Praslin - wyspa kokosów-kolosów
artykuł czytany
9384
razy
Stara legenda mówi, że podczas burzy dochodzi do aktu seksualnego palmowych owoców męskich i żeńskich. Kto jednak śmiałby podpatrywać kokosowych kochanków, zostanie ukarany. Ogromy owoc spada i zabija. Dlatego też nie ma świadków tego miłosnego spotkania. Największe palmowe owoce na świecie są tylko jedną z wielu atrakcji czekających na turystów na seszelskiej wyspie Pralin.
Seszele, jeden z najpiękniejszych archipelagów na świecie, składają się z blisko 120 wysp i wysepek. Leżą na Oceanie Indyjskim około 1200 km od wschodnich wybrzeży Afryki. Na wielu z nich spotkać można granitowe skały sąsiadujące z piaszczystymi plażami. Ta sceneria przyciąga nie tylko turystów, ale i filmowców nakręcających filmy fabularne i reklamowe. Wiele ze znanych firm kosmetycznych właśnie na tych plażach pokazuje modelki reklamujące najdroższe perfumy, kremy, dezodoranty czy szampony.
Wyspy odkryte przez Portugalczyków w XVI wieku były przez wiele lat schronieniem piratów i wszelkich morskich awanturników. Pierwsi stali osadnicy przybyli na Seszele w połowie XVIII wieku, kiedy Francuzi przywieźli tu niewolników z Afryki i utworzyli plantacje trzciny cukrowej. W 1794 roku wyspy opanowali Brytyjczycy, którzy do pracy na plantacje sprowadzili Azjatów. Stąd dzisiejsza ludność Seszeli jest bardzo wymieszana. Seszele odzyskały niepodległość dopiero w 1976 roku i od tamtego czasu są republiką wielopartyjną.
Pralin to druga co do wielkości wyspa archipelagu zamieszkała zaledwie przez pięć tysięcy osób. Porośnięta bujną roślinnością, otoczona żółtymi plażami tworzy iście rajską scenerię. Największym jej bogactwem jest Park Narodowy Pralin, w skład którego wchodzi skrywający prawdziwe skarby natury rezerwat Velee De Mai, o powierzchni 39 km kwadratowych, wpisany w 1983 roku na listę Światowego Dziedzictwa Przyrody UNESCO. Tymi skarbami są najrzadsze gatunki roślin i zwierząt występujące niekiedy jedynie na Seszelach. Niektóre z nich można obejrzeć tylko na wyspie Pralin.
Jechaliśmy wąską, krętą drogą umiejscowioną jakby w dole wąwozu porośniętego tak bujną roślinnością, że czuliśmy się jak w najbogatszej, gęstej oranżerii. Aż trudno było uwierzyć, że drzewa, kwitnące krzewy, kwiaty to natura a nie dzieło człowieka. Po chwili stanęliśmy przed bramą do "Majowej Doliny". Jej nazwa pochodzi prawdopodobnie od faktu, iż to urokliwe miejsce odkryte zostało przez francuskiego przyrodnika w maju. Wąską ścieżką udaliśmy się do rezerwatu, w którym, aby obejrzeć wszystkie jego bogactwa, należałoby spędzić przynajmniej pół dnia. Na pierwszym przystanku, na drewnianym stole znaleźliśmy niezwykłe owoce. To coco-de-mer, największe na świecie kokosy. Owoc żeński do złudzenia przypomina kobiece biodra, męski zaś potężnego fallusa. Nic dziwnego, że każdy chce sfotografować się z tymi dziwami natury.
Coco-de-mer to palma występująca tylko na Seszelach. Najwięcej, kilka tysięcy drzew, porasta wyspę Pralin, mniejszą ich ilość spotkać można też na wysepce Curieuse. Kiedyś jej owoce były dostępne jedynie dla możnych i potężnych tego świata, bowiem były dosłownie na wagę złota. Jeden z cesarzy Niemiec daremnie oferował 125 kg złota za naczynie wycięte z "morskiego orzecha kokosowego". Orzechy tej palmy były cenionym surowcem do produkcji napojów miłosnych i leków przeciw najrozmaitszym chorobom, a monopol na handel nimi posiadał sułtan Malediwów. Przywożone do Europy okazy były na ogół rozcinane, następnie polerowane i oprawiane w złoto lub w srebro, by służyć jako puchary na książęcych i królewskich dworach. Obecnie za dojrzały owoc trzeba zapłacić około 400 dolarów, jednak ich zrywanie jest zabronione.
Nazwa botaniczna seszelskiej palmy kokosowej lodoicji - Lodoicea maldivica - sugeruje jej pochodzenie z atoli Oceanu Indyjskiego, nie rośnie ona jednak na Melediwach. Jej owoce były tam jedynie przynoszone przez wody morskie, jednak nie mogły wykiełkować, ponieważ tylko puste orzechy unoszą się na powierzchni. Pełne ważą od 10 do 25 kg i zawierają największe i najcięższe nasiona na świecie.
Egzemplarze coco-de-mer po raz pierwszy znaleziono w epoce wielkich odkryć geograficznych. Zdaniem Magellana wielkie orzechy wydawać mogło wyrastające z dna morskiego drzewo. Nikt nie myślał wówczas o nie zbadanych jeszcze Seszelach. Rodak Magellana, Garcia de Orta wykazał się bardziej naukowym podejściem i przypisał orzech drzewu, które miało rosnąć na hipotetycznym, zalanym wodą przesmyku łączącym Malediwy z subkontynentem indyjskim. Zagadkę rozwiązał dopiero geodeta Georges Barree, który w 1768 roku sporządzał mapę wsypy Pralin. Na jej brzegu znalazł wielki orzech, choć w okolicy nigdzie nie było owocujących drzew. Ciekawość zawiodła Barree w głąb wyspy, gdzie wśród bujnej roślinności ujrzał tajemniczy orzech między koronami palm wachlarzowych.
fotoreportaż