Midsommar w Sofiero
artykuł czytany
1416
razy
Zgodnie z odwieczną tradycją kwiatów do udekorowania majowego słupa powinno być siedem rodzajów. Ważne też by pochodziły z siedmiu różnych łąk. Część z nich służy do uplecenia wianka na Midsommar a kilka kwiatów panny wkładają pod poduszkę. Co się przyśni w noc poprzedzającą święto niechybnie spełni się w nadchodzącym roku. Poznanie fajnego chłopaka, nowa przyjaźń, jakaś większa wygrana a także zamążpójście to ponoć najczęstsze życzenia dziewczyn śpiących z kwiatkami w pościeli.
W ogrodach zamku królewskiego w Sofiero już od piątkowego poranka gromadzili się ludzie. Jedni przybyli z obowiązku by przygotować majstång, ustawić prowizoryczną estradę i zainstalować nagłośnienie. Inni rozkładali kramiki z napojami, ciastem, lodami, goframi, prażonymi migdałami i cukrową watą. Przybywali też pierwsi świąteczni goście starając się zająć miejsce jak najbliżej umajonego słupa - centrum tradycyjnej celebry. Ci ostatni rozścielali na trawie koce, wyjmowali zawartość koszyków, zaczynali piknik. Z kwadransa na kwadrans na kilkuhektarowym trawniku nad Öresundem przybywało barw, zapachów i dźwięków. Szwedzki zespół folklorystyczny szykował akcesoria i stroje, ktoś dostrajał skrzypce a od strony punktów małej gastronomii zapachniało kardamonem, imbirem i karmelem. Ludzie zmieniali odzież na lżejszą bo po rześkim poranku zaczynało nieźle przygrzewać. Pogoda podczas szwedzkiego sobótkowego święta to bardzo ważna sprawa. Szczególnie w godzinach południowych, gdy strojony jest majstång a uczestnicy imprezy choć przez chwilę chcą wokół niego zatańczyć. Zasadnicze uroczystości Midsommar od zawsze odbywają się na powietrzu. Nawet przyzwyczajeni do surowego klimatu Skandynawowie wolą więc by w tym dniu nie padało, nie wiało i było w miarę ciepło. Wszak radość ze sprzyjających ludziom zjawisk atmosferycznych to główny motyw tego pradawnego obyczaju. Już ponad 50 lat temu specjalnym dekretem szwedzkiego rządu ustanowiono oficjalne święto czczące letnie przesilenie słoneczne. Łącząc pogańskie i religijne tradycje usankcjonowano odwieczną potrzebę człowieka chcącego oddać hołd słońcu, naturze, witalności i Stwórcy.
Punktualnie o dwunastej w południe polanę na tyłach królewskiego zamku wypełniły dźwięki szwedzkiej muzyki ludowej. Ustrojone w wianki dziewczynki przystąpiły do dekorowania majowego słupa i coś zaczęło się dziać na scenie. Prowadzące konferansjerkę Karen i Annika, obie w uroczych wianuszkach na głowach, przywitały świętujących zapraszając do udziału w zabawie. Przedstawiły program imprezy, opowiedziały o lokalnych tradycjach obchodów Midsommar i dziejach zamku oraz ogrodów Sofiero. Już ponad sto lat temu – mówiła Karen – rodzina królewska zaprosiła dzieci z okolicy do wspólnego świętowania z małymi książętami. Król Gustaw VI Adolf sadząc w 1907. roku pierwszy krzew rododendrona nie mógł nawet przypuszczać, że zamkowe ogrody będą kiedyś sławić jego kraj. Dziś kilkanaście tysięcy kwitnących w maju i czerwcu roślin przyciąga do Sofiero ich wielbicieli z całej Europy i świata. Leżący zaledwie kilka kilometrów od centrum Helsingborga architektoniczny zespół letniej monarszej rezydencji i jego zielona oprawa to jedna z największych atrakcji południowej Szwecji. Usytuowany tuż nad Öresundem, z przepięknym widokiem na hamletowski Kronborg po duńskiej stronie cieśniny, jest pełen życia przez cały rok. Liczne wystawy organizowane w zamkowych salach, imprezy zarówno w zamku, jak i w parku (np. coroczny, sierpniowy Festiwal Ogrodów) czynią z tego miejsca turystyczną Mekkę. Nie przypadkowo więc założenia parkowe Sofiero ogłoszono Ogrodem Europy 2010. W wyścigu o ten laur odpadł między innymi znany ogród francuski i warszawski Park Skaryszewski.
