Liptowskie Tatry
artykuł czytany
3722
razy
Na Słowacji poza terenami traktowanymi jako kanony turystyki zorganizowanej - czyli między innymi w otoczeniu Tatr Zachodnich komunikacja publiczna istnieje tylko w szczątkowej postaci. Kilkugodzinne oczekiwanie na autobus jest na porządku dziennym. Alternatywą jest własny samochód -- drogi są dobre, a włamania do pojazdów i kradzieże nie są tak popularne, jak w Polsce. Jest to prawdziwy raj dla turystów pieszych.
Zwiedzanie liptowskich Tatr Zachodnich jest swoistą szkołą survivalu. O noclegi nie jest łatwo - schronisk i domów wycieczkowych brak, a kwatery prywatne najchętniej przyjmują niemieckojęzycznych myśliwych. W podtatrzańskich wioskach sklepy są czynne tylko przez kilka godzin i zwykle kończą pracę wczesnym popołudniem. Nawet w większych ośrodkach, takich jak Liptowski Mikulasz, życie handlowe zamiera o godzinie 18.00. Dlatego o aprowizację trzeba się wcześniej zatroszczyć i nosić ze sobą zapasy. W wiejskich karczmach i barach często nie oferuje się posiłków. Nie brak w nich za to napojów, głównie alkoholowych, z obowiązkowym piwem na pierwszym miejscu.
Liptowska część Tatr Zachodnich
Patrząc w pogodny letni dzień na przepełnioną asfaltową drogę do Morskiego Oka, z trudem można sobie wyobrazić, że nieopodal istnieją takie obszary, gdzie czas zatrzymał się przed wiekami. Gdzie jedynym piętnem cywilizacyjnym są rzadko odwiedzane, zarastające szlaki turystyczne o wyblakłych ze starości znakach. Jedno z nich znajduje się na południowo-zachodnim krańcu tatrzańskiego łańcucha. Jest nim liptowska część Tatr Zachodnich.
Nie ma tu dużych schronisk turystycznych, trudno o nocleg w podtatrzańskich miejscowościach. Brak nawet barów i bufetów, gdzie można posilić się po trudach górskiej wycieczki. To raj dla tych, którzy w górach nie szukają komfortu, a nad wygody modnych i hałaśliwych kurortów przedkładają możliwość swobodnego obcowania z dziką przyrodą górską, oddychania krystalicznie czystym powietrzem i słuchania dzwoniącej w uszach ciszy.
Tu każdy prawdziwy turysta górski znajdzie coś dla siebie. Tak samo zadowoleni będą miłośnicy podniebnych wędrówek urwistymi graniami o znacznych trudnościach, jak i ci, którzy uwielbiają cieniste, pierwotne lasy, w których łatwo o spotkanie z dzikimi zwierzętami. Nie brak skąpanych w słońcu górskich łąk z ukrytymi wśród głębokich pachnących traw oczkami wodnymi i jeziorami ze spokojną, niezwykle czystą wodą.
Południowo-zachodni kraniec Tatr od leżących dalej na zachodzie Gór Choczańskich jest oddzielony Doliną Kwaczańską. Ma ona na kilkukilometrowym odcinku postać wąskiego wąwozu z urwistymi, wapiennymi ścianami o ponad stumetrowej wysokości. Górna część doliny, zwana Doliną Huciańską od leżącej na jej dnie miejscowości Huty, jest całkowitym przeciwieństwem części dolnej. Tu urwiste ściany ustępują miejsca łagodnie nachylonym łąkom i polom uprawnym. W miejscu, gdzie kończy się wąwóz, znajdują się Obłazy - jedyny w swoim rodzaju skansen maszyn i urządzeń, zasilanych energią wodną. Tartak i młyn o rodowodzie, sięgającym początków XIX wieku, pracowały jeszcze na początku lat 70. minionego stulecia. Dopiero niedawno uznano je za zabytki i pieczołowicie odrestaurowano. Wieś Huty, założona przez polskich osadników, słynęła przed wiekami ze znakomitych wyrobów szklarskich. Jej lata świetności już dawno minęły. Kilkuset mieszkańców utrzymuje się głównie z hodowli i uprawy roli.
Północna granica liptowskiej części Tatr Zachodnich ciągnie się główną granią tatrzańską od Huciańskiej Przełęczy (ok. 905 m n.p.m.) na zachodzie do przełęczy Liliowe (1947 m n.p.m.). Na znacznym odcinku wiedzie nią szlak turystyczny o trudnościach miejscami porównywalnymi z osławioną Orlą Percią, a nawet większymi. Szlak ten zaczyna się już w Kwaczanach w Dolinie Kwaczańskiej, ale pierwsze trudności pojawiają się na nim dopiero w rejonie Siwego Wierchu (1805 m n.p.m.). Można na niego wejść lub go opuścić, choćby w razie załamania pogody, w wielu miejscach. Choć jego długość od Huciańskiej Przełęczy do Pyszniańskiej Przełęczy (ok. 1790 m n.p.m.) wynosi niewiele ponad 20 km, na pokonanie go potrzeba prawie 25 godzin, a więc jest to wycieczka dwudniowa. Poszukiwaczy ciekawostek z pewnością zainteresuje osobliwa eksterytorialność tego szlaku między Wołowcem (2063 m n.p.m.) i Gaborową Przełęczą (1938 m n.p.m.). Jest on dostępny tak samo od polskiej jak i słowackiej strony bez żadnych formalności.
Liptowska część Tatr Zachodnich jest krainą pełną niespodzianek, sprzeczności i paradoksów. Jej zwiedzanie nie jest, z całą pewnością, godne polecenia osobom kierującym się w życiu suchą logiką. Przykładem jest Dolina Sucha Sielnicka, leżąca tuż przy Liptowskich Matiaszowcach. Mimo, że w jej głąb wiedzie solidna droga jezdna, turyści mają tu wstęp surowo zakazany. Za to myśliwi, drwale i kierowcy wielkich ciężarówek wywożących dłużyce są gośćmi mile widzianymi. Podobna, choć lepiej utrzymana droga asfaltowa wiedzie Doliną Żarską do niewielkiego schroniska turystycznego. Liczni szczęśliwcy, którzy zaprzyjaźnili się z odpowiednimi osobami, mogą nawet dojechać do niego własnymi samochodami, mimo ustawionych w wylocie doliny znaków zakazu ruchu wszelkich pojazdów. Co kraj, to obyczaj.
Przeczytaj podobne artykuły