Kirgiz nie schodzi z konia
artykuł czytany
2799
razy
Jeśli chcesz poznać kraj, idź na bazar
Bazar w Oszu, największy bazar w Azji Środkowe, ciągnie się wzdłuż rzeki Ak-Buura. Kręci w nosie od egzotycznych przypraw: rajhan, zambai, żyra; dziesięć rodzajów sproszkowanej papryki - od pomarańczowej do brązowej. Tylko tu można kupić inżyr - świeże figi. Trzeba zjeść je na miejscu, bo jutro już nie będą dobre. Samsy (mięso lub ziemniaki w cieście pieczone w glinianych piecach - tandyrach) można dostać też tylko na oszskim bazarze. Proszę o dokładkę, po której mam rozstrój żołądka. Nic dziwnego. Sposób, w jaki handluje się tu mięsem budzi raczej obrzydzenie europejskiego mieszczucha. Odcięta na moich oczach, ociekająca krwią głowa barana ląduje na ladzie. Ustawia się kolejka chętnych.
Rozglądam się za kołpakami (tradycyjnymi czapkami kirgiskimi), za piałkami i szyrdakami. Trzeba uważać, żeby nie kupić podróbki. Prawdziwe szyrdaki są tkane ręcznie. Harmider, wrzawa, krzyki, dźwięki instrumentów ludowych, mieszanina zapachów i smaków - tu na południu Kirgizji jest więcej Uzbeków, więc rzucają się w oczy uzbeckie tiubitejki.
"Daj każdemu Kirgizowi po jednej górze, jeszcze gór zostanie"
W słowach Mirłana, taksówkarza z Kerben, nie ma chyba przesady. Obszar trochę większy od Austrii i Węgier razem wziętych w 94% stanowią góry (na północy Tien-szan, na południu Pamir). Połowa sięga 3000 m n.p.m. Na 3/4 szczytów zalega wieczny śnieg. Na tym obszarze żyje niecałe pięć milionów Kirgizów. Taka Szwajcaria Azji Centralnej. Tien-szan to chińska nazwa - znaczy Niebiańskie góry. Właśnie na granicy z Chinami skupiły się najwyższe szczyty: Pik Pobiedy (7439 m n.p.m.), marmurowy wierzchołek Chan Tengri (7010 m n.p.m.), Pik Czapajewa (6371 m n.p.m.) i Pik Gorkiego (6050 m n.p.m.).
W kirgiskich górach łatwo zabłądzić. Nie ma oznakowanych szlaków, nawet na terenie parków narodowych, takich jak Sary-Czelek albo Dżeti Ogöz. Przy odrobinie szczęścia natkniemy się na sztucznie usypane stożki kamieni, które spostrzegawczym wyznaczą kierunek marszu. Dodatkowym utrudnieniem i zmorą dla turysty są niezliczone ścieżki wydeptane przez stada baranów i krów, pasących się na stokach. Nie ma schronisk, z rzadka turbazy lub alplagery. Na szczęście są jurty i gościnni pasterze.
Nie tylko góry
Ten kraj nomadów ma wiele do zaoferowania fanatykom trekingu i alpinizmu oraz szukającym kontaktu z dziką przyrodą, nietkniętą plastikową cywilizacją (w Kirgizji nie ma Mc Donald'sa!). Ubogi jest natomiast w perły architektury. Mimo to warto na kilka dni zejść ze szlaków, aby zwiedzić Biszkek, Karakoł, Osz, Tałas czy Dżalalabad. Oprócz typowej sowieckiej zabudowy - szarych, zaniedbanych budynków, niezliczonych pomników Lenina i dziurawych chodników - odnajdujemy ślady prehistorii: petroglify - naskalne rysunki datowane na 500 lat p.n.e. w Czołpon Ata, grobowiec Manasa w Tałas, wieżę Burana z XI w n.e. niedaleko Tokmak i górę Sulejmana - miejsce pielgrzymek muzułmanów w Oszu.
Przeczytaj podobne artykuły