Spotkania z Kownem
artykuł czytany
3453
razy
Jeżeli pójdziesz Doliną Mickiewicza ku Niemnowi usłyszysz kroki Pani Kowalskiej, głosy Karoliny i Adama błądzące gdzieś w zwiewnych mgłach nadniemeńskich. Pomyślisz - to było tylko wczoraj i wrócisz zwabiony urodą miejsca niezwykłego.
Kowno wita nas strumieniami deszczu. Ratusz zwany "Białym Łabędziem" szlocha mocno, zdziwiony naszą obecnością, na chwilę przestaje by ponownie rozpocząć smutny spektakl i tylko dobrze jeszcze, że poczciwa Wilia okalająca miasto wspólnie z dostojnym Niemnem zbiera obfite ilości łez. Stary Perkun, groźny bóg piorunów stoi bezradnie wypłakując oczy solennie kapiącymi łzami na bruk Placu Ratuszowego. Archikatedra płacze też. Wszędzie pada deszcz i tylko zapachy herbaty dochodzące z pobliskiej herbaciarni sprawiają, ze nie poddajemy się nastrojom melancholii i smutku. Starodawne wnętrze herbaciarni przenosi nas w inny świat. Kraina egzotycznych zapachów i smaków poprawia nastrój i każe spojrzeć na Kowno łaskawszym i bardziej łagodnym spokojnym wzrokiem.
Rzeczywiście po pewnym czasie na horyzoncie zasnutym wszędobylskim deszczem ukazuje się słońce, najlepszy scenograf wszechczasów. Miasto nabiera innego charakteru. Perkun groźny uśmiecha się i swymi rozbrajającymi oczami zaprasza do robienia zdjęć. "Biały Łabędź" nie jest smutny bowiem barwny orszak ślubny z wesołą muzyką i ze śmiechem przywiódł następnych młodych sformalizować jeszcze jeden związek. Archikatedra też jakby bardziej dostojna zaprasza serdecznie do środka. Wchodzimy ciekawi wnętrza. Nic z barokowych scenografii trockiej świątyni. Odczuwalny brak teatralnego mistrzostwa trockich świętych. Wita nas zimny gotyk długi na 84 metry, szeroki na 34 metry, wysoki na 26 metrów o murach z czerwonej nietynkowanej cegły. Wnętrze przytłacza, tłumi wręcz pogodne usposobienia z góry wyznaczając nasze miejsce w tej hierarchii życia skazując nas nie tylko na posłuszeństwo wobec najwyższej istoty ale nawet na niebyt. Nawet przepiękny dwupiętrowy barokowy ołtarz główny z którego spogląda dwunastu apostołów towarzyszących Grupie Ukrzyżowania nie łagodzi tego pierwszego wrażenia. Może "Madonna wśród kwiatów" pędzla Berchhoffa, sympatyczna i sielankowa próbuje poprawić nastrój. Niestety pojedyńcze rodzynki nie czynią wiosny. Wiosenką nie można określić Domu Perkuna przy Aleksoto 6 aczkolwiek tej gotyckiej hanzeatyckiej budowli stanowiącej ongiś dom kupiecki należy oddać szacunek. Zbudowany z czerwonej nietynkowanej cegły nakryty wysokim stromym dachem budzi zachwyt późnogotyckim trójkątnym szczytem fasady w stylu gotyku "płomienistego" przywodzący na myśl fasadę kościoła św. Anny w Wilnie. Gotyckie sterczyny, nisze obramowane giętymi profilowanymi żebrami jak również szeroki pas fryzu z geometrycznym ornamentem dodają uroku tej budowli. Mieszczące się w nim muzeum Adama Mickiewicza jest także warte obejrzenia.
Idąc dalej dochodzimy nad brzeg Niemna gdzie przysiadł sobie stareńki kościół św. Witolda, ustrojony w barwy czerwieni wabi nas ciepłym, skromnym wnętrzem i przemiłym spokojnym placykiem z którego widać niebieską wstążkę Niemna. Dźwięki organów dobiegające z wnętrza świątyni miksują się ze spokojnym szmerem fal Niemna tworząc nostalgiczną muzykę niby kościelną , łagodną pozbawioną akcentów ekspresji stopioną z elementami dostojnej przyrody. Kościół ten jest jedyną halową świątynią na terenie prastarej Litwy.
Tajemniczo i intrygująco wygląda niedalekie wzgórze Aleksotas położone na południe od Niemna. Postanawiamy tam dojechać starą kolejką zębatą wybudowaną w 1935 roku przez inżynierów ze Szwajcarii. Jazda jest przepyszna tym wehikułem historii a sprawność zadziwiająca. Natomiast poezją dla oka można nazwać widoki rozciągające się ze wzgórza Aleksotas. Szczególnie zachwycający jest widok na Stare Miasto leżące w widłach Niemna i Wilii. Niebieskie strużyny tych rzek kontrastują z dachami na przemian czerwonymi to znów brązowymi i fasadami kolorowymi około 500 zabytkowych budowli. Spojrzenie to z innej perspektywy czyni Stare Miasto zapewne jednym z najpiękniejszych miejsc za naszą wschodnią granicą.
Krótko żeglujemy po Kauno marios zwanym przez tubylców morzem kowieńskim a właściwie po sztucznym zalewie o powierzchni 65 km? graniczącym częściowo z miastem. Składamy krótką wizytę w klasztorze Kamedułów przy brzegu zalewu oraz w kościele Najświętszej Marii Panny w Pożajście, fundacji kanclerza wielkiego litewskiego Krzysztofa Zygmunta Paca. Są to miejsca ważne w historii Polski i Litwy. Wytwory pychy i dumy kanclerza przetrwały w dobrym stanie burzliwe dzieje historii i są warte obejrzenia.
Potem spacerujemy doliną Mickiewicza aż do doliny Niemna, jeszcze spojrzenie na głaz na którym siadywał i pisał "Grażynę". Zaiste śliczna jest dolina Mickiewicza i na ścieżkach jakby słychać było kroki pani Kowalskiej , głosy Karoliny i Adama błądzące gdzieś w zwiewnych mgłach nadniemeńskich. Magiczne to miejsce w wielkim Kownie. Jednak już pora wracać do domu, bowiem to koniec naszej wyprawy po Litwie, koniec a może początek dopiero. Pewnie tu jeszcze nie raz wrócimy podążając szlakiem zamków nad Niemnem.
Przeczytaj podobne artykuły