Armenia'2003
artykuł czytany
6641
razy
Po serii fotek zeszliśmy z powrotem do jeziora. Amatorów kąpieli nie bylo. Nie mogłem sobie odmówić i popływałem chwilę w wodzie o temperaturze 17-18 stopni. Na szczęście słoneczko mocno przygrzewało i mogłem się szybko rozgrzać. Szaszlyki, rybki, bakażany i pomidory piekły się na grillu, ja leżałem, a reszta wybrała się na wycieczkę po półwyspie. Wrócili głodni i zaraz usiedliśmy do wyżerki. Z pieczonego pomidora, bakłażana i ostrej papryki każdy robi sobie sałatkę na własnym talerzu rozgniatając i mieszając wszystko razem. Mięso było wyśmienite, sałatka również, a na ryby w moim żołądku brakło już miejsca. Po jedzeniu obowiązkowe leżakowanie na plaży. Takie dni leniuchowania są również na wakacjack potrzebne. Czas płynął barzo szybko i musieliśmy wracać. Wypiliśmy jeszcze pożegnalną, ormiańską kawę w Abovian i wróciliśmy do Erewania.
Tu byliśmy z kolei umówieni z Ljową i jego żoną. Zabrali nas na pożegnalną kolację do jednej z knajpek nad rzeczką Hazdar. Nie miałem pojęcia gdzie zmieszczę następne porcje jedzenia. O dziwo znalazło się jeszcze sporo miejsca, może dlatego, że jedzenie było wyjątkowo smaczne. Dyskutowaliśmy jeszcze długo po zachodzie słońca popijając smaczne winko Vernaszen. Na koniec zaprosiliśmy jeszcze Ljowę z rodziną do Polski i wróciliśmy na kwaterę pakować się.
Odessa
Taksówka na lotnisko zabrała nas po 6 rano i kosztowała 2500 dram. Przy odprawie nie było problemów i celnik jedynie zapytał mnie czy w butelkach widzianych na monitorze to koniak. Kupiliśmy i dostaliśmy dość dużo wina :)
Żegnaliśmy Zakaukazie z łezką oku, a szczególnie wspominaliśmy niezwykle serdecznych ludzi, którzy niezależnie od ststusu społecznego byli bardzo gościnni. Widocznośc z samolotu była bardzo dobra i podziwialiśmy najpierw niezdobyty przez nas Aragat i potężny Kaukaz z doskonale widocznym Elbrusem. Być może to cel mojej przyszłorocznej podróży.
Wylądowaliśmy na lotnisku w Odessie bez problemów, aczkolwiek pilot przed lądowaniem zafundował nam nieco wesołego miasteczka. Ustawiając się do lądowania postawił samolot na łuku w pionie. Jeszcze tak nie lądowałem. Ale może za mało latam samolotami.
Dojechaliśmy marszrutką do dworca, gdzie zostawiliśmy bagaże w przechowalni. Znałem już miasto z ubiegłorocznej podróży na Krym. Pomimo pięknych kamienic, nadmorskiego deptaka nie robi ono na mnie dużego wrażenia. Warto je obejrzeć, ale jak dla mnie raz wystarczy. Co innego ukrainskie dziewczyny - aż ślinka cieknie. Wszystki eleganckie i zadbane, a przede wszystkim poruszają się pięknie :)
Myśleliśmy o kinie, ale na "Terminatora" nie mieliśmy ochoty. Pojechaliśmy zatem po dluższym spacerze na plaże i tu znów zażyłem kąpieli. Woda brudna, ale ciepła. Na plaży troche za dużo ludzi.