Uśmiech Prowansji
artykuł czytany
4504
razy
Moja Marsylia
Docieram do serca Prowansji, pokonuję trasę: Wrocław – Monachium – Marsylia. Odprawa w Monachium trwa dość szybko, natomiast długie czekanie na swój bagaż na lotnisku w Marsylii jest dość irytujące. Pierwszy dzień pobytu na Lazurowym Wybrzeżu nie jest udany. Pada deszcz, jest chłodno. Myślę: prowansalski październik z typowo polskim klimatem. Późnym popołudniem udaję się do Starego Portu (Vieux Port), jednak silny Mistral sprawia, że na-tychmiast zapominam o długim spacerze.
Marsylia pełna jest kontrastów i sprzeczności. Bogate miasto ze słynnymi zabytkami i wspa-niałą architekturą. Prowansalczycy z dumą mówią, że ich stolicą jest wielka Marsylia. Wśród obcokrajowców miasto nie ma dobrej opinii. Żyje tu bardzo dużo imigrantów, z różnych części świata, w ich "dzielnicach" panuje bieda, napady są codziennością. Mieszkańcy Marsylii doskonale wiedzą, jakich tras unikać, by nie zostać napadniętym lub pobitym (niebezpiecznie jest wieczorem na słynnym La Canebière). Okolice Starego Portu bez wątpienia posiadają swoją magię. Statki, tawerny, bary. Życie tętni tu nawet nocą, jednak przebywając w porto-wej dzielnicy należy zachować ostrożność, gdyż po zmroku robi się niebezpiecznie. Pierwsze dni w Marsylii poświęcam na zwiedzanie, w myśl zasady: dotrzeć wszędzie, zapamiętać wszystko, zobaczyć jak najwięcej. Choć jesień jest wyjątkowo zimna, nie zniechęcam się. Zwiedzam najważniejsze punkty Marsylii, jest ich naprawdę dużo. Cieszę się, że mam czas i nieprzemakalną kurtkę; lekki deszcz pada niemal codziennie. Pozytywne wrażenie wywiera na mnie Bazylika Notre–Dame de la Garde. Utrzymana w stylu bizantyjskim budowla, wyróżnia się kolorowymi marmurami, ściennymi zdobieniami i bogatym wnętrzem (płaskorzeźby, kolory, przepych). Do bazyliki Notre Dame pielgrzymują wierni z różnych regionów Francji i świata. Kolejnym miejscem – symbolem Marsylii - jest Zamek If. Aleksander Dumas w swojej książce "Hrabia Monte Christo" (Le Comte de Monte-Cristo) opisuje tragedię bohatera nie-słusznie skazanego na pobyt w więzieniu. Lata spędzone na Zamku If wywierają na Edmundzie trwały ślad, po opuszczeniu miejsca swego upokorzenia zmienia się w brutalnego i pełnego żądzy zemsty człowieka. Zamek If nie wyróżnia się skomplikowanym planem architektonicznym, prawie nie posiada okien, jest jednym z najbardziej tajemniczych i mrocz-nych zamków na terenie Francji. Zwiedzając Marsylię nie sposób nie dotrzeć do Musée d’Histoire de Marseille. Dokumenty, przedmioty z dawnych lat, przyciągają uwagę każdego turysty, wzbudzając ciekawość. Marsylskie muzea posiadają interesujące eksponaty. Musée du Vieux Marseille przypomina o dawnej Marsylii, zwiedzający mogą obejrzeć m.in. stare meble, przedmioty potrzebne w codziennym życiu. Przemierzając miasto warto zatrzymać się w Musée d’Archéologie Mediterranéenne oraz w Musée des Arts Africains. Jednak na mnie największe wrażenie robi Musée Cantini. Eksponaty przedstawiają sztukę współczesną w niezwykle ciekawy sposób. Turyści mogą podziwiać dzieła m.in.: Dufy’ego, Picassa, Du-buffeta, Matisse’a, Deraina. Prowansalczycy szczególną sympatią darzą Musée d’Histoire Naturelle oraz Musée des Beaux-Arts, które posiada największe zbiory malarstwa, rysunków i rzeźb.
W mojej pamięci na zawsze pozostanie jedna z najbardziej majestatycznych budowli Południowej Francji - Nouvelle Cathedrale. Przebywając na Lazurowym Wybrzeżu stykam się po raz pierwszy z twórczością Markiza de Sade. Poznaję dialekt prowansalski, tradycje i zwyczaje mieszkańców. Marsylczycy to ludzie otwarci i spontaniczni, nie boją się porażek, są przekonani o swojej nieomylności. Marsylia pełna jest smaków i zapachów. Lawenda, tymianek, przyprawy. Kuchnia prowansalska jest smaczna i zróżnicowana. Jej podstawę stanowią ryby, oliwa, warzywa, owoce i zioła prowansalskie. Dla mnie bezkonkurencyjna jest soupe au pistou, tradycyjna prowansalska zupa z dużą ilością bazylii. Każdego dnia poznaję Marsylię po smakach i zapachach, cała ta różnorodność sprawia, że coraz bardziej zaczynam lubić to miasto.
Dwa dni to za mało - Nicea
Odległość między Marsylią a Niceą wynosi 200 km. W Nicei spędzam tylko dwa dni, mój francuski przewodnik powtarza: to miasto nikomu nie da się poznać. Brzmi tajemniczo, nabieram jeszcze większej ochoty na zwiedzanie, choć wiem, że dwa dni bardzo szybko miną. Przemierzanie stolicy Lazurowego Wybrzeża rozpoczynamy od zaułków Vieux Nice (stara Nicea). Duże wrażenie robią na mnie kościoły i słynna Chapelle de la Miséricorde (Kaplica Miłosierdzia), znajdująca się w popularnej dzielnicy Cours Saleya.
Jest piękna pogoda, świeci słońce, na ulicach spacerują ludzie. Czas płynie nieubłaganie, staramy się wszędzie dotrzeć. Pierwszego dnia późnym popołudniem, mimo zmęczenia, wyruszamy w kierunku Promenade des Anglais. Na bulwarze spacerowym robimy kilka pamiątkowych zdjęć, zatrzymujemy widoki w kadrze, śmiejemy się. Zbliża się wieczór, wracamy do hotelu. Szczegółowo szkicujemy rozkład zwiedzania na następny dzień.
Następnego dnia wstaję o 6 rano. W Polsce o tej porze roku jest zimno i niezbyt przyjemnie. W Nicei zimy są łagodne, mało odczuwalne dla mieszkańców i turystów. Po śniadaniu udajemy się do La Colline du Chateau (Wzgórze Zamkowe). Widzimy prawie całą Niceę. Krajobrazy są imponujące! Późnym popołudniem udajemy się do dzielnicy Cimiez. Podziwiamy zachowane ruiny starożytnego miasta rzymskiego oraz resztki term. Na wizytę w muzeach zabrakło czasu. Wyjeżdżamy z Nicei, Vincent pyta: Kiedy znowu przyjedziemy do Nicei? Odpowiadam: Niebawem.
"Kto widział Paryż, a nie widział Cassis, ten nic nie widział" – oficjalna dewiza Cassis
Od mojego przyjazdu na Lazurowe Wybrzeże upłynęło już trochę czasu, codziennie studiuję mapę południowej Francji w poszukiwaniu jakiegoś niezwykłego miejsca. Punktów godnych zobaczenia jest pod dostatkiem, dochodzę do wniosku, że udam się do Cassis. Zainteresowanie wzbudza dewiza miasta, postanawiam przekonać się, czy rzeczywiście Cassis może konkurować z francuską stolicą.
Przeczytaj podobne artykuły