Kamil Marek, Jan Ufnal, Stefan Czerniecki
Korona Gór Polski na szybko - Proszę bardzo!
artykuł czytany
2946
razy
Od początku wyjazdu powtarzałem, że najważniejsze jest, aby przynajmniej jedna osoba postawiła nogę na każdym z 28 szczytów wchodzących w skład Korony Gór Polski. Na Śnieżce zameldowała się tymczasem cała czwórka. Teoretycznie najsłabsza Kasia na zawsze zapisze się w pamięci współtowarzyszy, jako przykład uporu w dążeniu do celu, uporu godnego silnych kobiet. Chłopaki również wykazali się nie mniejszym zaangażowaniem. Kondycyjnie nie do zdarcia, o ich formie niech świadczy fakt, iż meldowali się na większości ze szczytów po ok. 50% czasu przewidzianego dla przeciętnego turysty. Twarze piechurów mówiły wszystko. Potworne, skumulowane zmęczenie, przeplecione było promykami szczerego uśmiechu. Był on niczym innym, jak wyrazem szczęścia. - Gratulacje. Przyznam, że aż tak wyśrubowanego czasu się nie spodziewałem. Brawo! - moje słowa dojdą do każdego z nich dopiero po tygodniu, może jeszcze późnej.
Równie duże brawa należą się Wiktorowi. Jego postawa oraz umiejętność reanimacji silnika zasługują na prawdziwy podziw. Doprowadzając do jego zatarcia podjechał wszędzie tam, gdzie chcieliśmy, przejechał z nami 2680 km i dowiózł nas bezpiecznie do domu. Dzięki temu nam się udało.
Po powrocie do domu pomyśleliśmy sobie, że to może faktycznie tak miało być. Może dlatego pogoda była taka a nie inna. Może dlatego na tych piękniejszych górach meldowaliśmy się albo o świcie, albo pod wieczór. Dzięki temu mogliśmy te góry przeżywać niejako w odosobnieniu. Na szlakach i na szczytach nikogo nie spotykaliśmy. Byliśmy tylko my i one - najwyższe z najwyższych. Stamtąd nie chciało się wracać, schodzić. Uświadomiliśmy sobie wtedy, że poczucie błogiego wewnętrznego spokoju towarzyszy nam tylko w takich miejscach. Ktoś mógłby zapytać "po co się tam pchacie, po co te wyrzeczenia, na co to wszystko?" Zapewne nie dostałby szybkiej i jednoznacznej odpowiedzi. Sami chyba jej nie znaliśmy. Dla siebie samych, z potrzeby upustu młodzieńczej energii, dla rekordu, z szaleństwa, a może właśnie dla tej chwili wszechobecnej ciszy. Bo tego nie da się porównać z niczym innym.
Przeczytaj podobne artykuły