Grażyna Bielawska, Krzysztof Bielawski
Dzika Korsyka
artykuł czytany
27657
razy
Dlaczego wybraliśmy się na Korsykę? Między innymi dlatego, że nie był tam wcześniej nikt z naszych znajomych, a w księgarniach trudno znaleźć jakiekolwiek polskojęzyczne przewodniki o tej wyspie. Z informacji dostępnych głównie we francuskich zasobach internetowych wiedzieliśmy natomiast, że wyspa jest piękna. Już starożytni żeglarze greccy nazywali ją Kaliste („najpiękniejsza”).
Na Korsykę dostaliśmy się przez Włochy. Po podróży autokarem i pociągami, z przerwami w Wenecji, Florencji, Pizie, dotarliśmy do ogromnego portu promowego w Livorno. Z Livorno regularne połączenia promowe obsługują dwie firmy: Corsica and Sardinia Ferries oraz Moby Lines. My wybraliśmy tą pierwszą – oferowała więcej rejsów, a jednocześnie była trochę tańsza. Bilety kupiliśmy jeszcze w Polsce. Koszt biletu dla dwóch osób w obie strony ze wszystkimi taksami portowymi (a stanowią one znaczącą cześć ceny) wyniósł 198 DEM.
Czterogodzinny rejs już sam w sobie okazał się atrakcją – prom był nowoczesny, morze spokojne, a słońce ani razu nie schowało się za chmury. W oddali widać było włoskie wyspy Capraia i Elba, a po trzech godzinach zza horyzontu zaczęła wyłaniać się zielona góra.... To była Korsyka. Na jej zboczu widać było już miasto Bastia.
Bastia jest o wiele przyjemniejsza, niż wynikałoby to z przewodników, choć tak naprawdę warto tu spędzić najwyżej jeden dzień. Zaraz po opuszczeniu portu wychodzi się na ogromny, otoczony starymi palmami i platanami Plac St. Nicholas, gdzie po południu można – siedząc w jednej z wielu kafejek – obserwować grających w kule. My udaliśmy się na dwugodzinny spacer - przez malowniczy stary port, starówkę z wąskimi uliczkami, nad którymi wysoko przeciągnięte były sznury z suszącym się praniem; aż po Cytadelę, z której widać wspaniałą panoramę miasta. Bastia jest dużym miastem, z wieloma sklepami i niezliczoną ilością restauracji. Jest to również ważny węzeł komunikacyjny, z lotniskiem, portem promowym, dworcem kolejowym i kilkoma firmami, prowadzącymi lokalne linie autobusowe. Jeśli jednak szukasz odpoczynku z dala od zgiełku cywilizacji, musisz pojechać dalej na północ – co też i my uczyniliśmy.
Na Korsyce zatrzymaliśmy się w gościnnym Maison St. Hyacinthe. Jest to hotel znajdujący się sześć kilometrów od Bastii, dwa kilometry od miasteczka Miomo. Od dwóch lat hotel prowadzą polskie siostry zakonne. Maison St. Hyacinthe położony jest w górach na terenie rajskiego trzyhektarowego ogrodu ze starymi palmami i stuletnimi drzewami oliwnymi. Okazał się prawdziwą oazą ciszy i spokoju, a tego właśnie szukaliśmy. Za pokój dwuosobowy z wyżywieniem dwa razy dziennie płaciliśmy we wrześniu 2001 roku 360 FRF, co – jak na Korsykę – jest raczej niską ceną. Hotel dysponuje również salami wieloosobowymi. Gorąco polecamy to miejsce wszystkim globtroterom (Maison St. Hyacinthe, Lieu dit Miomo, Bastia, 20200 Santa Maria di Lota, tel. 04 95 33 28 29, e-mail: ).
Maison St. Hyacinthe to bardzo dobry punkt wypadowy do zwiedzania Korsyki, a zwłaszcza jej północnej części. Siostry codziennie bezpłatnie dowożą gości hotelowych do pobliskiego Miomo, skąd kursują autobusy do Bastii i innych miejscowości położonych na północ od Miomo. Ponieważ transport publiczny na wyspie jest ograniczony, za drobną opłatą kilkakrotnie korzystaliśmy z samochodów posiadanych przez MSH. Siostra Katarzyna, „etatowy kierowca” MSH jeździ po korsykańskich serpentynach na tyle szybko (ale i bezpiecznie), że chwilami czuliśmy się niczym na planie filmu „Żandarm z Saint Tropez”.
Wróćmy jednak do samej wyspy. Korsyka oczarowała nas od pierwszego dnia. Jej północna część to długi na czterdzieści kilometrów, wąski przylądek, zwany Cap Corse. Wzdłuż skalistego wybrzeża, wśród bujnej, śródziemnomorskiej roślinności leżą romantyczne rybackie miasteczka i wioski, a co kilka kilometrów spotyka się warowne wieże z czasów, gdy Korsyka była rządzona przez Genuę. Sam przejazd drogą okalającą Cap Corse to przygoda dla osób o mocnych nerwach i trasa jedynie dla wytrawnych kierowców. Wąska droga wiedzie blisko morza, tuż obok kilkudziesięciometrowych przepaści. Na wybrzeżu można spotkać trzy rodzaje plaż: kamieniste, skaliste i piaszczyste, przy czym na Cap Corse te ostatnie znajdują się na samej północy, w okolicy Marina de Pietracorbara i Macinaggio. W pierwszych dniach września niektóre z nich były zupełnie puste.
Przeczytaj podobne artykuły