O tym jak Jakub Fugger w Augsburgu dzielnicę zbudował
artykuł czytany
1447
razy
Podczas zbierania informacji o całkiem innym mieście, natknęłam się na wiadomości o Augsburgu, o jednej z dzielnic tego miasta. Pierwsza w Europie dzielnica socjalna...
Jeden człowiek który pomógł tak wielu ludziom i po którym do dziś został najpiękniejszy pomnik- domy dla ubogich.
Musieliśmy to zobaczyć.
Około roku 1514 Jakub Fugger (zwany nie bez kozery Bogatym) wymyślił sposób w jaki mógłby pomagać biednym. Nie miała to być pomoc byle jaka, Jakub postanowił zbudować całą dzielnicę w której znaleźliby schronienie zubożali rzemieślnicy. Pomysł został zrealizowany i w roku 1523 została oddana do użytku dzielnica, nazwana od nazwiska fundatora- Fuggerei. Zbudowano 52 piętrowe domy, parter i piętro to osobne trzypokojowe mieszkania. W czasie wojny dzielnica została prawie całkowicie zniszczona, członkowie rodziny Fugger podjęli wtedy decyzje o odbudowie domów. Podczas odbudowy starano się wiernie odtworzyć domy, trochę je tylko unowocześniono, doprowadzając prąd i kanalizację. Ale tak jak kiedyś, dzielnica jest otoczona murem, wchodzi się do niej przez bramę, która jest zamykana na noc. Z powodu tego wyraźnego odgrodzenia od reszty Augsburga jest Fuggerei nazywana „miastem w mieście”. Tak za czasów Jakuba Fuggera jak i obecnie nie jest łatwo dostać tam mieszkanie. Trzeba być katolikiem urodzonym w Augsburgu i trzeba przejść przez kwalifikacyjne sito Senioratu Fundacji.
My pojechaliśmy tam tylko pozwiedzać, więc wystarczyło przy bramie kupić bilet i już byliśmy w środku. Zaraz przy wejściu stoi mały kościółek pod wezwaniem św. Marka. W nim odbywają się codziennie msze w intencji fundatora Fuggerei. Codziennie każdy z mieszkańców dzielnicy jest zobowiązany do modlitwy za Jakuba Fuggera. Tak zostało przez niego zapisane w testamencie: oddaje domy ubogim, ale prosi o to, żeby się za niego modlili trzy razy dziennie.
Naprzeciwko kościoła możemy znaleźć pokrzepienie dla ciała czyli restaurację, jeśli trafimy na ładną pogodę możemy zjeść obiad na zewnątrz, przy stoliku z parasolem. Od bramy idziemy główną aleją dzielnicy, od niej odchodzą w bok małe uliczki, wszystkie zabudowane po obu stronach uroczymi domkami. Domy są ukwiecone, po murach pną się winne pnącza, słychać szum wielu pszczelich skrzydeł, bo w tym kwietnym raju są dziesiątki pszczół. Na szczęście trzymają się kwiatów i tylko je słychać, widać z rzadka. Mniej więcej w połowie głównej alei, jest wejście do malutkiego parku (właściwie skweru) z ławeczkami. W parku możemy obejrzeć niedawno oddany do zwiedzania schron przeciwlotniczy w którym w czasie wojny mieszkańcy Fuggerei chronili się przed nalotami. Wchodzimy obejrzeć schron, ale nie wytrzymuję tam długo, chociaż ekspozycja jest ciekawa, jest tam parę pomieszczeń ze zdjęciami, można nawet obejrzeć film. Niestety, jest tak duszno, ze wydaje mi się, że się zaraz uduszę. Uciekam ze schronu i idę połazić po alei i małych uliczkach. Wraz ze mną krąży tutaj niemało turystów z różnych stron świata. Aż dziw, ze stali mieszkańcy tak spokojnie podchodzą do tego tłumu pod swoimi oknami... W jednym z domów znajduję sklepik z pamiątkami, widokówkami, można się nawet napić kawy i zjeść ciasto. A przed sklepem jest piękna fontanna, ławeczki, i... muszę przetrzeć oczy, bo wydaje mi się, że widzę samego Jakuba Fuggera! Przechadza się dostojnie wokół fontanny, rozmawia z turystami... to jeden z przewodników, przebrany w strój z epoki. Na chwilę przenosi mnie to w czasy pana Jakuba. Wrażenie jeszcze się potęguje kiedy wchodzę do jednego z mieszkań, przerobionego na muzeum. Stare sprzęty, łóżka, szafy, kuchnia urządzona tak jak w czasach pierwszych mieszkańców dzielnicy. Całkiem inny świat.
Wychodzę znowu na słonce i patrzę wokół, na domy, na ich mieszkańców i do głowy przychodzą mi znane wszystkim słowa „Tylko tyle mam ile innym dam”... Tak, Jakub Fugger był naprawdę bogaty.
Przeczytaj podobne artykuły