Kopenhaskie wspomnienia
artykuł czytany
1086
razy
Dzień 5 - Rosenborg i Amalienborg
Symbol Danii – Rosenborg, najsłynniejsze kopenhaskie muzeum. Wielkie eksponaty dają turystom prawdziwą lekcję historii: mamy okazję poznać przeszłość dynastii Oldenburgów. Architektura zamku w stylu renesansu niderlandzkiego, dbałość o każdy szczegół - duńska precyzja…
Amalienborg - zimowy pałac królewski duńskich monarchów, również ich oficjalna rezydencja. Pałac składa się z czterech części: Pałac Moltkego, Pałac Levetzaua, Pałac Schacka, Pałac Brockdorffa. Zwiedzanie Amalienborg jest największą rozrywką zarówno dla turystów, jak i dla Duńczyków.
Dzień 6 - Ogrody Tivoli – bajka w centrum miasta
Tivoli - największy park rozrywki w Kopenhadze. Bez względu na wiek, każdy czuje się tu jak dziecko. Kolejki stanowią wielką atrakcję, dużym powodzeniem cieszą się również przedstawienia pantomimy i koncerty. Tivoli posiada również swoją gwardię, służą w niej młodzi ludzie, ubrani w reprezentacyjne mundury. Cztery godziny spędzone w Ogrodach Tivoli mijają niepostrzeżenie; czas nie ma tutaj znaczenia, jest jedynie licznikiem niezapomnianych chwil.
Dzień 7 - Den Lille Havfrue, czyli moje spotkanie z Kopenhaską Syrenką
Z samego rana udaję się do kopenhaskiego portu. Syrenka jest symbolem Kopenhagi i dumą jej mieszkańców. Ogromny posąg przedstawia Małą Syrenę – bohaterkę baśni Andersena. Syrenka była wielokrotnie niszczona, jednak zawsze udawało się ją uratować. Jej historia jest równie niezwykła, jak bohaterowie bajek Andersena. Znów duńska bajka…
Dzień 8 - Śladami Andersena - Nyhavn
Nyhavn urósł już do rangi kolejnego symbolu miasta. Ceny są bardzo wygórowane, jednak turystów to nie zraża. Zatrzymuję się w małej restauracji, podziwiam przycumowane wzdłuż kanału statki, ludzie głośno rozmawiają o Andersenie - właśnie tu mieszkał i tworzył. Podążam jego śladami, historia Andersena nie została zapomniana, czego dowodem są wciąż chętnie czytane baśnie.
Dzień 9 - Gmina Tårnby – spokój, cisza, monotonia
Zielone parki, rowery i zadbane domy – tak w telegraficznym skrócie można opisać Gminę Tårnby. W południe przyjeżdżam na miejsce. Udaję się do pobliskiego sklepu, znów kłopot z komunikacją. Nie zrażam się, próbuję po duńsku. Wychodzi chyba słabo, bo sprzedawca zaczyna się śmiać, ale udaje się! Ludzie żyją własnym rytmem, są otwarci na turystów, starają się im pomóc. Mam wrażenie, że czas nie ma tu znaczenia. Odwiedzam zadbany i spokojny park. W małym stawie kąpieli zażywają kaczki, nie boją się przechodniów – wręcz przeciwnie – płyną w ich kierunku. Decyduję się na powrót do miasta, zaczyna padać deszcz. Wskakuję na rower, przede mną 7 km drogi do centrum Kopenhagi. Nie zdążyłam przed ulewą, która złapała mnie na czwartym kilometrze. Nie poddałam się, dzielnie walcząc z mokrym ubraniem i kałużami na ulicy.
Dzień 10 - Giełda Borsen wizytówką miasta
Najbardziej charakterystyczna budowla miasta. Szczyt budynku składa się ze czterech skręconych smoczych ogonów. Dawniej była tu giełda, obecnie mieści się tu Duńska Izba Handlowa. Wrażenie robi przede wszystkim ciekawa architektura. Dzięki doskonałej komunikacji na Borsen łatwo trafić prawie z każdego zakątka miasta. W Danii komunikacja miejska jest na bardzo wysokim poziomie. Bezpieczne metro, autobusy kursujące w różne strony miasta są niezwykle punktualne, jedynie ceny taxi są zatrważająco drogie. Prawdziwy Duńczyk prawdziwą sympatią darzy rower.
Dzień 11 - Runda po sklepach, czyli duńskie zakupy
Decyduję się na metro, najszybciej i najłatwiej dotrzeć z Kastrup do Fasanvej. Ciągle pada deszcz, ale taka pogoda nie robi na Duńczykach żadnego wrażenia. Wchodzę do kilku sklepów, same przeceny i promocje, choć ciągle drogo. Czuję się jak w Polsce.
Przeczytaj podobne artykuły