Hiszpania - nuda, nerwy i stres (migawka)
artykuł czytany
4736
razy
Wkrótce po pierwszej wyprawie Krzysztofa Kolumba hiszpański dwór podziwiać mógł przywiezione z Nowego Świata egzotyczne, żywe "trofea" - dzikich Indian i kolorowe papugi. Wówczas do Europy trafiły również bakterie krętka bladego i to właśnie im zmiana środowiska posłużyła najlepiej. Bardzo szybko rozprzestrzeniły się po całym kontynencie. Do Polski dotarły podobno już trzy lata po powrocie pierwszych marynarzy Kolumba, ale przez Francję, dlatego chorobę, którą wywoływały nazywano francą. Chyba tylko Portugalczycy docenili prawdziwych "odkrywców" krętka bladego, określając syfilis mianem "choroby kastylijskiej". Dziś Kastylijczycy robią wszystko, aby nazwa ich prowincji kojarzyła się jak najlepiej. Przy drogach stoją wielkie tablice reklamowe - drogowskazy. Dzięki nim każdy turysta widzi, która droga wiedzie ku nudzie, nerwom i stresowi. Prowincja Kastylia-León znajduje się dokładnie w przeciwnym kierunku.
* * *
Policjanci na motorach bez pośpiechu obstawiają trasę przejazdu. Wygląda na to, że nie mogą się zdecydować gdzie stanąć i którzy z nich mają zostać. Rozmawiają, śmieją się, słuchają komunikatów z krótkofalówek. Nie mają zbyt wiele pracy, barierki i foliowe taśmy pojawiły się tu wcześniej. Powoli schodzą się ludzie: młodzież, starsi, rodziny z dziećmi. Wszyscy posłusznie formują szpaler, na razie przerywany, postrzępiony. Wiele osób przyniosło ze sobą małe radia, słuchają najświeższych informacji z trasy. Nad głowami krążą helikoptery. Pojawia się pierwszy samochód, przez umieszczony na dachu megafon pełen entuzjazmu głos wciąż powtarza: okazja, oryginalna pamiątka z Vuelty! Koszulka, czapka, okulary i zegarek za jedyne tysiąc peset! Tylko tysiąc peset! Kierowca na chwilę staje, spragnieni upominków kibice robią szybkie zakupy. Samochód odjeżdża, ale za chwilę pojawiają się następne, dając niezdecydowanym wiele czasu do namysłu. Przybywa ludzi, szpaler gęstnieje. Głos z taśmy zaczyna irytować, na szczęście kolarze zbliżają się nieuchronnie i żółte pojazdy muszą jechać dalej. Wśród tłumu rozszedł się szept - pięć kilometrów. To tylko kilka minut. Napięcie rośnie, już dawno zabrakło miejsc w pierwszym szeregu. Przemknęły policyjne samochody pilotujące wyścig. Kibice zaczynają klaskać, zza zakrętu wypada pierwszy kolarz. To Vandenbroucke! Wrzawa zagłusza szczęk migawek. Belg mija bramę oznaczającą kilometr do mety i znika za kolejnym zakrętem. Ale są już następni! Przyjeżdżają w niewielkich grupkach, na przemian z wozami technicznymi i telewizyjnymi motocyklami. Co kilkadziesiąt sekund pojawiają się i szybko, zbyt szybko nikną z oczu. Nie ma powtórek? Są! Niektórzy kolarze po przekroczeniu linii mety wracają pod prąd, wzbudzając euforię wśród kibiców. Ale tłum rzednie, część osób chce zdążyć na dekoracje zwycięzców, inni powoli rozchodzą się do domów. Emocje opadły, dziewiętnasty etap Vuelta a Espana zakończony.
Do Ávilii jechałem z nadzieją ujrzenia najlepszych kolarzy świata, zmumifikowanej lewej ręki Świętej Teresy oraz XI-wiecznych murów obronnych. Stara część miasta, zgodnie ze zdobytymi wcześniej informacjami, miała być wyludniona i zaniedbana. Spodziewałem się więc ponurych, opustoszałych ulic i obskurnych budynków. Ávila przywitała mnie jednak wyglądającym zza chmur słońcem i przytulną, kameralną atmosferą. Na głównym placu odbywał się cotygodniowy targ, a w bocznych uliczkach sklepy z pamiątkami kusiły przechadzających się bez pośpiechu turystów. Okalające starówkę znakomicie zachowane mury robią naprawdę piorunujące wrażenie. Trudno uwierzyć, że konstrukcja wzniesiona dzięki pracy wziętych do niewoli Maurów ma 900 lat.
Żyjąca w XVI wieku święta Teresa z Ávilii bez wątpienia była postacią wybitną, ale chwilami trudno oprzeć się wrażeniu, iż kult, jaki do dziś otacza jej osobę, sięgnął granic absurdu. Nietypowa kapliczka upamiętnia miejsce, w którym ocalono siedmioletnią Teresę i jej brata. Dzieci zamierzały męczeńsko zginąć z rąk Maurów, na szczęście plany pokrzyżował im rozsądny wuj. Dzięki temu w wielu klasztorach miasta można oglądać pamiątki związane z życiem świętej, począwszy od rzeczy, na które spojrzała albo których dotykała, skończywszy zaś na przedmiotach codziennego użytku, autografach oraz zachowanym środkowym palcu prawej ręki, ozdobionym obrączką i pierścieniem - niezbyt skromnym, chociaż Teresa była ascetką. Niestety, zmumifikowane ręce świętej znajdują się obecnie w Salamance, w przeszłości zaś z jedna z nich, o dziwo lewa, stale leżała przy łóżku bogobojnego generała Francisco Franco.
Obecnie ponad 80 procent Hiszpanów uważa, że kościół katolicki popierał faszystowską dyktaturę Franco, Wodza Hiszpanii z Bożej Łaski (tak brzmiał jeden z tytułów generała). Hierarchia kościelna wspierała bezwzględną politykę szefa państwa, potępiając jednocześnie np. zbrodnie hitleryzmu. Ale przymierze religii i władzy nie było w dziejach Hiszpanii nowością, od wieków działalność rządzących pokrywała się z interesami kościoła. Wystrój wnętrz wielu muzeów, zamków, katedr czy klasztorów nie pozostawia wątpliwości, jakiego rodzaju była to działalność i o jakie interesy chodziło. Święty wymachujący dwuręcznym mieczem, rycerz stąpający po obciętych głowach niewiernych, pokonani, upokorzeni wrogowie składający dary, hołdując w ten sposób nowym władcom.
W Ávilii dokonał żywota Tomas de Torquemada, doradca i spowiednik Monarchów Katolickich - Izabeli Kastylijskiej i Ferdynanda Aragońskiego. Królewskie małżeństwo dało początek zjednoczonej Hiszpanii, zakończyło rekonkwistę, podbijając ostatni na Półwyspie Iberyjskim muzułmański emirat - Grenadę oraz sfinansowało wyprawę Kolumba. Zaś Torquemada, Wielki Inkwizytor, przeszedł do historii jako jeden z najgorliwszych, a zarazem najokrutniejszych urzędników Świętego Oficjum. Różne źródła przypisują mu od dwóch do ponad dziesięciu tysięcy kacerzy spalonych na stosie oraz około stu tysięcy osób skazanych na więzienie i galery. Na mocy praw Inkwizycji ścigał i surowo karał herezję, pederastię, wielożeństwo, czary, bluźnierstwa, a nawet lichwę. Z wyjątkową zaciekłością prześladował Żydów i muzułmanów. Symbolem jego nieugiętości i argumentem przekonującym niezdecydowanych stał się krzyż z wypisanym mottem: "Judasz sprzedał swojego mistrza za trzydzieści sztuk srebra. A wy ile weźmiecie za ten krzyż?". Zmarłego w 1498 roku Torquemadę pochowano w zakrystii avilańskiego klasztoru Santo Tomas, który Izabeli i Ferdynandowi służył niegdyś jako letni pałac. Trzy wieki później żołnierze Napoleona urządzili w nim stajnię.
Zanim Torquemada wstąpił w służbę Świętego Oficjum, przez ponad dwadzieścia lat piastował stanowisko przeora klasztoru w Segovii. Ale tysiące turystów odwiedza miasto z zupełnie innych powodów. Segovia to miejsce wyjątkowe, bowiem tutejsze zabytki są niezwykle charakterystyczne, przerysowane, wręcz odrealnione. Chyba za sprawą aury otaczającej alkazar - warownię, która stała się pierwowzorem zamku Disneya w Kalifornii, inne budowle wydają się równie baśniowe. Rzymski akwedukt skonstruowany bez użycia zaprawy, kościół templariuszy wzniesiony w początkach trzynastego wieku na podobieństwo jednej z jerozolimskich świątyń, katedra będąca podobno ostatnim gotyckim dziełem zbudowanym w Europie. I wiele innych zabytków, które może nie są tak efektowne, ale znakomicie wkomponowują się w nastrój miasta.
Przeczytaj podobne artykuły