podróże, wyprawy, relacje
ARTYKUŁYKRAJEGALERIEAKTUALNOŚCIPATRONATYTAPETYPROGRAM TVFORUMKSIEGARNIABILETY LOTNICZE
Geozeta.pl » Spis artykułów » Azja » Japonia - Nippon - kraj wschodzącego słońca
reklama
Agnieszka Małysa
zmień font:
Japonia - Nippon - kraj wschodzącego słońca
artykuł czytany 10555 razy
W informacji turystycznej próbuję się dowiedzieć jak przejechać lokalnymi pociągami do Fukouka na wyspie Kiusiu. Wszyscy są bardzo mili, starają się jak mogą, ale na pytanie szczegółowe dostaję odpowiedź: "yes, yes, yes" i szybkie kiwanie głową z pełnym szacunku uśmiechem - do tego ogranicza się znajomość obcego języka. Ostatecznie za horrendalną sumę kupuję bilet na superekspres Shinkansen. Raz w życiu chyba warto się przejechać najszybszym na świecie pociągiem. Shinkansen łączy ze sobą największe miasta Japonii siecią państwowych torów kolejowych zupełnie odrębnych od reszty linii, które w dużej mierze należą do 141 prywatnych towarzystw kolejowych. Prędkość jest naprawdę oszałamiająca - w ciągu 3 godzin i 15 minut pokonuję dystans ponad 600 km, po drodze zatrzymując się w głównych miastach południowej części wyspy Honsiu. W pociągu jestem sensacją z blond włosami i wysokim wzrostem - wszystkie dzieci pokazują mnie palcami, niektóre próbują się przymierzyć dokąd mi sięgają. Siedzę obok mężczyzn wracających z pracy - wszyscy w garniturach pod krawatem. Wyglądają niemalże identycznie. Jedynym szaleństwem na jakie sobie pozwalają jest świecąca kolorowo przywieszka do telefonu komórkowego, który zresztą nieustannie dzwoni. Niektórzy teraz jedzą obiad - wcześniej nie było czasu - sushi* z ryżem w drewnianych pojemniczkach. Mój sąsiad wyciąga z aktówki broszurę z wzorami i strategiami w grze GO. To gra planszowa, której celem jest zablokowanie pionków przeciwnika; powszechna rozrywka kształtująca logiczne myślenie, wręcz gra narodowa.
Za oknem mijają kolejne miasta. Właściwie to trudno uchwycić granicę między miastem a wsią - wszędzie zabudowa, w większości jedno-, dwukondygnacyjna. To zrozumiałe - Japonia należy do najbardziej sejsmicznych obszarów na świecie. Średnio notuje się 5000 wstrząsów sejsmicznych rocznie, z tego około 1000 jest odczuwalnych przez człowieka. Z tego względu, do 1961 r., w całym kraju obowiązywał zakaz budowy domów wyższych niż 31 m. Dziś już nie ma chyba niemożliwych rzeczy dla inżynierów japońskich... Niemniej na drzwiach windy w hotelu zauważam znaczek zakazujący korzystania z niej w czasie trzęsień ziemi, a pierwszą informacją, jaką czytam po zameldowaniu się, jest instrukcja postępowania na wypadek wstrząsów.
Mieszkam w mieście Saga w prefekturze o tej samej nazwie, w północno-zachodniej części wyspy Kiusiu. Saga jest malowniczo położona - na nadmorskiej nizinie otoczonej górami i stożkami wulkanicznymi. Wokół miasta rozległe pola ryżowe - płaskie, błotniste, poprzecinane kanałami. Wszystkie niemalże drogi krzyżują się pod kątem prostym, ale ich gęstość początkowo myli moją orientację w terenie - jadąc samochodem nie nadążam liczyć i sprawdzać na mapie skrzyżowań. A na dodatek ruch lewostronny - pierwsze wrażenia z jazdy obok kierowcy trochę stresujące. Podziwiam wyposażenie samochodów. Standardem jest system nawigacji satelitarnej. Przy wszystkich skrzyżowaniach wąskich uliczek stoją lustra drogowe, aby można było bezpiecznie wyjechać z podporządkowanego odcinka. W nocy zauważam jeszcze jedną innowację - gdy światła są już wyłączone, zawsze pozostaje jedno migające. Jednak tutaj jest zróżnicowanie - na głównej drodze miga żółte światło, a na podporządkowanej czerwone. Na każdym zjeździe z wiaduktu pasy zwalniające. W wielu miejscach obowiązuje, oczywiście ściśle przestrzegane, ograniczenie prędkości. Dlatego, wbrew pozorom, gęsta sieć dróg i doskonała organizacja ruchu wcale nie sprawiają, że jeździ się tutaj szybko. W Japonii jest naprawdę mnóstwo samochodów, zresztą większość rodzimej produkcji. Po ulicach suną wypucowane i błyszczące z daleka Toyoty, Hondy, Mazdy czy Isuzu... Czysty znaczy piękny samochód. Nawet przed budynkiem straży pożarnej strażacy pracowicie polerują bawełnianymi ściereczkami najdrobniejsze detale czerwonego wozu.
