Kopenhaskie wspomnienia
artykuł czytany
1087
razy
Dzień 1 - Wszystko co duńskie jest mi obce
16.06.08. Wrocław, godzina 12.30. Odlot do Kopenhagi. Z niecierpliwością czekam na wejście do samolotu. Do Skandynawii lecę po raz pierwszy, czuję ogromną chęć poznania innej rzeczywistości i zasmakowania przygody. Lotnisko wita pasażerów wielkim neonem Welcome To Wonderful Copenhagen. Stawiam sobie cel: przekonać się, czy stolica Danii rzeczywiście jest taka wspaniała. Kopenhaga wita mnie deszczem, jednak zza chmur widać pierwsze promienie słońca. Jestem w Danii!
Dzień 2 - Zwiedzania miasta na rowerze i niezapomniany smak lagkage
Udało się zdobyć rower! Najlepszy i najwygodniejszy środek transportu w Danii. Cykliści traktowani są jak kierowcy samochodów. Mają swoje trasy, sygnalizację świetlną. Elegancko ubrani ludzie mkną do pracy na jednośladach, w godzinach szczytu kopenhaskie ulice przepełnione są rowerzystami. Duńczycy uważają, że podróże rowerem są nie tylko pożyteczne dla środowiska, ale pomagają również zachować kondycję i dobry nastrój.
Późnym popołudniem próbuję pysznie wyglądających, lecz źle smakujących schokaladesnejle (czekoladowe ślimaki). Największe wrażenie robi na mnie lagkage, który jest typowo duńskim tortem. Smakuje wyśmienicie i tak samo wygląda. Smaki i zapachy, Dania nie jest krajem monotonnym. Duńska kuchnia jest zróżnicowana. Duńczycy z ogromną starannością przygotowują i celebrują wspólne posiłki.
Spotkania z rodziną i przyjaciółmi nie mogą odbyć się bez kawy i słodyczy – dużą sympatią cieszy się aeblekage (rodzaj ciasta jabłkowego, deser na bazie musu) i smaakager’y (tradycyjne ciastka, znane w Polsce jako herbatniki). Późne popołudnie jest dla Duńczyków czasem zarezerwowanym na obiad; podawane są różnego rodzaju mięsa, ziemniaki i warzywa (przeważnie w occie). Z wielką ciekawością próbuję wszystkiego. Mieszkańcy Danii chętnie jedzą ryby, ryż, makaron. Tradycyjnymi napojami są: woda (najlepiej z kranu), soki, kawa, herbata, dzieciom podawane jest zimne mleko. Duńczycy chętnie sięgają po alkohole; dużą popularnością cieszy się wino, piwo, wódka (popularna snaps).
Zapamiętuję smak i zapach ciemnego żytniego chleba, wprawdzie jest bardzo kwaśny, ale podany z tradycyjnym duńskim masłem dobrze smakuje. Do wody pitej prosto z kranu chyba nigdy się nie przekonam.
Dzień 3 - Język duński, czyli Jeg forstar ikke
Restauracja na obrzeżach miasta, godzina popołudniowa. Mnóstwo ludzi, wchodzę. Chcę zamówić coś zimnego. Słyszę zapytanie w języku duńskim. Odpowiadam: I don’t understand. Zostaję zrozumiana, jednak na dalszą rozmowę z kelnerem nie mam co liczyć. Jest Duńczykiem i nie zna podstaw angielskiego. Po kilku minutach wychodzę. Udaję się do pobliskiego Mc Donalds’a. Pracownicy znają angielski. Ulga…
Dzień 4 - Stroget – najpiękniejszy deptak Europy
Stroget tętni życiem przez okrągłą dobę, może się podobać i irytować wszędobylską komercją. Turyści z całego świata, głośne rozmowy, świat niczym z bajki Andersena. Na Strogecie nie spędzam dużo czasu, nie kupuję żadnych pamiątek, robię tylko kilka zdjęć – utrwalam chwilę, która nigdy więcej się nie powtórzy. Na Strogecie zawsze jest tak samo, czyli tłoczno i głośno. Docieram do placu Nytorv, gdzie odnowione kamienice przypominają o wielkiej historii miasta. Zatrzymuję się na chwilę, zaintrygowana bogatą architekturą i nowoczesnością tego miejsca.
Przeczytaj podobne artykuły