Niger - życiodajna woda
Geozeta nr 6
artykuł czytany
3256
razy
Port
Największe miasto centralnego Mali, Mopti, to również największy port na Nigrze. W górnym biegu rzeki w porze suchej jest za mało wody dla większych statków. Poniżej Mopti zaczyna się tak zwana wewnętrzna delta Nigru - obszar dużych jezior i rozlewisk, które pełnią rolę naturalnego zbiornika retencyjnego, umożliwiając całoroczną żeglugę. Do wielu miejscowości położonych w obrębie delty można dostać się tylko wodą. Niger to również najlepsza droga do Timbuktu - legendarnego miasta karawan leżącego na skraju Sahary. Do dzisiaj nie prowadzi doń żadna przyzwoita droga lądowa - stąd całe zaopatrzenie dla miasta (nie wspominając o żądnych wrażeń turystach) transportowane jest rzeką. Na wodzie w pobliżu portu uwijają się mniejsze i większe łodzie. Mniejsze napędzane są siłą mięsni ludzkich, większe mają motory. Pirogi płynące z wiatrem wykorzystują jego siłę. Żagle bywają różne - z reguły tworzą je zszyte ze sobą prostokąty worków po pomocy międzynarodowej, ale dla mniejszych łodzi wystarcza już... worek foliowy.
Wiele dużych pirog, zwanych tu pinasami, w Mopti załadowuje i rozładowuje towary. Po wąskich trapach lub wprost przez wodę wędrują na grzbietach tragarzy worki z sorgo, żywe barany i mnóstwo pomniejszych sprawunków. Łodzie o ciemnych burtach, ale kolorowo zdobionych dziobach i rufach stopniowo zagłębiają się pod ciężarem ładunku. Chronieni przed słońcem przez trzcinowy daszek pilnują załadunku właściciele i kapitanowie jednostek. Nawet oni nie wiedzą jednak, kiedy odpłyną ich łodzie - całe funkcjonowanie portu w pełni opiera się na przypadku i wierze w moc Allaha.
Ktoś, komu te podstawy wydają się wątłe, może wyruszyć w dół rzeki statkiem. Solidna, francuska konstrukcja o czterech białych pokładach zjawia się w Mopti raz na tydzień. Statek jest uważany za najsolidniejszy i najbardziej przewidywalny środek transportu, nikt jednak nie wie, kiedy dokładnie przybędzie - wszystko przecież może się opóźnić lub przyspieszyć.
Z biegiem rzeki
Kapitan, zakutany dla ochrony przed wiatrem w wojskowy, francuski szynel z dumnie świecącymi złotem guzikami, owinięta w zawoje załoga, rozlokowani na workach z sorgiem pasażerowie - wszyscy oni podlegają jednej nadrzędnej sile, jaką jest sama rzeka. Jeżeli wiatr pędzący strome fale za bardzo się rozzuchwali, to wyładowana po brzegi pinasa nie ma szans przepłynąć przez rozlewiska jeziora Debo - tak wielkiego, że nie sposób dostrzec przeciwległego brzegu. Jedynym wyjściem pozostaje czekanie. Szerokie wody Nigru ukrywają wiele zdradliwych mielizn, kamieni i innych niespodzianek. Mimo, że załoga bez ustanku sąduje dno długą tyczką, sytuacja nigdy nie jest pewna. Dlatego nie należy się dziwić, jeżeli planowana na trzy dni podróż przeciągnie się do sześciu. To rzeka dyktuje warunki. Można jedynie nostalgicznie pomyśleć, że jeszcze w osiemnastym wieku Europejczycy nie wiedzieli nawet, w którą stronę toczą się wody Nigru. Tajemnicę tę wyjaśnił szkocki podróżnik Mungo Parc. Ciekawość swoją przypłacił jednak życiem, znajdując śmierć z rąk krajowców w dolnym brzegu rzeki.
Dzisiaj podróż Nigrem nie wiąże się z narażaniem życia. Jest jednak świetną szkołą afrykańskiego pojmowania czasu. Upływ godzin wyznacza jedynie pojawiająca się trzykrotnie w ciągu dnia miska z ryżem okraszonym sosem z suszonej ryby. „Stół kapitański” w wersji znad Nigru to właśnie emaliowana miska - ładniejsza, a przede wszystkim większa od pozostałych. Sztućce muszą zastąpić opłukane w rzece dłonie.
Na skraju Sahary
Im bliżej Timbuktu, tym częściej na brzegach pojawiają się żółte połacie wydm. Wielkie zakole Nigru przecina przedpole Sahary. Czasami na tle piaszczystego zbocza miga błękitna postać odzianego w tradycyjny strój Tuarega. Koczownicy pojawiają się znikąd i równie tajemniczo giną za kolejną wydmą. Ich życie ma niewiele wspólnego z rzeką - kontakt ze światem zewnętrznym jest im zbędny. Inaczej, niż mieszkańcom niewielkich wiosek nad brzegiem rzeki, pełnych domów z szarej gliny, kóz i rozkrzyczanych dzieci. Przybycie łodzi to wielkie wydarzenie w życiu zagubionego na mapie osiedla znak, że za wodą jest jakiś inny świat.
Przeczytaj podobne artykuły