Islamska Republika Pakistanu
artykuł czytany
10107
razy
Góry Margala
Wyruszamy w góry, do miejsca zwanego Murree. Przez pierwsze kilkanaście kilometrów mkniemy autostradą, która zupełnie nie odbiega od zachodnioeuropejskich standardów, trzeba tylko uważać na rowerzystów i bydło, które wieśniacy przeprowadzają od czasu do czasu na drugą stronę drogi. Raz po raz przejeżdżamy koło policyjnych punktów kontroli. Na jednym z nich zatrzymują nas funkcjonariusze. Sprawdzają dokumenty, bagażnik, potem skrytki w samochodzie. Każą wysiąść. Rozmowa odbywa się w Urdu. Rozumiem tylko jak Waleed tłumaczy im, że jestem z Polski. Europejczyk? - zagaduje jeden z policjantów nienajgorszym angielskim - więc pewnie lubisz się napić? - śmieje się. Chciałbyś coś kupić? Whisky, piwo, wódkę?
Na wszelki wypadek odpowiadam, że jestem abstynentem, nie wiem, czy rzeczywiście chciał mi zaoferować alkohol, czy może czekał tylko na okazję, żeby mnie zamknąć. Korupcja tutaj, to forma działania aparatu państwowego. Co by się stało, gdyby znaleźli w samochodzie narkotyki lub broń? To zależy od ich humoru - odpowiada Waji - może tylko pogroziliby palcem i puścili wolno, może bez słowa zabraliby nas na komisariat i tam albo zamknęli, albo wymusili łapówkę. Jej wysokość to również sprawa ich dobrej woli, chociaż istnieją pewne stawki za poszczególne przestępstwa, np. picie piwa, kosztuje muzułmanina około 2000 rupi (jakieś 120 złotych).
Jedziemy dalej, kończy się autostrada i zaczyna zwykła droga. Wokół nas rozpościera się wspaniały widok. Malownicze skaliste góry, zielone doliny, gdzieś daleko wieżowce Islamabadu i ruchliwa autostrada, wszystko to komponuję się w cudowny obraz orientu, na teren którego wkroczyła cywilizacja zachodu.
Dojeżdżamy do pensjonatu Cecil położonego na wysokości około 8000 stóp (ok. 2000 metrów). Pensjonat wygląda elegancko i nowocześnie. Z okien naszego pokoju rozpościera się wspaniały górski krajobraz, nie jest zbyt czysto, ale magia tego miejsca i gościnność obsługi rekompensują wszystko.
Lahore
Lahore to miasto położone w sercu Pendżabu, było niegdyś stolicą imperialnej władzy na subkontynencie. Niewiadomo dokładnie kiedy zostało założone. Różne źródła podaję różne daty, w dodatku nazwą Lohore określano niegdyś kilka miast na tym terenie. Jedno jest pewne, jego kariera zaczęła się w XI wieku, po podboju północnych Indii przez Mahmuda z Ghazany, który rozbudował Lahorski fort, obsadził garnizonem i poszedł dalej nawracać bogate hinduskie miasta na wiarę proroka. Historia Pendżabu pełna jest konfliktów ras i kultur, interesów i ideologii, tolerancji i terroru. Okresy wspaniałego rozkwitu sztuki, rzemiosła i gospodarki przeplatają się ciągle z wojennym pustoszeniem, rzezią, rabunkiem i głodem.
Dolina Indusu otwiera drogę na półwysep, najeźdźcy aby dostać się w dolinę Gangesu musieli podbić Pendżab. Lahore pierwsze padało łupem, to tłumaczy ufortyfikowanie miasta. Lahorski Fort został wybudowany ok. XI wieku. Kolejni najeźdźcy burzyli go aby go zdobyć i umacniali by móc się w nim skutecznie bronić. W 1560 Akbar (wnuk Babura, wielkiego wojownika, założyciela dynastii Wielkich Mogołów) rozbudował fort. Wybudował wokół niego mur, tworzący prostokąt o wymiarach 380 na 330 metrów. To właściwie ufortyfikowane miasteczko w którym znajdują się między innymi pałace i wspaniały meczet. Budowla będąca synkretyzmem perskiego i hinduskiego stylu została wpisane na listę zabytków dziedzictwa światowego UNESCO. Fort podzielony jest na dwie części. Część "prywatna" (pałace) oraz część administracyjna, w której odbywały się między innymi audiencje. Znajdujący się tam meczet, jest największym na subkontynencie (pod względem wielkości, pod względem ilości wiernych których może pomieścić ustępuje tylko meczetowi Faisal). Meczet został zbudowany za czasów świetności dynastii Mogołów przez Shaha Jahana. Do jego dekoracji użyto czerwonego piaskowca i białego marmuru. Jest ogrodzony murem, na którego rogach stoją cztery minarety będące najwyższymi budowlami w okolicy. Wnętrze zdominowane jest przez malowidła o motywach kwiatowych, a cała posadzka została wykonana z białego marmuru.
Nocne rande-vouz
Waleed i Rouge mieszkają na tej samej ulicy. Znają się od dziecka, chociaż ani razu ze sobą nie rozmawiali. W kraju Islamskim to zabronione. Chłopcom nie wolno w żaden sposób nawiązywać kontaktów z dziewczętami. Uczą się w osobnych szkołach, puby i dyskoteki znają tylko z telewizji. Kiedy mijają się na ulicy, dziewczyna zawstydzona spuszcza głowę i nie patrzy chłopakowi w oczy, tak została wychowana, nie wolno jej w żaden sposób prowokować mężczyzny. Mimo to Walled i Rouge spotykają się co noc. Zawsze w tym samym miejscu, na dachu jednego z domów. Tutaj są bezpieczni, z dala od oczu ludzi, od rygorystycznych praw Islamu, od pakistańskiej biedy i problemów mieszkańców kraju trzeciego świata. Tutaj spotykają się ich oczy, ich dłonie splatają w miłosnym uścisku, a usta nieśmiało szepczą słowa, które gdzieś w ciszy niesie suchy azjatycki wiatr. On nigdy jej nie pocałuje, Ona o to nie poprosi. Bardziej intymny kontakt jest możliwy dopiero po ślubie. Ciało kobiety jest rzeczą święta, za naruszenie jej godności może spotkać wysoka kara. Kobiecie nie przystoi prowokować mężczyzny spojrzeniem, ubiorem odsłaniającym choćby fragment ciała czy nawet (a może zwłaszcza) niewinnym uśmiechem.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż