Rowerowa podróż do Istambułu - Istambuł 2007
artykuł czytany
1134
razy
W drodze powrotnej, w Bułgarii ostatnią większą miejscowością jaką odwiedziliśmy była Warna. Przed wjazdem do niej, by nie jechać po autostradzie skręciliśmy w mniejszą leśną drogę. Po chwili okazało się, że droga ta była czymś w rodzaju domu publicznego. Od czasu do czasu, któraś z ustawionych gęsto przy poboczu, umalowanych pań mówiła do nas coś po bułgarsku...
W Warnie po raz ostatni podczas wyprawy obejrzeliśmy morze. Granicę bułgarsko-rumuńską przepłynęliśmy promem w miejscowości Silistra. W Rumunii po miesiącu wspólnej jazdy rozłączyliśmy się z Pawłem. W Cluj kupiłem brakujące zapięcie, pompkę i narzędzia. Musiałem jeszcze tylko zaopatrzyć się w mapy. Gdy je kupowałem do księgarni weszło dwóch młodych mężczyzn i dziewczyna. Ku mojemu zaskoczeniu zaczęli mówić do mnie po polsku, pytając czy znam tu dobre miejsce na nocleg. Byłem zdziwiony tym ze rozpoznali we mnie rodaka. Ze sprzedawczynią rozmawiałem przecież po angielsku. Po chwili okazało się, że rozpoznali mnie, ponieważ przy rowerze zobaczyli sakwy "Crosso"! Zaprosili mnie na kawę, chętnie się zgodziłem. Okazało się, że dużo podróżują, także na rowerach.
Wychwalaliśmy zalety sakw Crosso potem rozmowa zeszła na rumuńskie kulinaria. Poleciłem im do spróbowania kilka rzeczy , mi: "salata de icra" czyli krem z ikry śledzia - najtańsze "studenckie" jedzenie. Mici - małe, grillowane kiełbaski z mielonej baraniny i wołowiny. Placki "placinta" występujące w różnych odmianach na słono i słodko, podawane z różnymi dodatkami bądź same ("placinta simpla"), a także domową czekoladę "baton de cacao". Po wypiciu Kawy otrzymałem w prezencie krem do rąk, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy każde w swoją stronę. Noc z 2 na 3 maja była potwornie zimna. Pomimo tego, że włożyłem na siebie wszystkie ubrania to nad ranem i tak byłem potwornie zziębnięty. Na namiocie była gruba warstwa szronu. Niewyspany i przeziębiony postanowiłem, że wrócę do domu pociągiem.
Więcej opowieści znajdziecie w sierpniowym numerze bikeBoard'u (7/2007) oraz na jego stronie internetowej.
Niedługo także więcej zdjęć i dziennik podróży na oficjalnej stronie wyprawy
www.biketrips.ovh.orgPrzeczytaj podobne artykułyfotoreportaż