi czarnymi chustami ukrywały torby wypełnione towarami kupionymi w Stambule. Atmosfera stawała się napięta. Celnicy zawracali kolejne osoby za metalowych drzwi oddzielających Turcję od Iranu. Wyrzucali za nimi przedmioty nielegalnie przewożone, które znaleźli przy nich w czasie odprawy celnej. Osoby te ukrywały lepiej przemycane towary i podchodziły do kontroli celnej kolejny raz.
Przeczytaj podobne artykuły