W pace na Ben Gurionie
artykuł czytany
4457
razy
Wszystkich lecących do Tel Awiwu ostrzegam : izraelskie służby graniczne są skończenie profesjonalne i niemiłosiernie wyczulone na jakiekolwiek nieprawidłowości w dokumentach, bagażu a nawet stroju podróżnego. Zważając na sytuację w regionie nie jest to nic dziwnego i raczej lądujący na lotnisku w Lod pod Tel Awiwem zdają sobie z tego sprawę. Zdarzają się jednak niefrasobliwe wyjątki. Na przykład …autor tych słów.
Krótko przed odlotem do Ziemi Świętej gościłem w Chocimiu, gdzie oglądałem ruiny zamku a następnie zażyłem przejażdżki przeciekającą łódką po Dniestrze. Pech chciał, że łódka wywróciła się a ja wpadłem w zburzone fale rzeki. Z życiem uszedłem ( notabene ku wielkiemu żalowi mojego towarzysza włóczęgi Krzysztofa, który wyrzucać mi potem będzie że, zmarnowałem okazję poniesienia malowniczej śmierci. - Posłuchaj tylko ! Zginął pod Chocimiem ! Co za wspaniałe epitafium na nagrobek ! ) a zatem z życiem uszedłem, lecz mój paszport i ukraińskie pieniądze zostały gruntownie przekąpane. Hrywny wysuszyłem w słońcu na kamieniu nieopodal twierdzy a następnie szybko zamieniłem na doskonały samogon sprzedawany w budce, gdzie sympatyczny strażnik wydawał również bilety zwiedzającym zamek chocimski. Paszport też się wysuszył lecz do siebie zupełnie nie doszedł a stał się następnie przyczyną kolejnej przygody.
Na lotnisku im. Bena Guriona w Lod, szybko przekonałem czarnowłosą celniczkę, że do Erec Izrael nie przybyłem aby podjąć nielegalną pracę, wspierać palestyńską intifadę czy też demonstrować pod Knesetem z żądaniem wydania Polsce ściganego przez IPN Salomona Morela. Warto dodać, że na Ben Gurionie służą młode żołnierki które wspomagają etatową obsługę lotniska. Śliczne te dziewczyny natychmiast podbiły moje serce i już prawie im wmówiłem, że są najpiękniejszą strażą graniczną na świecie, gdy jedna z nich stwierdziła, że mój paszport wzbudza jej wątpliwości i w związku z tym proszą mnie o przejście do specjalnego pomieszczenia gdzie, jak się wyraziła : wszystko zostanie pozytywnie wyjaśnione. Nie miałem wtedy jeszcze złych przeczuć i naprawdę perspektywa przebywania jakiś czas z młodą, ładną dziewczyną w "specjalnym" pomieszczeniu, nawet jeżeli miały to być jedynie stosunki służbowe, była przyjemna. Niestety. Zamiast mojej ulubionej border gard nadciągnęła potężna jak Horpyna, ciemna Falaszka. ( Falasze - etiopscy Żydzi, przetransportowani do Izraela w latach 80 z ogarniętej głodem Etiopii w specjalnej akcji - Jozue. ) Niesympatyczne to babsko popatrzyło na mnie niechętnie a jej wzrok zdawał się krzyczeć: adresy, kontakty, nazwiska!
Pomyślałem, że przeprawa z nią będzie ciężka i następne dwie godziny potwierdziły to absolutnie. Wreszcie odpowiedziałem na jej skrupulatne pytania dotyczące każdej mojej eksploracji zarejestrowanej stemplem w paszporcie jak i celu przybycia do cudownie przez nią odzyskanego kraju przodków. Wydawało się, że kryzys został zażegnany. A jednak. Sfatygowany przez rzekę Dniestr paszport świadczył przeciwko mnie i wiedziałem już, że rację miała polska straż graniczna, ostrzegając mnie na Okęciu, że z takim dokumentem sam sobie napytam biedy u obcych pograniczników. Na koniec interview babsko oświadczyło , że wracam następnym lotem do Warsaw. Póki co zostanę pod opiekę odpowiednich służb lotniskowych, które zapewnią mi wikt i utrzymanie do tego momentu. Pech chciał, że akurat zaczął się szabat a to oznaczało, że na lotnisku pozostanę dobre 48 godzin !