Po trzech kwadransach na trawie przed estradą zaprezentował się szwedzki zespół taneczny. W rytm muzyki akordeonowej ubrane w ludowe stroje pary wykonały cały szereg folklorystycznych pląsów charakterystycznych dla Skanii, innych szwedzkich regionów i Finlandii. Ich występy przeplatano wiejskimi balladami, dziecięcym wykonaniem piosenek Pippi Langstrumpf i fińskimi walcami skomponowanymi przez muzykalnego rolnika, Kankanna Pelimannita. Zachęceni coraz ładniejszą pogodą przybywali kolejni mieszkańcy aglomeracji Helsingborga, Duńczycy z bliźniaczego Helsingør a także liczni turyści. Ci ostatni na Midsommar w Sofiero trafili pewnie przy okazji bo do Skanii przyjeżdża się przecież z wielu innych powodów. Helsingborg zwany Perłą Sundu lub Stolicą Ogrodów zachwyca barwnymi dziejami, ujmującą architekturą, bujną zielenią miejską oraz wielką liczbą imprez kulturalnych i rozrywkowych. Najwęższy w tym miejscu fragment cieśniny (helsing znaczy szyja) przeżył dziesiątki krwawych zmagań a miasto sześciokrotnie zmieniało administratora. Duńczycy utracili je ostatecznie na rzecz Szwedów w 1710. roku. Przeszłość grodu najlepiej poznać zwiedzając basztę Kärnan przez siedem wieków broniącą dostępu do miasta. Wybudowana jeszcze w Średniowieczu przez Duńczyków stanowiła część potężnej twierdzy zburzonej podczas oblężeń w XVII. wieku. Dziś wysoka na 34 metry wieża (grubość murów do 5. metrów) jest jedną z architektonicznych wizytówek Skanii. Liczne muzea - Rybackie i Morskie, II. Wojny Światowej, Grafiki, Techniki Dziadkowych Czasów, Edukacji, Nilsa Poppa, Historii Medycyny, Sportu - przybliżają zwiedzającym dzieje i kulturę kraju.
Chyba po raz trzeci tego dnia słyszę Edvarda Perssona śpiewającego popularną od dziesiątków lat ludową piosenkę Kalle på Spången. Annika zaprasza do zabawy dzieci a wokół ukwieconego słupa tworzy się korowód tańczących. Dziewczynki w wiankach z rodzicami, rozbawione grupki znajomych, turyści i przypadkowi uczestnicy święta razem podrygują w rytm akordeonowej muzyki. Tańczących przybywa więc spontanicznie powstaje drugi krąg a potem kolejne. Od strony parkingów oraz przystanku autobusu pojawiają się spóźnialscy i odstawiając aprowizacyjne pojemniki od razu włączają się w tany. Na polanie jest już chyba ze trzy tysiące osób i każdy choć przez moment chce spleść ręce w tanecznym kręgu. Kończą się prażone migdały, pod szyldem Sockervadd (cukrowa wata) kolejka bije rekordy długości, dzieci zajadają się słodyczami a biesiadujący na trawie dorośli raczą się kolejną filiżanką kultowego kaffegöken. Pogoda wyjątkowo sprzyja piknikowemu świętu. Ludzie fotografują się w jarach pełnych rododendronów, w tunelach sklepionych gałązkami z różowym kwieciem, pod oranżerią i na tle totemu podarowanego szwedzkiej rodzinie królewskiej przez kanadyjskich Indian. Wielu schodzi ze skarpy ku morzu by lepiej widzieć oddalony o cztery kilometry od Sofiero przeciwległy brzeg. Patrząc nieco w lewo można dojrzeć mijające się po środku Öresundu promy obsługujące dwa, podobno najstarsze na świecie, bliźniacze miasta. Jeden zmierza na wschód by po dziesięciu minutach zakotwiczyć tuż przy helsingborskiej Starówce. Ten płynący w odwrotnym kierunku w tym samym czasie zatrzyma się w przystani z widokiem na perełkę duńskiej architektury, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO, zamek Kronborg.
Jest kwadrans po trzeciej. Po kilku godzinach uroczystości na trawie nie widać śmieci. Nikt publicznie nie pali papierosów a ludzie z psami na smyczach rozlokowali się na obrzeżach polany. Z głośników płyną stonowane dźwięki ludowej szwedzkiej muzyki przeplatane nastrojowymi balladami. Jedna z pieśni opiewa żal pana po utracie ukochanego psa. Pozwól Panie Boże – prosi śpiewający – bym po mojej śmierci mógł zabrać do nieba także jego duszę. W weselszy nastrój zaraz po chwili wprowadza wszystkich stary fiński walc „Noc Jana”. Sobótkowe święta mają swoje tradycje także w Finlandii. Kolorowy tłum świętujących przemieszcza się niespiesznie. Odszukują się znajomi, jakaś rodzina już się pakuje a jej miejsce zajmują nowo przybyli. Mulle, popularna bajkowa postać, nagradza dzieci dekorujące wcześniej majstång i biorące udział w konkursach. Hojnie rozdaje słodycze nie tylko tym, którzy znali psikusy Pippi, wiedzieli, jak ubierał się Nils Holgersson czy potrafili zacytować fragmenty „Cudownej podróży”. Podczas Midsommar czymś słodkim trzeba obdarować każde dziecko. Z rąk do rąk wędrują belgijskie czekoladki, babcie dają wnuczkom tłuste ciastka semla, z nieba spada deszcz cukierków a Mulle ma jeszcze w zapasie cztery pudła lizaków.
Słońce nadal wysoko, muzyka coraz głośniejsza a ludziom przybywa animuszu. Znajomi łączą się w większe grupy, słychać biesiadne pieśni, niektórzy podrywają się do tańca. Jednak duża część uczestników Midsommar szykuje się do powrotu do domu. Tradycja każe by w rodzinnym gronie zjeść świąteczny obiad a potem spotkać się ze znajomymi w ogrodzie i ucztować do rana. Podobnie sobótkowe święto czczą Szwedzi rozsiani po świecie. Tak, jak Polacy, mieszkańcy Półwyspu Skandynawskiego wyjeżdżali niegdyś za chlebem do Stanów Zjednoczonych, Kanady i Australii. Początek kalendarzowego lata świętują teraz w Manitobie, Północnej Karolinie czy w Nowej Południowej Walii. Na ich stołach nie może zabraknąć śledzików na słodko, kwaśnej śmietany, chrupkiego pieczywa i domowych ciasteczek z imbirem.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż