Czerwona wyspa
artykuł czytany
18300
razy
W okolicach Antsirabesą liczne są piękne jeziora. Do najsłynniejszego z nich, Lac Tritriva można dojechać tylko landroverem bardzo wyboistą drogą lub wędrować pieszo 14 kilometrów. Jednak wysiłek opłaca się. Choć sam brzeg tego kraterowego, położonego w skalnej zapadlinie jeziora jest niedostępny, to urzeka barwa wody (czarna jak atrament) i przedziwny kształt zbliżony do konturów mapy Madagaskaru. Kąpiel w jeziorze uniemożliwiają liczne "fady" (zakazy), związane z wierzeniami malgaskimi, a także względy ekologiczne (status parku narodowego).
W kolejnym mieście Fianarantsoa zatrzymaliśmy się na misji polskich OO. Kamilianów, którzy opiekują się chorymi i pracują w tamtejszym szpitalu. Podwieźli nas oni do legendarnej Marany - kolonii trędowatych, założonej przez polskiego jezuitę, O. Jana Beyzyma, który zmarł w opinii świętości w 1912r. Po jego rychłej już beatyfikacji kościół w Maranie otrzyma rangę sanktuarium. Fianarantsoa jest głównym miastem plemienia Betsileo, które przechowało tradycyjne budownictwo, stroje i zwyczaje.
Stamtąd pojechaliśmy wyboistą drogą do parku narodowego Ranomafana, położonego wśród gór porośniętych lasem deszczowym. Mieszkają tam liczne gatunki lemurów. Jest to jeden z bardziej znanych parków narodowych Madagaskaru. Padający przez cały dzień ulewny deszcz uniemożliwił bardziej szczegółową penetrację. Czas w Ranomafanie spędziliśmy pławiąc się w tamtejszym basenie przy gorących źródłach i na konsumowaniu doskonałych raków dostępnych za grosze.
Następnie skierowaliśmy się dalej na południe, zatrzymując się w parku narodowym Isalo - położonym w otoczeniu nagich, obłych gór i skalistych wąwozów rozciągających się wokół wsi Ranohira, gdzie można tanio (40 tys. FMg, dwie osoby) przenocować. Z kilku tamtejszych tras najciekawsze są dwie. Rano jedzie się landroverem (lub idzie pieszo w obowiązkowym towarzystwie przewodnika) do rezerwatu Canyon des Singes (Wąwóz Lemurów), gdzie w gęsto zalesionym, skalistym kanionie ogląda się z bliska lemury sifaka i katta (te ostatnie z pręgowanymi ogonami) oraz kameleony. Po południu wędruje się pięć kilometrów, wśród kopulastych skał porośniętych endemiczną roślinnością (Pachypodium, aloesy, karłowate baobaby) do Piscine Naturelle - zbiornika wodnego z kaskadą i krystalicznie czystą wodą. Poza samym parkiem Isalo znajdują się trzy grupy skalne o nazwach: Oasis, Królowa Isalo (głowa tej "królowej" oglądana z różnych stron przybiera różne kształty) oraz Okno Skalne, przez które ogląda się wschody i zachody słońca. Okoliczne skały przypominają kształtem hinduskie świątynie.
Następnie dojechaliśmy do największego miasta na południu - Toliara (zabudowanego architekturą kolonialną). Wybraliśmy się na najczęściej odwiedzaną plażę Ifaty, gdzie nocowaliśmy w chacie z liści palmowych, na materacach (2 USD od osoby). Smakowały nam tamtejsze langusty (cały okazały skorupiak za 30 tysięcy FMg). Ifaty słynie z pięknej alei baobabów, które rosną wśród kolczastych suchych zarośli oraz z rafy koralowej odległej (niestety!) od brzegu o około 4 kilometry. Trzeba więc wynajmować (tanio, za około 50 tys. FMg od łodzi) rybacką pirogę - katamaran. Po dopłynięciu do rafy, w czasie odpływu, można stać po pas zanurzonym w wodzie oglądając odległy o kilka kilometrów brzeg lub założywszy maskę oglądać piękny podwodny świat - wielkie korale "talerzowe", barwne rozgwiazdy i całe miriady kolorowych ryb różnego kształtu.
Z Toliara wybraliśmy się do Betioky, głównej osady plemienia Mahafalów, by po drodze obejrzeć ich słynne kamienne grobowce malowane z zewnątrz i zwieńczone drewnianymi rzeźbami kultowymi "alu-alu" oraz rogami i czaszkami zebu. Nie są obiektami zabytkowymi, ale malowane sceny przedstawiają całe życie zmarłego. Można nazwać je "Kaplicami Sykstyńskimi Madagaskaru". Im więcej na grobowcu rogów zebu tym bogatszy był spoczywający w nim zmarły.
Grobowce odgrywają bardzo ważną rolę w życiu Malgaszów. Mieszczą kości przodków. Mało ważne jest życie doczesne, dom, poziom życia, zdrowie czy majątek. Najważniejszy jest rodzinny grobowiec, w którym po śmierci każdy z ludzi znajdzie wyznaczone mu hierarchią miejsce. Największą karą jaka może spotkać Malgasza, na przykład za naruszenie któregoś z bardzo licznych "fad" - zakazów i nakazów obowiązujących w danej grupie etnicznej, jest wykluczenie z grobowca. Kości zmarłych przodków są dla Malgaszy największym skarbem. Gdy jakaś rodzina lub plemię zmuszone jest opuścić swą wioskę pozostawia bez wahania dom i wszystko co w nim jest, zabiera natomiast kości przodków. W nowym miejscu wystawią nowy grobowiec. Jedną z największych uroczystości jest uświęcone wielowiekową tradycją "przewijanie kości", czyli powtórny pogrzeb zmarłego przed 4-5 laty członka rodziny. Dopiero po tym czasie, gdy ciało odpadnie już od kości, uważany jest on za naprawdę zmarłego i urządza mu się tzw. pogrzeb definitywny, połączony z przewijaniem i obmywaniem jego kości, które zamurowuje się w grobowcu. Uroczystości te gromadzą całą społeczność wioskową i trwają kilka dni. Jako wydarzenie radosne (Malgasze zawsze wierzyli w zmartwychwstanie, stąd tak łatwo przyjęli chrześcijaństwo!) połączone są z wielką ucztą, pijaństwem a niekiedy i orgiami seksualnymi. Na naszej trasie często spotykaliśmy takie orszaki pogrzebowe, zawsze poprzedzone narodowymi flagami i grupami muzykantów grających na piszczałkach.
Przeczytaj podobne artykuły