Wyszogród - Rzeczpospolita Obojga Mostów
Geozeta nr 3
artykuł czytany
3523
razy
"Obiekt mostowy"
Dwudziestometrowa, stroma ściana gliny wysuszonej przez słońce na pieprz przyjęła kolor brudnego beżu. Widnieją w niej miejscami głazy wielkości pięści. U podnóża gęste zarośla. Wisła z szumem przelewa się przez kamienną ostrogę, ma ona odsunąć nurt od skarpy. Piaszczyste łachy drugiego brzegu pokrywają gęste zarośla. Gdzieś tam w odległości ponad kilometra znajduje się "stały ląd". Kilkaset metrów w górę rzeki w rozcinającej skarpę dolinie zaczyna się most. Ponad 50 filarów zbudowanych z drewnianych bali wbitych w dno podtrzymuje drewnianą konstrukcję. Jedyne stalowe przęsło znajduje się w miejscu, gdzie Wisła ulokowała swój nurt. Powierzchnia nośna pokryta jest deskami ułożonymi w "jodełkę". Miejscami zalegają strupy asfaltu.
Ta rachityczna, wydawać by się mogło, konstrukcja pozwala przekraczać rzekę już od 84 lat. Co chwila przejeżdżają po moście samochody. Formalnie znak zabrania poruszania się po nim z prędkością większą niż 15 km/h, ale większość kierowców jeździ nawet "czterdziestką". Most trzeszczy i chybocze się niebezpiecznie.
W 1914 roku niemieckie wojsko zmusiło mieszkańców Wyszogrodu do zorganizowania budowy. W dno, kosztem wyrzeczeń cywilnej ludności, wbito kilkaset pali. Na nich pobudowano drewniany most. Miał to być most pontonowy przeznaczony jedynie do szybkiego przerzucania oddziałów wojskowych. Jednakże okazało się, że był bardziej funkcjonalny. Wielokrotnie zrywany przez powodzie był ponownie z pieczołowitością stawiany. Obecnie jest to jedyne miejsce pozwalające przekroczyć Wisłę na odcinku pomiędzy Modlinem a Płockiem.
Dwóch rolników rozmawia stojąc przy barierce w miejscu gdzie most zwęża się do połowy swojej szerokości. Tutaj dno rzeki podnosi się i wyłania nad wodę w postaci Kępy Wyszogrodzkiej. Prowizorycznie zrobiona pochylnia służy do wyprowadzania krów. Całe ich stado pasie się na bogatej łące porastającej kępę. Po moście przejeżdża rowerzysta, mija mnie. To starszy człowiek. Na twarzy ma setki zmarszczek. Chwilę stoję i patrzę jak powoli oddala się w stronę miasta na starym, zużytym rowerze. Zastanawiam się, jak tacy ludzie tutaj żyją? Z czego się utrzymują, chyba tylko z renty? Jedyną szansą dla miasta wydaje się być duża inwestycja.
Przeprawa
Gigantyczna maszyna z warkotem motoru opuszcza półtorametrowej średnicy świder. Robotnicy krzątają się dookoła. Ich postacie oświetla kilka silnych lamp. Przez Wisłę biegnie most pontonowy. W kilku miejscach przy nim znajdują się kasetony zbudowane ze stalowych szyn wbitych w dno, zasypane piaskiem. To w tych miejscach powstaną filary mostu. Jest ciepły, letni wieczór. Słońce już dawno schowało swą tarczę za horyzontem gdzieś na zachodzie. Noc rozpoczyna władanie. Na południowo-wschodnim niebie blada poświata odległych świateł stolicy. Siedzę na krawędzi skarpy i obserwuję ruch w dole. Białe plamki kasków robotników poruszają się niczym mrówki, pozornie chaotycznie, jednakże każdy ma swoje zadanie. Trwa praca w wykonywaniu otworów w dnie rzeki. Otwory te zostaną następnie zaopatrzone w stalowe uzbrojenie i zalane betonem. Na drugim brzegu prace są już znacznie bardziej zaawansowane. Wybudowano drogę dojazdową i przyczółek mostu. Stoi już kilka filarów. Lada moment zostaną zamontowane przęsła. Na rzece prace idą wolniej. W skarpie wykonany jest wykop na głębokość prawie dziesięciu metrów. W jago płaskim dnie wybudowano szyny, na których stoi metalowa suwnica. Pod nią rozrastają się z tygodnia na tydzień metalowe sanie, gdzie osadzone jest przęsło.
Biuro znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie budowy. Poprzedniego dnia poszedłem tam w nadziei uzyskania informacji na temat budowy, które mógłbym wykorzystać w mojej pracy dyplomowej. Niewielki barak wewnątrz wygląda jak nienaganne, eleganckie biuro. Idę długim korytarzem. Zaglądam do pomieszczeń po obu jego stronach. Cisza. Drzwi pootwierane, jest lipcowy gorący dzień. Szafki z ubraniami roboczymi, eleganckie biurowe meble. W dużym pokoju stoją stoły kreślarskie, komputery. Z krzesła podnosi się wysoki mężczyzna z gęstym zarostem. Przedstawiam się i mówię czego szukam. Prowadzi mnie do pokoju, w którym pracuje młody inżynier Grzegorz Krystański. Przyjechał z Krakowa podobnie jak większość inżynierów z firmy "Mostostal Kraków". Została ona wynajęta do wykonania głównej konstrukcji mostu. Podpory oraz prace ziemne wykonuje firma Dromex z Cieszyna. Budowę zabezpieczeń na rzece powierzono warszawskiemu Przedsiębiorstu Budowli Wodnych PBW. Całość finansowana jest przez Zarząd Dróg Publicznych w Warszawie. Podobno inwestycja wynosi 20 mln USD. Projekt oszałamiający. Most będzie miał 12 przęseł, wszystkie będą wykonane przez Mostostal z Krakowa. Newralgiczne elementy łączenia przęseł i filarów będą zakupione za granicą, gdyż producent daje lepsze warunki gwarancji oraz parametry niż producenci krajowi. Różnica wysokości pomiędzy przyczółkami wynosi 8 metrów, tak więc dokładność wykonania ma tutaj duże znaczenie.
Wychodzimy na zewnątrz. Owe monstrualne sanie mają służyć do nasunięcia przęsła z brzegu na podporę. Następnie po zmontowaniu kolejnego przęsła na brzegu przesunięte one zostaną dalej. W miejscu przyczółka mostu na skarpie pracuje koparka. Pracowicie ładuje wywrotkę.
- Nie boicie się o stabilność skarpy? - pytam
- Nie. Zanim wjechał tam ciężki sprzęt, to jedna z tych maszyn, które teraz wiercą w dnie wywierciła w skarpie cztery otwory poniżej dna Wisły. Są zalane betonem od dna do poziomu, w którym koparka przestanie kopać. Dodatkowo mamy tam ściankę larsena. Nie ma prawa się ruszyć, zresztą zostanie tam ona na zawsze, tak na wszelki wypadek - odpowiada szybko inżynier Krystański.
Przeczytaj podobne artykuły