Biali przegrywają... czyli kilka refleksji z Kalkuty
Geozeta nr 10
artykuł czytany
5873
razy
Gdy biały człowiek zawitał po raz pierwszy do Indii pojawił się tam pod postacią podróżnika stojącego na czele badawczej ekspedycji, misjonarza nawracającego pogan na chrześcijaństwo, kupca wykorzystującego naiwność tubylców i żołnierza ochraniającego dzielnych pionierów. Dzisiejszy biały odwiedzający ten kraj jako turysta, to prawdopodobnie złodziej, któremu trzeba patrzyć na ręce, oszust opuszczający restaurację bez uregulowania rachunku i w ogóle nic dobrego. Tak przynajmniej zdają się uważać w Kalkucie.
Kelner z baru na dworcu Howrah bezszelestnie pojawił się przy stoliku czekając na zamówienie. Prośby o czas na przejrzenie karty dań i podjęcie decyzji pozostały bez echa. Pracownik jadłodajni odczekał chwilę, po czym wyraźnie obrażony zniknął w czeluściach kuchni. Zniewaga musiała być wyjątkowo ciężka, bo przez najbliższe parę minut nikt z siedzącego bezczynnie kilkuosobowego personelu nie kwapił się do pełnienia swoich obowiązków. Rozbawiona obsługa reagowała śmiechem na próby złożenia zamówienia, odwracając się przy tym plecami. Kiedy posiłek znalazł się wreszcie na stole, kelnerzy krążyli wokół niego jak sępy zaglądając do dzbanków i próbując zabrać nie do końca opróżnione talerze. Być może był to przejaw gościnności nakazującej nie zostawiać przed gośćmi pustych półmisków. Jeśli tak - jest to grzeczność zarezerwowana wyłącznie dla cudzoziemców. Miejscowi konsumujący przy sąsiednich stolikach nie byli przez nikogo niepokojeni. Nikt nawet nie starał się im wcisnąć rachunku wraz z posiłkiem, domagając się natychmiastowej zapłaty.
Turyści, którzy próbę barowych dań uwieńczyli sukcesem być może zechcą udać się na poszukiwanie hotelu. Ci, którzy pragną "pooddychać" kalkuckim klimatem mogą spróbować zamieszkać w hotelach położonych blisko dworca Sealdah lub Howrah, zależnie od upodobań i kierunku, z którego przybyli. Budynki leżące w sąsiedztwie kolejowych terminali mają w sobie to nieokreślone "coś": wąskie korytarze, wewnętrzne balkony w podwórkach-studniach, stykające się ze sobą dachy, po których można przejść do sąsiednich domów bez stawiania stóp na ziemi i klatki schodowe przypominające labirynt. Czar pryska, gdy dotrze się do hotelowej recepcji, za której kontuarem siedzą podejrzane typy nie mające zamiaru mieć z turystami nic wspólnego. Wiedzą, że przyjezdny może zostać napadnięty, pobity i okradziony - a to oznacza kłopoty. Być może dlatego obcokrajowcy są stamtąd wyrzucani jak natrętni żebracy. Co prawda trudno dociec kto mógłby być sprawcą tych problemów, bo chyba nie policja, która zajęta jest papierkową robotą.
Jeden z turystów podróżujący po Indiach zostawił swój bagaż w dworcowej przechowalni. Przy odbiorze plecaka zauważył, że klapa i boczne kieszenie zostały pocięte ostrym narzędziem. W odpowiedzi na jego protesty, kierownik pomieszczenia rozłożył ręce obdarzając petenta lekceważącym uśmiechem, a policjanci z pobliskiego komisariatu doradzili aby wpisać się w księgę skarg i zażaleń.
Kiedy ochota na integrowanie się z mieszkańcami Kalkuty ulegnie osłabieniu, a jazda zatłoczonym miejskim autobusem przestanie być ekscytującym przeżyciem, przychodzi czas na skorzystanie z bardziej komfortowego środka transportu. Niestety tanie i bardzo popularne w innych miastach Indii riksze motorowe są tutaj niespotykane. Pozostaje zatem taksówka. Cena wyjściowa tej przyjemności jest oczywiście kilkakrotnie zawyżona, dlatego zawsze przed podróżą należy wykłócać się o zapłatę. Autorzy przewodników dla obieżyświatów doradzają targowanie się, argumentując, że osoba która przystaje na pierwszą cenę obraża usługodawcę i traci w jego oczach. Jednak gdy rząd taksówkarzy czekających na postoju solidarnie podtrzymuje wymyśloną cenę, jakiekolwiek próby jej zbicia kwitowane są chóralnym śmiechem. Podobna sytuacja ma miejsce na Krytym Bazarze w Stambule, czy Palika Bazar w New Delhi. Tam "winni" wygórowanych cen są Rosjanie, którzy biorą wszystko jak leci, przystając prawie na każdą sumę. Kto w takim razie odpowiada za stan rzeczy w Kalkucie - cykliści?
Naturalnie nikt nie musi brać taksówki wprost z postoju. Można to zrobić na ulicy, tylko nie wiedzieć czemu, kierowcy niechętnie reagują na znaki dawane przez turystów. Być może boją się napadów ze strony białych, czując się bezpiecznie jedynie wśród swoich. Na widok tubylców potrafią bezproblemowo zawrócić z pasa ruchu prowadzącego w przeciwnym kierunku, a próbującego ich zatrzymać turystę zdają się nie zauważać, tak jakby był tylko przydrożnym słupem. Ktoś złośliwy mógłby pomyśleć, że hotele, restauracje i taksówki przeznaczone są wyłącznie dla Hindusów - podobnie jak hospicjum Matki Teresy.
Być może turysta zmęczony Kalkutą zapragnie ją opuścić pociągiem, chroniąc się przedtem w dworcowej poczekalni. Zależnie od wykupionego biletu przysługuje mu wypoczynek w sali dla podróżujących klasą I lub II. Para młodych Niemców posiadająca najdroższe bilety przesiadywała w pierwszej z nich. Po pewnym czasie chłopak oddalił się, żeby wyjaśnić wątpliwości związane z rezerwacją, zabierając ze sobą ów nieszczęsny świstek papieru. Wtedy, jak spod ziemi, wyrosła obsługa domagająca się okazania dowodu upoważniającego do przebywania w poczekalni dla lepiej sytuowanych podróżnych. W efekcie dziewczyna została usunięta za drzwi, a po wyjaśnieniu całej sprawy osoby odpowiedzialne za wywołanie zamieszania zdobyły się jedynie na dziwne grymasy twarzy. Ubawiona była także reszta oczekujących, od której nikt nie żądał okazania biletów. Obrońcy porządku nie byli również zainteresowani wyjaśnieniem dlaczego, wobec tak daleko posuniętych środków ostrożności, zezwala się na przebywanie kobiet i mężczyzn w jednej poczekalni. Na ten cel przeznaczone są dwa oddzielne pomieszczenia, odpowiednio oznaczone napisami w różnych językach. Jeden z mężczyzn przebywający w sali dla kobiet pytany dlaczego tu siedzi ochoczo stwierdził, że przynależy do ładniejszej z płci, obdarzając wszystkich szerokim uśmiechem.
W takich wypadkach alternatywą pozostaje chyba tylko prawy sierpowy, ale jak tu uderzyć kogoś niższego o głowę, słabszego i w dodatku kobietę?
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż