Mołdawia - bliski, daleki kraj
artykuł czytany
14438
razy
W poszukiwaniu egzotycznych, nie odkrytych miejsc, spragnieni nowych wrażeń, doświadczeń, przygód podejmujemy niejednokrotnie dalekie podróże. Wertujemy rozpaczliwie atlas w poszukiwaniu skrawka Ziemi, o którym wszyscy zapomnieli, gdzie choć przez moment moglibyśmy przeżyć dreszcz emocji, jaki musiał towarzyszyć dawnym podróżnikom - odkrywcom. Niestety epokę wielkich odkryć mamy już dawno za sobą. Coraz trudniej znaleźć nam miejsca gdzie nie deptalibyśmy po piętach inny turystom – jak i my szukającym swojej Terra Incognita. Przychodzą nam na myśl najdalsze zakątki Azji, Afryki, niezbadane ostępy amazońskiej dżungli... choć i ona kurczy się w zastraszającym tempie. Zazwyczaj zaraz na wstępie skreślamy z naszej listy Europę, która wydaje się być poznana już na wylot... Czy aby na pewno?
Do ostatniej stacji dojeżdża tylko parę osób. Taszcząc swoje tobołki, wózki i skrzynki wysypują się na peron w Mohylewie Podolskim, po czym szybko rozchodzą się, każdy w swoją stronę. Po krótkiej chwili stacja na nowo pogrąża się w niczym niezmąconej ciszy i atmosferze senności. Stoimy tak w prażącym słońcu nie bardzo wiedząc co z sobą zrobić, czym wzbudziliśmy zainteresowanie miejscowej milicji. Najważniejsze to mieć cel, wiedzieć, co się chce robić, dokąd się jedzie, gdzie się będzie spało. Już przez samo nasze zachowanie zdradzające niepewność staliśmy się cokolwiek podejrzani. Teraz zacznie się litania pytań – gdzie? skąd? po co? na jak długo?
O tym, że Mołdawia nie jest krajem, do którego często zagraniczni turyści trafiają mieliśmy się przekonać jeszcze wiele razy. Gdyby nie wizy w paszportach, ciężko byłoby nam wyperswadować tutejszym – skądinąd sympatycznym – funkcjonariuszom, że celem naszej podróży jest ich maleńki sąsiad, do którego jak większość Ukraińców, z którymi rozmawialiśmy, mają raczej lekceważący stosunek. To lekceważenie bierze się nie tylko z małych rozmiarów Mołdawii, ale również z faktu, że jest to kraj gospodarczo zacofany – najbiedniejszy kraj Europy. Niewątpliwie jest to jakaś część prawdy. My odkryliśmy jeszcze inne oblicze Besarabii, bo głównie ziemie tej historycznej krainy zajmuje współczesna Republika Mołdowy.
Kierowcę i współpasażerów poznaliśmy jeszcze przed podróżą. Częstowani jesteśmy doskonałymi mołdawskimi pomidorami, słonecznikiem, a na koniec „dezynfekcja”, której skwapliwie poddaje się także kierowca. Dzięki Bogu autobus nawet przy wciśniętym do dechy gazie nie osiąga oszałamiających prędkości, a droga jest tak dziurawa, że trzymanie się cały czas prawej strony też nie miałoby sensu. Ruch zresztą niewielki. Po obu stronach drogi jak okiem sięgnąć ciągną się pola zahipnotyzowanych słoneczników z twarzami zwróconymi cały czas ku słońcu. Krajobraz monotonny, lekko falisty, gdzieniegdzie rosną pojedyncze drzewa. Po dawnych stepach zostało tylko wspomnienie. Ogromne ciągniki gąsienicowe zaorały żyzne czarnoziemy, a tradycyjne rolnictwo znacjonalizowano.
Obok mnie siedzi Vasile. Niski, o ciemnej karnacji, w ustach błyszczy garnitur złotych zębów. Cieszy się, że chcemy poznać jego kraj. Z niepokojem śledzi moje reakcje na widoki pojawiające się za oknem. Podsuwa pod nos woreczek z ziarnami słonecznika, częstuje wódką. Vasile wraca z Moskwy. Tam znalazł pracę na budowie, dzięki której może utrzymać rodzinę. Ponieważ oszczędza każdy grosz, w domu bywa rzadko. Nie on jeden musi emigrować w poszukiwaniu chleba. Wielu, zwłaszcza młodych i wykształconych Mołdawian szuka lepszej przyszłości za granicami swojego kraju – głównie w Rosji, Rumuni, ale też w krajach Zachodniej Europy.
Trudno dziś sobie wyobrazić, że jeszcze do niedawna był to kraj mlekiem i miodem płynący. Kwitnący ogród. Spichlerz Europy. W czasach Związku Radzieckiego Mołdawia była jedną z Republik o najwyższym poziomie życia. Jeszcze w XIX w. w poszukiwaniu lepszej przyszłości przybywali tu również Polacy, głównie z obszarów Galicji Wschodniej (Zachodnia Ukraina) gdzie panowała już przysłowiowa galicyjska bieda. Powstawały całe wioski zakładane przez polskich imigrantów.
Wszyscy Mołdawianie, których spotykamy są niezwykle gościnni i otwarci. Jednak gościnność i serdeczność z jaką jesteśmy przyjmowani przez tutejszą Polonię jest wręcz krępująca, zwłaszcza, że jej sytuacja ekonomiczna nie jest wcale lepsza niż pozostałych obywateli kraju. Jeśli mówi się, że Polacy są narodem gościnnym, to o Polakach z Mołdawii należałoby powiedzieć, że są gościnni do potęgi. Po raz pierwszy, bynajmniej ostatni mogliśmy się o tym przekonać w czasie pobytu w Domu Polskim w Bielcach, jak również w trakcie wizyty we wsi Styrcza, założonej pod koniec XIX w. przez 34 przybyłych tu z Chocimia i Kamieńca Podolskiego Polaków. Do dziś wioskę zamieszkują głównie ich potomkowie. Po rozpadzie ZSRR i zaprzestaniu intensywnej rusyfikacji Polonia mołdawska powraca do swych korzeni. Powstały organizacje i stowarzyszenia polonijne. Zreorganizowano katolickie parafie, które szybko przejęły też funkcję centrów życia kulturalnego.
Przeczytaj podobne artykuły