Kończyłem drugą paczkę gitanesów, kiedy przyszli młodzi ludzie i zabrali mnie do innego pomieszczenia gdzie znajdował się był też mój bagaż. Zostałem poproszony o rozpakowanie torby podróżnej i wyjmowanie powoli każdej rzeczy z osobna. Kiedy przeszła kolej na aparat fotograficzny i kamerę, "opiekunowie " poprosili o kontrolne pstryknięcie migawką, sami przy tym odsunęli się kilka dobrych metrów. Następnie szczegółowa rewizja osobista z udziałem wykrywacza do wszystkiego co może strzelać i wybuchać. Jeszcze nigdy nikt nie poświęcił tyle uwagi moim butom i paskowi do spodni. Profesjonaliści w każdym calu. Nie zlekceważą niczego.
Kiedyś na Ben Gurionie wylądowała młoda para z Anglii. Ona była w zaawansowanej ciąży. Za sprawą izraelskich służb "ciąża" nie została donoszona. Nie, nie to, żeby poroniła przez stres spowodowany przesłuchaniem. Po prostu pod suknia nie było ciąży a kilka kilogramów plastiku. Wiedziałem o takich i innych " kwiatkach ", więc z pokorą współpracowałem z przesłuchującymi. Tu trzeba zaznaczyć, że rygorystyczne procedury bezpieczeństwa nie pojawiły się w Izraelu nagle. Były od zawsze . Żadna wątpliwość nie może być zlekceważona. Jeszcze trudniej jest przy wylocie.
Gdyby Zachód mniej ganił państwo Izrael a więcej korzystał z jego doświadczeń z pewnością uniknięto by co najmniej niektórych strasznych fajerwerków Al. Kaidy. Jeżeli w grę wchodzi bezpieczeństwo Izraelczycy skorzystają z każdych doświadczeń. A oto dowód. Jakiś czas temu specjalistyczny polski miesięcznik opisał historie na pewno nie wziętą z sufitu. Otóż na międzynarodowej konferencji w sprawie bezpieczeństwa, amerykański generał perorował na temat metod działania irackich rebeliantów, ich skuteczności i trudności w zwalczaniu ich przez siły koalicji. Przedstawiał schematy organizacji bojowników i sposobu ich działania. Zakończył stwierdzeniem, że co prawda rozpoznanie i przeanalizowanie logistyki partyzantki miejskiej w Iraku kosztowało US Army olbrzymie pieniądze i środki, nie mniej jednak jest to sukces który przyniesie szybko efekty na polu walki. Na te fantastyczne " rewelacje " odpowiedział przedstawiciel Izraela, który stwierdził, że szkoda było dolarów amerykańskiego podatnika na kosztowne analizy porównawcze. Bo w zasadzie wystarczyło przeczytać kilka książek na temat techniki działań dywersyjno - organizacyjnych polskiej Armii Krajowej aby dowiedzieć się na czym polega skuteczność podziemnej walki zbrojnej ! Pomyślałem sobie, że skoro Żydzi czytają książki o ukochanej przez mnie AK to wybaczę im moje niefortunne kiblowanie na lotnisku imienia ich ojca założyciela.
Przesłuchanie mnie trwało dobre dwie godziny. Nie powiem, żeby ochrona była niemiła dla mnie. Paliliśmy wspólnie papierosy i zostałem potraktowany kawą. Nie doświadczyłem czegoś tak okropnego jak pewna młoda Polka w roku bodajże 2003. Jej historię opisywały wydawane w Izraelu polskojęzyczne Nowiny - Kurier. A było to tak : Dziewczyna została zaproszona przez dwojga starszych państwo. Ci ludzie przetrwali wojnę w Polsce dzięki dziadkom tej dziewczyny i teraz chcieli zrobić ładny gest. Na lotnisku nie chciała uwierzyć w tą historię emigration officer i zarzuciła Polce przybycie tutaj z zamiarem prostytuowania się. Zrobiła się dzika awantura. Dziewczyna popłakała się, straciła panowanie nad sobą, w rezultacie została dodatkowo spoliczkowana. Interweniował w tej sprawie i kilku podobnych ówczesny ambasador Izraela w Warszawie Szewach Waiss, który twardo stwierdził, że tego typu historię rujnują jego pracę na rzecz zbliżenia polsko-izraelskiego.
Przeczytaj podobne artykuły