Piękna Bułgaria
artykuł czytany
9382
razy
Wypada powiedzieć jeszcze słowo o samym Morzu Czarnym. Średnia roczna temperatura wynosi około 14?C, zasolenie waha się w granicach 16-17‰, a im bardziej na południe tym woda mniej zanieczyszczona, co wiąże się z klasą czystości uchodzącej doń rzeki Dunaj. Plaże jawić się nam mogą niczym bałtyckie pasy drobnego piasku, tylko bursztynów brak.
Рила
Riła to góry i to nie takie zwykłe góry. Mają przyjemność i honor być najwyższe na całym Półwyspie Bałkańskim, jednakże niewiele osób o tym wie. Jak zwykle ma to swoje dobre i złe strony. Dobre, gdyż góry te są bardzo rzadko odwiedzane przez turystów, dzięki czemu prezentują nam swoją nieskalaną przyrodę i majestat. Można całymi dniami wędrować dobrze oznakowanym szlakami spotykając po drodze kilka osób, rzecz wręcz niewykonalną w naszych Tatrach. Zła strona nieznajomości gór przez turystów wiąże się z upadkiem wielu schronisk górskich. Część została po prostu zamknięta, a reszta prezentuje się w katastrofalnym stanie. Wybierając się w Riłę, najwyższe góry między Alpami a Kaukazem, należy zaopatrzyć się we wszelkie potrzebne do wyżywienia składniki, gdyż na jedzenie w schroniskach nie powinno się za bardzo liczyć. Turysta zagraniczny musi brać przykład z Bułgarów, którzy w swoich przepastnych plecakach, noszonych po najwyższych szczytach, chowają kotlety schabowe, paprykę i pomidory oraz … jajka na twardo.
W góry wybierają się głównie zagraniczni turyści oraz Bułgarzy w kwiecie wieku. Bardzo niewielu młodych mieszkańców tego czarnomorskiego kraju odwiedza swój jeden z najpiękniejszych parków narodowych. Ci którzy się na to decydują, czynią to zazwyczaj w dżinsach, adidasach i z torbą na ramieniu.
Pomimo, iż góry są wysokie, nie sprawiają większych trudności dla turystów. Można je porównać do naszego Beskidu Żywieckiego, a najwyższy szczyt, Musała (2925,40 m n.p.m.), to dwukrotnie powiększone Pilsko. W Rile piętra roślinne są znacznie podwyższone w stosunku naszych gór. Przykładowo las górnoreglowy sięga wysokości około 2000 m n.p.m. Na Musali, która kiedyś miała wątpliwą przyjemność zwać się Pikiem Stalina, zlokalizowane jest obserwatorium meteorologiczne. W lipcu w południe, kiedy na wybrzeżu czarnomorskim ludzie opalali się przy 33°C, na szczycie było zaledwie 11°C. Zimą śnieg przykrywa dach obserwatorium.
Oprócz niezwykłej przyrody, spokoju, zapachów, zwierząt, wolności i widoków, góry skrywają pośród swoich zboczy prawdziwą perłę architektury bułgarskiej - Rilski manastir. To do tego miejsca przez całe życie marzył dotrzeć Jan Paweł II. Klasztor prawosławny wita odwiedzających swoim niezwykłym ciepłem, jasnością i harmonią, której tak bardzo brakuje w budownictwie współczesnym. Monastyr został założony przez św. Iwana Rilskiego, którego możemy porównać do polskiego św. Wojciecha. Po wielu pożarach obecny kształt klasztor przybrał na początku XIX wieku. W centralnej części dziedzińca wznosi się cerkiew św. Bogurodzicy pokryta tysiącem fresków ukazujących postaci darczyńców, apostołów, aniołów, sceny biblijne oraz alegorie siedmiu grzechów głównych. W muzeum klasztornym podziwiać można krucyfiks wyrzeźbiony w średniowieczu przez brata Rafaiła mającego do dyspozycji kawałek drzewa lipowego i igłę. W przeciągu trzynastu lat na półmetrowej wysokości krzyżu wyrzeźbił on 100 scen biblijnych ukazujących 1000 postaci wielkości ziarnka ryżu. Zaraz po ukończeniu dzieła brat Rafaił stracił wzrok. Będąc na dziedzińcu klasztornym odnajdujemy, tak potrzebny w dzisiejszym "szybkim" świecie, balsam dla duszy i ciała, chłoniemy atmosferę mistycyzmu i harmonii.
София
Stolica Bułgarii to chyba najbrzydsza stolica jaką miałem do tej pory przyjemność zwiedzać, a z pewnością śmiało mógłbym nazwać to miasto najmniej ciekawym miejscem spotkanym na trasie mojej podróży po tym niewielkim, górzystym, bałkańskim kraju. Jednakże wygląd Sofii nie zraził mnie na tyle, iż miałbym odwołać napisane wcześniej słowa świadczące o piękności Bułgarii. Pierwsza kwestia, która uderza odwiedzającego zaraz po przyjeździe to znaczna liczba ludności cygańskiej, nie spotykanej zazwyczaj w innych regionach. Dzieci proszące o jałmużnę, czyli "pan da", stoją na większości ulic w centrum miasta a ich zabiegi o dostanie "lewa", są delikatnie mówiąc, bardziej natrętne niż w naszym kraju. W większości ofiarami proszących bywają kobiety. Najlepszy, a z pewnością wypróbowany, sposób na "pan dy" to powiedzieć do nich grzecznie jakieś zdanie w języku polskim.
Kolejną kwestią, która bywa niezwykle irytująca w Sofii, są kierowcy. Jeżeli zwykliśmy narzekać na polskich kierowców, a na pewno na warszawskich "piratów drogowych", zachęcam odwiedzić stolicę Bułgarii po to tylko by zmienić tę, krzywdzącą dla naszych rodaków, opinię. Jedyna norma na sofijskich ulicach to uciekać przed tramwajem, bo tam tramwaj może wszystko, a przynajmniej tak wynika z moich trzydniowych obserwacji. Poza tym czystym samobójstwem może być przechodzenie solo przez ulicę na zielonym świetle. Ten kolor dla pieszych wcale nie oznacza, że dozwolone jest przejście, gdyż w tym samym momencie zielone światło mają też skręcający w prawo i lewo, a po tramwaju najważniejsze są samochody. Tak więc znacznie bezpieczniej poczekać, aż zbierze się pewna grupa osób, a wtedy może jakiś kierowca zatrzyma pojazd i przepuści niezmotoryzowanych uczestników ruchu.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż