Brzydka Afryka
Geozeta nr 9
artykuł czytany
7646
razy
Łatwo zakochać się w pięknej kobiecie. Łatwo jest także zakochać się w Norwegii czy Nowej Zelandii; łatwo w Indiach i w Maroku. Jednak zakochać się w Środkowej Afryce nie jest tak prosto. Miłość nie zna powodu, a jeśli taki powód istnieje, to już nie ma miłości tylko przyjaźń. Afryka Środkowa jest taką starą brzydką babą, której nie da się lubić... można ją tylko kochać albo od niej odejść.
Nigdy wcześniej nie byłem w "dzikim" kraju. "Dzicz" w Europie zaczyna się za drzewami osłaniającymi przydrożny parking, a w Środkowej Afryce istnieje dosłownie wszędzie. Wszystko co odmienne traktujemy jako "dzikie"... to, co znajduje się poza naszą kulturą, posiada obce uporządkowanie oraz pełni nieznane funkcje. Może nie da się odkryć prawdy o danym kraju tak za pierwszym razem, ale łatwo zauważyć inność. A potem część "inności" obrasta w interpretacje przenoszące ją do normalności.
Jedziemy
Przed wyjazdem poszedłem do dentystki z prośbą, aby tak wyleczył mi zęby, żebym przez co najmniej miesiąc nie miał z nimi kłopotu.
- Wyjeżdża pan?
- Tak.
- A dokąd, jeśli można wiedzieć?
- Do środkowej Afryki.
- A po co?
- Jedziemy szukać złota.
- No, jak pan nie chce, może pan nie mówić.
Nadal była miła, ale już nie tak jak na początku i rozmawialiśmy wyłącznie o zębach...
Wizę do Republiki Środkowoafrykańskiej można dostać w Ambasadzie Francji.
- Już pięć lat tu pracuję i nie przypominam sobie żeby ktoś chciał wizę do tego kraju; a my w ogóle wydajemy te wizy?
- Tak, wy.
Dostałem tę wizę bez kłopotu. Następnego dnia dzwoni kolega i mówi, że nie chcą mu dać wizy, bo nie ma rezerwacji hotelu.
- Ode mnie nie żądali.
- Teraz przypomnieli sobie, że trzeba posiadać rezerwację i ty też musisz ją mieć, gdyż inaczej ja nie dostanę wizy...
Jedziemy
Lotnisko w Paryżu to kolekcja typów ludzkich. Przed oczyma mamy tak doskonałą mieszankę ludzi, iż trudno zgadnąć, że jesteśmy właśnie w Paryżu. Robi się cieplej, już czuć zapach Afryki - beżowy zapach safari i dziewiętnastego wieku. Warto przyglądać się ludziom; mężczyznom w klapkach, dziewczynom w kolorowych sukienkach. Warto obserwować... już widać pewien system, ponieważ zwracają uwagę ci, którzy do niego nie pasują.
Do Bangi przylecieliśmy w niedzielę rano, eleganckim airbusem Air France, który jest większy niż dworzec lotniczy Mpoko. Jest tak dostojny, iż wydaje się, że to lotnisko powinno podstawić się pod samolot. Nie wypada, aby maszyna musiała kołować, gdyż jest to dla niej trochę uwłaczające.
Samolot z Paryża zatrzymuje się po drodze w Ndżamenie. Dla Czadu i Republiki Środkowej Afryki jest to jedyna bezpośrednia łączność z całym, poza afrykańskim światem. Dla obu tych krajów Paryż to już cały świat. Ten samolot to jakby lej - wąski w Bangi i rozszerzający się w Paryżu. Gdy później wysyłałem pocztówki, okazało się, że lotnisko funkcjonuje tylko dwa dni w tygodniu, dokładnie wtedy, gdy przylatuje samolot. Widać, że rzeczywiście służy samolotom, co trudno zauważyć na wielu wspaniałych lotniskach europejskich, dla których samoloty to tylko raczej pretekst niż racja ich istnienia (podobnie jak stacja benzynowa stanowi pretekst dla istnienia sklepu). Lotnisko w Bangi obrasta kurzem, sprzątanym dwa razy w tygodniu. W te dni budzą się bagażowi i celnicy, którzy w kilkadziesiąt minut muszą zarobić na resztę tygodnia.
Na lotnisku od razu straciłem paszport. Jakiś urzędnik mi go zabrał. Inny sprawdził książeczkę szczepień. Już pożegnałem się z paszportem, ale w cudowny sposób się znalazł. Mimo strasznego bałaganu, bagaże odebrałem także bez problemu. Chętnych do ich noszenia było mnóstwo. Wyjechaliśmy z lotniska wynajętą furgonetką. Po drodze mijaliśmy chatki ulepione z gliny. Pomyślałem, że to jakieś szachrajstwo, że na głównej drodze od lotniska do centrum miasta nie mogą w naturalny sposób stać takie domy... to tylko tak, dla turystów... Ale tam wcale nie ma turystów! Te ulepione z laterytowych cegieł domy, z dachem jakby "zerwanym z pobliskiej palmy" to zdecydowanie dominująca architektura w kraju! Stalowa, niesamowicie wymiętoszona blacha jest materiałem, z którego można wybudować wszystko; płot, dom, zagrodę dla świń. Skąd ludzie biorą tak misternie wygniecioną blachę?