Ekspedycja Morze Czarne
artykuł czytany
11780
razy
15 października 2004 (dzień 2 Expedycji) [piątek]
0:30
Jesteśmy na Ukrainie! Zaskakuje nas jakość drogi - bez pasów i bez oznakowanego pobocza. Zgodnie z radami przyjaciół dojeżdżamy na pustym baku - bo "paliwo ma być na Ukrainie tańsze o ponad połowę". Po 3 - 5 km od granicy wyłania się zadaszony plac, a na nim ok. 30 pojazdów czekających w kolejce do dystrybutorów. Po ok. 30 minutach nadeszła nasza kolej - lejemy do pełna za 151,25 hrywny (litr ON w cenie 2,75 hrywny) cena wydaje się nam bardzo atrakcyjna 55 litrów paliwa za 23 EUR (to daje litr ON za 1,79 pln)
1:00
Jedziemy dalej w stronę Drohobycza, prędkość maksymalnie 60 km na godzinę - szybsza jazda grozi utratą zawieszenia.
1:15
Moc silnika w naszym Korando stopniowo słabnie - po kolejnych 15 minutach musimy zatrzymać się - obroty spadają niemal do "0" - po chwili silnik sam gaśnie. Sytuacja nie wygląda dobrze: środek nocy, odludne miejsce oraz nieznana przyczyna usterki. Awaria mogła być spowodowana albo uszkodzeniem w wyniku złej jakości dróg albo paliwem, bo tylko to się zmieniło na przestrzeni ostatnich 15-20 km.
2:36
Po kilku wymuszonych przez brak mocy postojach na kolejnej stacji dolewamy 6 litrów benzyny - po uruchomieniu silnik ma przez chwilę większą moc na jakieś 150- 200 metrów potem znowu następuje spadek i samoistne wyłączenie. Musimy wylać z baku paliwo... tylko czym i jak?
10:40
Postanawiamy, że Michał i Andrzej pojadą autobusem lub stopem do Lwowa. Znajdą tam do naszego przyjazdu warsztat, gdzie będziemy mogli naprawić samochód. Michał, który kilka razy był we Lwowie ma swoje stałe miejsce noclegowe u Pana Antoniego, więc nie martwimy się o nocleg. Pytamy o pomoc w napotykanych warsztatach - obsługa, patrząc na nasz samochód rozkłada ręce - to nie wołga czy też moskwicz...
14:50
W każdym napotkanym warsztacie odpowiedź jest ta sama - "u nas takiego nie naprawisz". Decydujemy się na ostatni desperacki krok - znalezienie serwisu mercedesa (silnik Ssangyoung'a jest właśnie Mercedesa). Kierujemy się zgodnie z tablicami reklamowymi do lokalnego dealera Mercedesa, ku naszemu zaskoczeniu po drodze trafimy na warsztat, przed którym stoją głównie mercedesy - nie ma oznaczeń autoryzowanej stacji, ale sprawia wrażenie, że może nam pomogą. Szef warsztatu, rozumiejący dość dobrze po polsku, stwierdza, że przyczyną są zapchane filtry i po ich wymianie wszystko będzie dobrze. Po ok. 45 min filtry są wymienione, a samochód pracuje bez zarzutu. Koszt naprawy to robocizna - 82 hrywny i 57,60 hrywien za części. Drogi we Lwowie są w złym stanie i poza standardowymi dziurami przebiegają przez nie tory tramwajowe, które wystają znacznie ponad powierzchnię. Dodatkowo znacząca część dróg w mieście to pofalowana kostka brukowa. Normą są tu samochody zaparkowane przy lub na lewym pasie drogi - nie na poboczu - jak mówią miejscowi "dla oszczędności przestrzeni". Prawie nie obowiązują pasy dla pieszych, którzy przechodzą w każdym punkcie drogi. Ku naszemu zaskoczeniu nie widać, żeby kierowcom taka "kultura" jazdy przeszkadzała, co więcej nie zauważyliśmy, aby dochodziło tu do stłuczek.
16:20
Docieramy do mieszkania Pana Antoniego. Warunki lokalowe do przyjęcia - mieszkanie usytuowane w kamienicy z końca XIX wieku. Jest nieco zaniedbane, ale czyste.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż