ISLANDIA - LATO '98. Z dziennika wyprawy sedymentologicznej
Geozeta nr 5
artykuł czytany
4430
razy
25.07. Rejkiawik
Doszło do nieprzyjemnego incydentu. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej aby zadzwonić do dr Eiriksona. Wyjeżdżając z parkingu tyłem, walnąłem w felgę stojącego za mną samochodu. Brodacz nie był tym jakoś bardzo zdenerwowany i zaśpiewał tylko, a może aż, 2000 IKR. Tyle ile kosztuje zatankowanie do pełna, czyli niecałe 30 USD - ropa jest tu wyjątkowo tania: litr za 40 centów. Benzyna: 1l - 1$. Uszkodzenie niewielkie, ale felgę należało wymienić. To nie był jego samochód. O 19.00 spotkanie z panią prof. Dowgiałło, która leciała przez Poznań i miała opóźnienie. Guesthouse w centrum Rejkiawiku, w którym się zatrzymała, jest wspaniały.
27.07.
Rano pani profesor odbywa dobrze wróżącą na przyszłość rozmowę z dr Eiriksonem. Wracając z Rejkiawiku pod Fláajökull zatrzymujemy się na kąpiel w mini bluelagoon (geotermalnym źródełku).
28.07. - 01.08.
Fláajökull marginal zone... Praca przy lodowcu. Pani profesor odbywa z grupą peryglacjalną (Ewald i ja) długie spacery z debatami nad genezą form. Opracowujemy 18 punktów w terenie. Niespodziewana wizyta studentów geomorfologii z Poznania. Ta sama dziewczyna, która spotkała się z nami w kasynie przy Krakowskim Przedmieściu - Olga, teraz spotyka się z nami pod naszym lodowcem! Wspólne ognisko. Następnego dnia krótki spacer z panią profesor i poznaniacy muszą wracać do Höfn, gdyż Olga nagle poważnie zachorowała - traci przytomność. Okazało się, że musiała zostać przetransportowana od razu samolotem do Rejkiawiku i poddana natychmiastowej operacji. Miała wylew do mózgu... Tajemnicza sprawa, bo ani się nie walnęła, ani przedtem nie narzekała na ból głowy.
02.08.
Załamanie pogody. Poprzedniego dnia był rekordowy upał - chyba ze 20oC. Temperatura gruntu o 24.00 wskazywała ponad 14oC! Teraz nonstop zachmurzenie 10 i pada. Czyżby pogoda wróciła do normy? Jest niedziela, więc leniuchujemy w samochodzie. Wychodzę na V wał morenowy i badam jedną formę. Sprawdza się poncho, które kupiłem pod pałacem. Namiot Aliny i Bartka niestety przemaka.
03.08.
Po drodze bierzemy parę Niemców na stopa. Po zapakowaniu ich ruszyłem z zaciągniętym ręcznym hamulcem. Aro jakoś nie chciał się rozpędzić ponad 70 km/h i zaczęło śmierdzieć. Nie mogłem włączyć wycieraczek (raczej wycieraczki, bo jedna już się zepsuła - dobrze, że nie ta od strony kierowcy), więc myśleliśmy, że to śmierdzą spalone przewody elektryczne. Profesor pyta się dlaczego pali się czerwona lampka. Mówię, że to znak, że działa silnik... Wreszcie łapię się na tym, że nie przekręciłem do końca kluczyka w stacyjce. Stąd ta lampka i brak wycieraczki (silnik cały czas chodził). Wreszcie pani profesor wskazuje na hamulec... i oczywiście smród mija. Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby potrącić samochodem lecącego ptaka. Otóż dziś się to przytrafiło... została mokra plama na szybie. W klasztorze dostajemy dwa pokoje do dyspozycji. Idę zadzwonić do niedawno spotkanych polskich studentów z Rejkiawiku - przenocują mnie jutro. Do Polski nie mogę się dodzwonić. Wracam na kolację, gdy wtem pukanie do drzwi i ukazują się poznaniacy! Okazuje się, że wczoraj Olga była operowana. Miała wylew do mózgu i teraz dochodzi powoli do siebie w szpitalu. Wspólna kolacja i wspólny nocleg w klasztorze.
04.08.
Noc wspaniała w łóżeczku - może trochę za gorąco. Śniadanie - ryż z kurczakiem Knorra od poznaniaków i poprawiny kefirem z müsli u sióstr - pycha. Wcześniej msza święta. Jest dwóch polskich księży - wszyscy modlimy się za Olgę. Wyjazd na lotnisko opóźnia się, bo musimy zmienić całkowicie zdartą oponę. Z sercem w gardle odwożę panią profesor do Keflavíku - jesteśmy idealnie na czas. Co robić z oponą? Czy jechać pod lodowiec na zapasowej, która jest węższa i wyższa od normalnej, czy kupować nową? Może uda mi się dojechać na rezerwowej pod Fláajökull i razem podejmiemy tą strategiczną decyzję. O 15.00 spotykam się z poznaniakami na uniwersytecie w Rejkiawiku. Pomagają mi załadować próbki do pieca. Jest tego parędziesiąt kilo w moim samochodzie. Robota idzie wolno, bo nie mogę stracić nad tym kontroli. Wyszło nam 31 próbek i piec został całkowicie załadowany. Teraz czekam aż temperatura łaskawie ustawi się na 105oC. Dobrze, że w laboratorium jest pani do pomocy. Co chwilę przekręcamy regulator temperatury raz w lewo, raz w prawo - trwa to całe wieki. Wreszcie pani stwierdza, że lepiej będzie jeżeli wyjmę wszystko, pusty piec szybko osiągnie żądaną temperaturę i ustabilizuje się, po czym znowu go załaduję. Z laboratorium wychodzę o 19.00, a temperatura w piecu nadal dochodziła do właściwej... Spędzam miło czas w Perle - zbiornik wody geotermalnej, z punktem widokowym i knajpą, jem kanapki i fotografuję zachód słońca nad Rejkiawikiem o 22.30. Iwona i Rafał, polscy studenci zjawią się w domu dopiero ok. 23.00. Ona spodziewa się dziecka w tę niedzielę.
05.08.
Po pracy w laboratorium idę na miasto rozejrzeć się za oponą, tytoniem i bibułkami. To zamówienie Aliny i Bartka. Byłem w szpitalu. Olga nie wygląda najgorzej, chociaż często jej słabo, nie może jeść i wymiotuje. Bardzo dobrze się nią opiekują. Wróci do Poznania może za tydzień. Dzisiaj pod Perłą nazbierałem całkiem dużo grzybów na zupę - maślaki i podgrzybki.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż