Alpy - dolina Aosty
artykuł czytany
3114
razy
SMS do kolegi z IMGW nas ratuje; na wschodzie w Tyrolu powinna być lepsza pogoda, bo tu będzie tylko gorzej. No to bosko! Jedziemy do Austrii! Wszyscy się cieszą, bo uwielbiamy matkę Austrię :. Jedziemy do Otztall, na wymarzone szczyty jednego z kolegów: Schrankogel i Wildspitze (2 co do wysokości szczyt austriacki). Jedziemy, a tu na granicy - cap! - żandarm austriacki chce mandaty od naszych kolegów z konkurencyjnego miasta za "niemanie" pasów. Sytuacja jest skomplikowana, bo koledzy nie mają pieniędzy, a żandarm życzy sobie po 140 € od osoby. Chce, byśmy my za kolegów zapłacili, ale my nie chcemy. Chce kolegów aresztować, a oni na to, że proszę bardzo, można ich aresztować. W końcu żandarm trochę się poddaje, każe gościom zapłacić mandat wysokości 30 € (za dwóch) i jedziemy dalej. Kolegom z konkurencyjnego miasta Austria przestała się podobać...
Pojechaliśmy do Gries pod Schrankogel. W informacji turystycznej dostaliśmy wszelkie informacje o wejściu na szczyt, mapkę... pani nawet zadzwoniła do schroniska z pytaniem czy są miejsca. W cudnej dolinie nad Gries chcą wybudować tamę i elektrownię... Milo, tylko szkoda tak pięknej doliny. Mam nadzieje, że to oprotestują... też się podpisałam przeciw tamie. W schronisku tłok- oaza śpiewa pieśni religijne, a czapa chmur siedzi nisko. Dostajemy miły pokoik tylko dla nas, możemy więc gotować do woli. Miękkie kocyki, czyste wc, a cena za to (ze zniżką dla PZA i DAV) 6 €, czyli tyle ile w Polszcze...
Rano atakujemy- koledzy z konkurencyjnego miasta mieli do nas dotrzeć rano z samochodu, gdzie suszyli przemoczone ubrania. Czekamy na nich pięć minut i ruszamy w górę, może nas dogonią. Świeżego śniegu nasypało jakieś 10 cm, a góra pomimo wysokości, jest z tej strony bezlodowcowa. Po 3 godzinach jesteśmy na szczycie- cudownie! A w Gries przy naszych samochodach chmury. Nie wiem czy koledzy się wysusza... Wildspitze widoczny jest jak na dłoni. Imponujący szczyt! Musimy na niego wyjść! Na dole w schronisku pijemy jeszcze piwko i podziwiamy stada alpejskich krów. Sielanka! Potem szybko schodzimy do auta i na camping. Następnego dnia mamy podjechać pod wypatrzoną w folderach ferratkę, a później pod Wildspitze do miejscowości Vent. Ferratka jest elegancka, trochę za dużo klamer, ale ma to być alternatywa i dla małych i dla dużych. Ferratka kończy się wyjściem na malownicze laki. Austria to piękny kraj!
Ostatni szczyt tego wyjazdu: Wildspitze. Leniuchy jak zwykle podjeżdżamy kolejka i w godzinkę później dochodzimy do schroniska Breslauer Hutte. Schronisko jednak nie jest super, to wielkie gmaszysko, z obskurnymi pokojami. Nam przydzielono stryszek, na którym śmierdziało mokrymi ciuchami i przewijały się tam jakieś typy gadające do późna w nocy. Okropne! Wieczorem, oczywiście zaczął padać śnieg.....Chcieliśmy na Wildspizte wejść ambitnie, ale się nie udało, świeżo posypana droga wejściowa (skalna, mikstowa i wreszcie śnieżna) nie pozwala na wejście, wiec schodzimy do drogi normalnej i w ten sposób zdobywamy Wildspitze. Raz wreszcie udało się nam być pierwszymi na szczycie! Hurra! Widoki piękne, nic nie wskazywało na wieczorną burzę śnieżną, ale wiele wskazuje na to, że jednak dobra pogoda nie będzie trwała długo.
I tak było rzeczywiście. Na następny dzień zaczęło padać... i padało przez tydzień, tak że nawet Innsbruck był zagrożony powodzią. Chyba jednak góry płakały za nami ;-) , bo my za nimi tak. Choć pewno będą to inne szczyty!
Przeczytaj podobne artykuły