Kapitalizm po ujgursku
Geozeta nr 11
artykuł czytany
3666
razy
Ujgur zdąży cię dwa razy sprzedać zanim zorientujesz się co się dzieje. Sztuką jest nie tyle wyprowadzić go w pole, ile choć raz nie zostać przez niego nabranym.
Narodowość ta ma spryt we krwi, a właściwie nie spryt, ale cwaniactwo. Grupa turystów przekonała się o tym, odwiedzając jedną z restauracji w Kaszgarze. Cena za obiad wydawała się zbyt wygórowana, lecz właściciel chętnie ją opuścił chcąc zatrzymać liczną klientelę. Po spożyciu posiłku okazało się jednak, że suma do zapłaty wcale nie uległa zmianie, a uśmiechnięty restaurator kazał protestującym turystom porozmawiać ze swoimi kolegami – kilkunastoosobową grupą tubylców uzbrojoną w bambusowe kije, która w międzyczasie otoczyła stół.
Ujgurzy będący ludem tureckim, który wyznaje islam, są blisko spokrewnieni z Turkmenami zamieszkującymi chiński region autonomiczny Sinciang-Ujgur, znany również pod nazwą Wschodni Turkiestan. Chińczycy zwą go Xinjiang Uygur Zizhiqu, a miejscowi po prostu Ujgurstanem. Będąc największą jednostką administracyjną Państwa Środka i zajmując jego znaczną część, graniczy on z Indiami, Pakistanem, Afganistanem, Tadżykistanem, Kirgistanem, Kazachstanem, Rosją i Mongolią. W liczbie około 7,5 miliona osób Ujgurzy stanowią mniej niż połowę ludności tej prowincji, w której żyją również Chińczycy, Kazachowie, Mongołowie, Kirgizi, Tadżycy i Douganie. Tworzą oni barwną kulturową mozaikę, dzięki czemu region niezbyt przypomina typowe Chiny znane z telewizji. Nielicznymi „cechami wspólnymi” są rowery przemieszczające się zarówno przeznaczonymi dla nich ścieżkami, jak i wszelkimi innymi nadającymi się do jazdy traktami oraz kojarzący się z socrealizmem ubiór mieszkańców. Po ulicach miast Ujgurstanu paradują mężczyźni w siermiężnych garniturach, popularnych w Polsce w latach pięćdziesiątych i czapkach podobnych do tej, którą nosił przewodniczący Mao Tse-tung. Kobiety preferują jaskrawe kolory sukienek i ostry makijaż kojarzący się raczej z rosyjskimi sąsiadkami, choć czasami zakładają stroje typowo ludowe. Wygląd zewnętrzny mieszkańców tej części Chin sugeruje, iż są oni prostymi i łatwowiernymi ludźmi, którzy z trudem wiążą koniec z końcem. Z pewnością częściowo jest to prawdą, jednak wielu zagranicznych turystów było zmuszonych szybko zweryfikować swoje poglądy na ten temat.
Małżeństwo Holendrów chciało dokonać zakupu wody mineralnej, jednak podana przez sprzedawcę cena nieoczekiwanie wzrosła przy zapłacie. ,,Holandia to bogaty kraj” – argumentował biznesmen, chytrze mrużąc oczy – ,,A poza tym, nie mogę wziąć tej wody z powrotem, bo zabrania mi tego religia”. ,,Tak, tak, religia” – kilku podejrzanie wyglądających osobników oderwało spojrzenia od wystawionego na ulicę telewizora, kiwając znacząco głowami.
Tak wygląda chiński kapitalizm w nieco spaczonej, prowincjonalnej odmianie. Zresztą jest on obecny nie tylko wśród drobnych sprzedawców i restauratorów. Za sprawą turystów napędzających koniunkturę, w stutysięcznym Kaszgarze co roku przybywa kilka hoteli. Błyskawicznie rosną też domy mieszkalne, budowane przez 24 godziny na dobę. Wszędzie widać stojące rusztowania i uwijających się robotników. Przewodniczący Mao, spoglądający z wysokości swej statuy, ma w tej sprawie niewiele do powiedzenia. Zawsze był tu obcy i przypominał władzę zaprowadzoną wbrew woli rządzonych. Aktualnie, jego pomnik jest częściowo zasłonięty przez nowe budynki, które „sprytnie zepchnęły” go na jedno z podwórek.
Kapitalizm zawitał nawet do małych wiosek. Niektóre z nich specjalizują się w usługach dla turystów, oferując noclegi w skórzanych jurtach, przejażdżki na wielbłądach oraz sprzedaż wyrabianych na miejscu pamiątek.
Obrotni Ujgurzy wychodzą naprzeciw obcokrajowcom przyrządzając zachodnie potrawy, instalując zachodnie ubikacje w hotelach, a przede wszystkim wyznaczając zachodnie ceny. Dość tani jest za to alkohol – litr miejscowej wódki rozlewanej do plastikowych butelek kosztuje w przeliczeniu około 1,25USD. Niewygórowana suma sprawia, że zakup tego płynu leży w możliwościach finansowych również mniej zamożnych tubylców. Dowodami spożycia są miejscowi mężczyźni smacznie śpiący na miejskich trawnikach. Nikt ich nie niepokoi. Zresztą milicja, w której służą oczywiście wyłącznie Chińczycy, interweniuje jedynie w przypadku zakłócania spokoju publicznego przez szeroko pojętą działalność antypaństwową. Z powodu braku jakichkolwiek stresów funkcjonariusze cały dzień leniwie przechadzają się po ulicach, zaś wieczorami, razem z żołnierzami strzegącymi bezpieczeństwa i integralności kraju, okupują stoły bilardowe stojące na wolnym powietrzu i przy okazji raczą się mocniejszymi trunkami.
Widać ten chiński kapitalizm w wydaniu ujgurskim nie jest wcale taki zły...
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż
»
Tybet
- Tomasz Chojnacki