Adam Pieprzycki, Marcin Szczotka
Wspinaczka w Karakorum - Polish Trango Tower Expedition
artykuł czytany
2158
razy
Pakistan i Karakorum... jakże to odległe miejsca na ziemi. A na tym krańcu świata "owcze turnie", znane nam wszystkim jako Turnie Trango. Przygotowania do wyjazdu, lot i nowy, inny świat. Całą sytuacje pomaga nam ogarnąć i odnaleźć się w tym nowym miejscu, agencja Jasmine Tours. Nasze wyobcowanie łagodzi obecność "swoich chłopaków" z drugiej polskiej wyprawy, o spojrzeniach skierowanych w stronę tego samego szczytu.
Start z Rawalpindi, skąd po dniu docieramy do Skardu. Podróż busem po Karakorum Highway trwa 2 dni, z noclegiem w upalnym Chillaz (?) . W drodze zaskakuje nas osuwisko skalne. Nawet dynamit nie pomaga, więc musimy zmienić busa, szybko przenosząc nasze rzeczy. W bazie pod Trango międzynarodowe towarzystwo: Słoweńcy, Hiszpanie, Austriacy. A nawet Szwajcarzy i Słowacy, ale wcześniej.
Po krótkim rekonesansie, ruszamy następnego dnia na aklimatyzacje pod południową przełęcz. Husajn - nasz kucharz pomaga nam wynieść jeden plecak. Zaskoczeni jesteśmy jego tempem - jakby miał doczepiony silniczek. Taka wysokość to dla niego pestka, wszak nosił już w tym roku worki na 7700 m npm. Nocleg to okropny ból głowy, jak pijani nie możemy się odnaleźć, prochy przeciwbólowe i Diuramid nie pomagają. Następnego dnia pospiesznie schodzimy na dół.
Jak się później okazuje przez kolejne dni, otaczające nas szczyty będziemy mogli podziwiać tylko z bazy. W tym czasie większość okolicznych szczytów otula się bielą.
4 września pogoda się zmienia, a my przechodzimy rozgrzewkową drogę "Oceano Trango" 6A/B RP m 300 na turni przy BC (po wycofie 31 sierpnia w deszczu).
Przechodzimy także 1 wyciągową nowość Sylvio Karo zgodnie ocenioną na "czujne" VI.1 - ok. 40 m rajbungu - 4 spity. Następnego dnia pada następna droga "Karakoram Khush" 6B A0 ok. 300 m na turni "Garda Peak" 4700 m npm. Przebywamy ją klasycznie (6B), prawdopodobnie nowymi wariantami ze względu na słaby schemat drogi.
Po odpoczynku, 8 września wreszcie wbijamy się w ścianę Nameless Trango Tower (6239 m npm). Startujemy po noclegu na 4800m. Jednak szybko uświadamiamy sobie, że nasze plecaki są za ciężkie, powodują bardzo słabe tempo wspinaczki. Nie zniechęcając się, drugiego dnia około 11 jesteśmy na shoulderze i wspinamy się na Enternal Flame. Niestety dużą część wspinania stanowi tu podhaczanie, co mocno nas rozczarowuje - co do naszych możliwości oczywiście.
Nadchodzi, zawsze przykra decyzja o zjedzie. Postanawiamy teraz "ugryźć " Drogę Słoweńską" o trudnościach VIII+. Optymistyczna prognoza pogody sprawia, że zauroczeni tą wspaniałą turnią, nie przejmujemy się faktem, że jest to już 3 dzień, ani tym, że pozostało nam ok. 350 m i ok. 9-10 wyciągów wspinania z tego ok. 4 trudne. Poruszanie w ścianie niestety nie zawsze jest klasyczne, ale haczenie stanowi dużo mniejszą część niż na Enternal Flame. Rysy na drodze nie zalodzone, więc nie zaopatrujemy się w ciężki sprzęt, ani w śpiwory.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż