Morze Martwe
artykuł czytany
110629
razy
Do tego, by leżeć na wodzie i czytać gazetę, nie potrzeba dmuchanego materaca. Morze Martwe jest tak słone, że bez trudu unosi na powierzchni nawet największych grubasów. Zawartość w wodzie i powietrzu wielu minerałów powoduje, że od dziesięcioleci przybywają w jego okolicę po urodę i zdrowie turyści z całego świata.
Mimo, że jest styczeń, na brzegu kolorowo kwitną przeróżne krzewy i drzewa. Dodaje to uroku surowemu krajobrazowi złożonemu właściwie tylko z błękitu nieba i wody oraz ciemnożółtej ziemi. Nad taflą wody unosi się lekka mgiełka - skutek parowania. Panuje zupełna cisza - nie ma wiatru, ani fal, które zawsze towarzyszą morskim zbiornikom.
Morze Martwe nie jest w rzeczywistości żadnym morzem, tylko śródlądowym jeziorem usytuowanym w najniższym punkcie Ziemi. Położone jest na 400 metrach poniżej poziomu morza, a w najgłębszym miejscu jego dno obniża się o kolejne 400 metrów. To pierwsze rekordowe liczby. Morze Martwe jest także najbardziej zasolonym zbiornikiem wodnym, wielokrotnie bardziej niż Morze Śródziemne, Pacyfik czy Atlantyk.
Kamieniste dno utrudnia wejście do wody. Trzeba stąpać bardzo powoli, by nie przewrócić się, wygramolenie się z wody nie jest wcale proste, bowiem ma ona taką wyporność, że człowiek zachowuje się jak korek. Najlepiej po zanurzeniu do kolan delikatnie kłaść się na powierzchni i wtedy bez problemu woda unosi nas jak papierową łódkę. Gdy jednak wykonamy nieskoordynowane ruchy, możemy stracić równowagę i obrócić się twarzą do dna, co nie jest zbyt przyjemne. Nie dość, że trudno powrócić do wyjściowej pozycji, to jeszcze oczy przeraźliwie szczypią. Trzeba natychmiast poszukać prysznica z wodą i dokładnie je przemyć. Nie należy absolutnie wchodzić do wody, gdy na ciele są jakieś choćby niewielkie ranki. Możemy bowiem odczuć, na czym polegały średniowieczne tortury polegające na posypywaniu otwartych ran solą...
Mimo wszystko kąpiel w Morzu Martwym to niezapomniana przygoda, o której potem długo się opowiada. Zdjęcia reklamujące ten teren pokazują turystów leżących na powierzchni i czytających gazetę czy przewodniki. Okazuje się, że czytanie w tej pozycji jest i łatwe i przyjemne.
Morze Martwe, po hebrajsku Yam HaMelah (morze soli) ma około 65 km długości i do 18 km szerokości. Poziom wód co roku obniża się mniej więcej o metr. Kiedyś było ono kilkakrotnie większe, a zmiany poziomu wody były zależne wyłącznie od opadów. Naturalną równowagę zakłóciło dopiero stworzenie przez Izrael systemu nawadniającego zasilanego przez rzekę Jordan. Za przykładem Izraela poszła Jordania, która zrealizowała podobny projekt na rzece Yarmuk. Obydwa przedsięwzięcia pozbawiają zbiornik 600 mln metrów sześciennych wody rocznie, co doprowadziło do niemal całkowitego wyschnięcia południowego basenu i skrócenie zbiornika o ponad 25 km.
Chociaż rzeka Jordan oraz wiele źródeł i strumieni codziennie doprowadzają do zbiornika ok. 4 mln ton słodkiej wody, to parowanie w palącym słońcu (latem temperatury osiągają tu do 55 stopni C.) powoduje, że nigdy nie dochodzi do rozcieńczenia gęstej słonej wody. Prawie jedna czwarta jej to substancje rozpuszczone, głównie sól kuchenna, jak również chlorek magnezu, związki potasu, wapnia.
W średniowieczu wierzono, że ptaki nie przelatują nam Morzem Martwym, ponieważ powietrze nad jeziorem jest pełne trujących oparów. Prawdziwym powodem ich nieobecności jest brak pokarmu. Trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek rybę żyjącą w środowisku, w którym zamiast wodnych roślin wyrastają solne słupy. Kto jednak sądzi, że w wodzie tej nie ma żadnego życia, ten się myli. Naukowcy odkryli tu 11 gatunków bakterii, którym służy słone środowisko.
Przeczytaj podobne artykuły