Futbol i muezini - chaotyczne notatki o Syrii i Libanie
Geozeta nr 4
artykuł czytany
5823
razy
Gastarbeiterzy
Libańczycy nie przepadają za Syryjczykami, którzy pracując na czarno i za mniejsze pieniądze wyraźnie zwiększają konkurencję na rynku pracy.
Bejrut
Poza reprezentacyjnym nadmorskim deptakiem, "Paryż Bliskiego Wschodu" sprawia wyjątkowo przygnębiające wrażenie. Skutki wojny widać niemal na każdym kroku - zrujnowane domy straszą dziurami po pociskach, wiele ulic pozbawionych jest chodników, a obecność transporterów opancerzonych na ulicach miasta z pewnością nie działa relaksująco, choć jest na swój sposób intrygująca. Właściwie Bejrut przypomina dziś wielki plac budowy. Wśród pyłu i porozrzucanych wszędzie materiałów budowlanych kręcą się hałaśliwi robotnicy. Młodzi Libańczycy noszą modne ubrania, piją piwo w Hard Rock Cafe, jedzą hamburgery w fast-foodach i obnoszą się ze swoimi komórkami - chcą żyć normalnie. Dla nich wojna skończyła się prawie dziesięć lat temu.
Formalności
Jednorazowa libańska wiza kosztuje 20$. Nie można jej kupić na granicy, a oczekiwanie na rozpatrzenie podania (nie zawsze pozytywne) może trwać nawet 3 miesiące. Dobrze jest załatwić sobie wcześniej wizę syryjską (jednorazowa 28$, wielokrotna 47$, dla grup ponad 10-cio osobowych bezpłatnie, formalności ok. 3 dni, ale nie na granicy). Ponieważ do uzyskania libańskiej wizy potrzebne jest zaświadczenie o zatrudnieniu, studenci powinni dołączyć pismo z wydziału potwierdzające ich tożsamość i naukowe aspiracje. Izraelska pieczątka w paszporcie uniemożliwia wjazd zarówno do Syrii, jak i do Libanu.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż
»
Syria
- Piotr Kotkowski