Finlandia
artykuł czytany
10128
razy
Jaka jest ta Finlandia? Jak tam jest? To pytanie nurtowało mnie od szkoły podstawowej. Chciałem tam pojechać już od czwartej czy piątej klasy, kiedy zobaczyłem zdjęcie w podręczniku do geografii. Wreszcie udało się! Po trwających jakiś czas przygotowaniach wybrałem się w samotną wędrówkę po fińskiej Laponii, za kołem podbiegunowym. Jako cel wybrałem sobie Park Narodowy Pallas – Ounastunturi, a następnie planowałem pojechać do drugiego parku – Lemmenjoki. Ale... zacznijmy od początku.
Dostać się do Finlandii z Polski to nie lada trudność. Nie kursują żadne promy, a jedyna droga morska prowadzi przez Szwecję lub Niemcy. Koleją również się nie dojedzie. Co ciekawe, nie ma nawet pociągu do Tallina, skąd do Helsinek już niedaleko.
Ja wybrałem się z Warszawy do stolicy Estonii autokarem, który kursuje raz w tygodniu. Podróż trwa całą noc, a ostatni przystanek autokaru jest w porcie, z którego odchodzą promy między innymi do Helsinek. Tutaj szybko kupiłem bilet i wsiadłem na prom "Meloodia" o 15.30 i po 4,5 godzinach byłem w Helsinkach. Warto dodać, że samo wpływanie do portu jest szalenie ciekawe. Prom przepływa niekiedy przez bardzo wąskie kanały pomiędzy wysepkami otaczającymi miasto od południa. Jest ich naprawdę mnóstwo! (http://www.tallink.fi/en/index.html).
W stolicy Finlandii długo nie zabawiłem. Powędrowałem przez centrum miasta i w miarę szybko znalazłem dworzec kolejowy. Tutaj niestety zostałem niemile zaskoczony. Okazało się, że koleje fińskie nie przewidują zniżek dla studentów z innych krajów, bez ważnej międzynarodowej legitymacji studenckiej. Udałem się więc na dworzec autobusowy, lecz szybko zmieniłem decyzję po tym, kiedy dowiedziałem się, że bilety są jeszcze droższe. Ostatecznie, za podróż koleją z Helsinek do Rovaniemi zapłaciłem 70 €. Cena ta była jednak adekwatna do warunków i czasu podróży. Pociąg jechał od godziny 22.30 do 10.55, czyli ponad 12 godzin i było naprawdę bardzo przyjemnie. Bez porównania z polskimi ekspresami. (http://www.vr.fi/heo/eng/).
Rovaniemi leży praktycznie na kole podbiegunowym. Jest to miasto świętego Mikołaja, którego jednak nie widziałem. Obok stacji kolejowej jest plac, na którym zatrzymują się autokary jadące na daleką północ. Do jednego z nich wsiadłem i pojechałem do Muonio. Dalej autokar przekracza granicę ze Szwecją. Po drodze rozmawiałem z Duńczykiem mieszkającym w Norwegii a pracującym w Finlandii. Pytałem, jak wygląda ta trasa zimą. Odparł, że pług przejeżdża raz na dwa dni, jednak mimo to Finowie nie mają z przejazdem większych problemów (jak oni to robią ?!). Powiedział też, że jeśli kierowca widzi zaspę na drodze, to nie powinien przez nią przejeżdżać, bo może to być po prostu śpiący renifer. Po drodze, przy szosie zobaczyłem właśnie pierwsze renifery. W Muonio, w centrum informacji turystycznej zaopatrzyłem się w odpowiednią (tak mi się wtedy wydawało) mapę, po czym autostopem udałem się w okolice hotelu Pallas. (http://www.metsa.fi/natural/nationalparks/pallas-ounastunturi/index.htm)
Trzeba w tym miejscu podkreślić, że z podróżowaniem "stopem" w Finlandii nie ma większego problemu, chyba że jesteśmy na bocznych drogach na północy, gdzie rzadko jeżdżą samochody (czego doświadczyłem później). Przy hotelu Pallas, gdzie zaczyna się szlak wiodący na północ przez Park Narodowy Pallas – Ounastunturi zatrzymałem się, żeby przejrzeć dokładniej mapę i przygotować się. Tutaj spotkałem trzech Finów, którzy popijając piwo rozmawiali w zupełnie niezrozumiałym języku zapewne o przebytej podróży. Widać było, że wrócili z parku, więc spytałem po angielsku. Nie myliłem się, a drążąc temat, wypytałem o szczegóły. Dowiedziałem się, że na kilku dłuższych odcinkach szlaku nie ma źródeł wody, więc trzeba się w nią zaopatrzyć i mieć zapas. Powiedzieli mi również, że można spać w schroniskach, małych drewnianych domkach ogólnodostępnych dla turystów, bez konieczności rozbijania namiotu. Zadziwił mnie panujący w nich porządek. W środku jest kuchenka gazowa, duży kominek, naczynia i miejsce do spania, a to wszystko za darmo.
Przed moim odejściem spytali jaką mam mapę. Okazało się, że nie jest ona zbyt przydatna, bo brakuje dużej części parku. Na miejscu nie można było kupić odpowiedniej (były tylko takie, jaką miałem), więc zrobili kserokopię swojej. Oto kolejny przykład gościnności i uprzejmości Finów. Mając już odpowiednie mapy wyruszyłem szlakiem w kierunku północnym.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż