Obrazy
Geozeta nr 10
artykuł czytany
1967
razy
Lepka i duszna atmosfera potęguje okropne odczucie wysuszenia skóry oraz włosów, a także powoduje irytujące poczucie powolnego stawania się czymś w rodzaju piaskowego bałwana, który zamiast oczu zrobionych z dwóch węgielków posiada załzawione oczodoły z tkwiącymi w nich skalnymi okruchami; zamiast "marchwiowego" nosa stertę chustek higienicznych; buraczane usta zastępuje wysunięty język, który na darmo próbuje wypluć drażniące pyły; niepotrzebną w tym przypadku miotłę imituje śpiwór, który powinien chronić przed piaskiem, a jest właściwie całkowicie zbędnym materiałem przyklejającym się do spoconego ciała; za to stary "bałwani" kapelusz, za radą przewodników, zamienia się na długą i szeroką chustę kupioną jeszcze przed wyprawą, która jako jedyna skutecznie izoluje przed nawet najdrobniejszymi ziarnami piasku. Tego rodzaju tkaniny noszą nomadowie.
To właśnie nomadowie, wieczni tułacze i wędrowcy bez stałego domu, odpowiadają teraz za nasze bezpieczeństwo, stają się nagle wszechwiedzącymi i godnymi całkowitego zaufania opiekunami. Wiedzą jak postępować, by zwyciężyć gwałtowną nawałnicę, nie dać się zastraszyć złowrogiej czerni sklepienia znajdującego się nad ponurą szarością szalejącej pustyni. "Znają pismo krajobrazowe, wiedzą jak odczytać jego hieroglify, a tym samym posiadają sztukę najbardziej cenną - pozwalającą przeżyć".
Burza na Saharze, nocą rok 1999
* * *
Trudno jest sobie uświadomić jak ogromna jest nasza planeta, jak mało wiemy o sobie nawzajem, jak odrębni jesteśmy w tych swoich małych państewkach, chociaż wszyscy jesteśmy obywatelami tego samego świata. Dla niektórych Australia jest nieznanym, bardzo egzotycznym krajem, w którym wszyscy chodzą "do góry nogami" i mają Boże Narodzenie w środku lata, a o Polsce wielu nawet nie słyszało, gdyż jest ona małą, niespełna 40 milionową enklawą, odłamkiem Ziemi, do którego przybywają naprawdę nieliczni mieszkańcy wspólnego globu. Każdy z nas widzi przydomowy horyzont świata, porusza się po wąskich i ustalonych ścieżkach, posiada ograniczone i całkowicie ukształtowane metody postrzegania rzeczywistości... ale to można zmienić. Wystarczą nowe doświadczenia oraz pozornie zwyczajne wrażenia wyniesione z jakiejś wędrówki... uczymy się wyrozumiałości, cierpliwości, tolerancji dla innych kultur i religii, rozwijamy umiejętność wnikliwej obserwacji, poznajemy zwyczaje i tradycje pozostałych mieszkańców świata... przez co stajemy się im, a także sobie samym bliżsi. Nawet nie wiedząc kiedy, tworzymy w swej pamięci i świadomości obrazy regionów, krajów, ludzi, miejsc pięknych i przerażających, a te obrazy przybliżają planetę Ziemię o parę tysięcy lat, gdyż rozjaśniają i kształtują następną niewyraźną plamę jaka, w naszym odczuciu, na niej istnieje.
Takie obrazy tworzą jakby nowy kierunek sztuki, opierają się bowiem na subiektywnych wrażeniach... podobnie jak impresjonizm. Z tą tylko różnicą, że ten rodzaj sztuki należy również do nauki - jest podstawą geografii opisowej, humanistycznej... takiej, której uczymy się przez całe życie i co najważniejsze, nie starcza nam czasu, aby nauczyć się jej do końca... w takich przypadkach geografia zwana "powierzchowną nauką o powierzchni Ziemi" zmienia się w kierunek znaczącej sztuki - sztuki, która pozwala przetrwać w otaczającym nas świecie.