Kolejne zdziwienie - wzdłuż chodników ciągną się żółte pasy płyt o wystających, wybrzuszonych liniach. Początkowo uważaliśmy to za rozdział części dla pieszych i rowerzystów. Sprawa wyjaśnia się przed skrzyżowaniami i na zakrętach, gdzie pasy zmieniają się w wystające kropki - to oznaczenie chodników dla niewidomych ludzi. Wszystkie wypukłości czuć pod stopami. Saga jest jednym z pierwszych miast, gdzie wprowadzano takie udogodnienia - jest to związane z bliskością Nagasaki; po zrzuceniu bomby atomowej notowano wiele przypadków ślepoty. Obecnie niewidomi mogą dotrzeć wszędzie - alfabet Braile'a na poręczach metra, na guzikach w windzie, specjalne podejścia do bankomatów...
Wielu mieszkańców Sagi spotykam na rowerach, zwłaszcza dzieciaki jadące do szkoły. Wszystkie ubrane są w granatowe mundurki, pod spodem białe koszule - dziewczynki w granatowych, plisowanych spódniczkach do kolan; uzupełnieniem są białe lub czarne podkolanówki, chłopcy w szarych, wyprasowanych idealnie spodniach. Do tego mają torby na książki - identyczne dla wszystkich dzieci w jednej szkole. Aż strach uciekać z lekcji - każdy cię zauważy (dlatego któregoś dnia od razu rzuca mi się w oczy trzech "ananasów" w mundurkach, przeskakujących przez wysoki murek).
Japończycy dbają o swój wygląd. Na każdym rogu w mieście znajduje się zakład fryzjerski. Łatwo go rozpoznać - charakterystyczny słup z obracającymi się wewnątrz biało-granatowo-czerwonymi pasami. Wymarzonym kolorem włosów jest blond, niestety nieosiągalny dla prawdziwego Japończyka. Nawet najlepszy rozjaśniacz da w konsekwencji tylko rudą czuprynę.... Ach, te zazdrosne spojrzenia elegantek koncentrujące się na mojej fryzurze... Czuję się prawdziwą Słowianką.
Wieczorem odbywa się parada na ulicach miasta - powitanie gości zagranicznych i rozpoczęcie mistrzostw Pacyfiku w lotach balonów na ogrzane powietrze. Obserwujemy taniec - modlitwę o deszcz przy dźwięku gongów i okrzykach tancerzy. Wiele mieszkanek Sagi ubiera się na tą okazję w jedwabne kimona i zori - klapki "japonki" na wysokich gumowych podeszwach. Bogato haftowane jedwabne kimono tradycyjnie jest zakładane na ważne uroczystości i święta, nie tylko przez starszych ludzi. Zwiedzając shintoistyczną świątynię Matsu Bara akurat trafiamy na uroczystość Schischi - go - san, czyli odpowiednik naszego chrztu dzieci - wypędzanie złych duchów. Dziewczynki są ubrane w strojne kimona, chłopcy w jasne szaty. Złe duchy wypędza się z chłopców, gdy mają oni pięć lat, natomiast z kobietami zawsze jest trudniej - trzeba powtórzyć uroczystość (nigdy nic nie wiadomo, co tam w środku siedzi), najpierw w wieku trzech, a potem siedmiu lat. Rodzice w skupieniu wysłuchują modłów, a dzieci wiercą się niecierpliwie na ławkach w świątyni - kto ma ładniejszy strój?... Oprócz uroczystości rodzinnych oglądamy w świątyni wystawy bonsai przygotowane przez mieszkańców Sagi. Bonsai (dosłownie "roślina w płytkiej misce") to karłowate drzewka w doniczkach, tradycyjny mini ogródek, który kiedyś miał zastępować zieleń w niewielkich mieszkaniach miast, a obecnie jest sam w sobie sztuką.
Strona:  « poprzednia  1  [2]  3  4  następna »

górapowrót
podobne artykułyPrzeczytaj podobne artykuły
»  Muzyka w Buddyzmie
górapowrót
kursy walutkursy walut
Japonia (jen) 100 JPY =  3,65 PLN
[Źródło: aktualny kurs NBP]