Śladami dawnych Mongołów
Geozeta nr 2
artykuł czytany
5151
razy
Wiek XVIII, aż do rewolucji chińskiej w 1911 roku to okupacja Chińczyków. 1 grudnia 1911 Mongolia ogłosiła niepodległość, ustanawiając Świętym Królem (Bogdo-chanem) 31 Żyjącego Buddę - Jebtsumdamba Hutuktu. Jak się potem okazało był to ostatni żyjący Budda. Lata 1919 - 1921 zmieniły ojczyznę chanów w pole bitwy. Zarówno dla Chińczyków, jak i dla bolszewików, był to łakomy kąsek.
W tym właśnie czasie o niepodległość Mongolii upominał się zbrojnie baron Ungern von Stenberg, walczący i z Rosjanami i z Chińczykami, wcześniej wyparty przez Armię Czerwoną z Syberii, gdzie dowodził antybolszewickim powstaniem. Krwawy generał - tak go nazywano ze względu na wprowadzenie bardzo surowej dyscypliny i ostrego systemu kar oraz brak litości dla przeciwników. Mimo licznych zwycięstw został w końcu pokonany i zmarł w syberyjskim więzieniu. Z nim to i z Bogdo-chanem spotkali się i służyli pomocą Polacy - Ferdynand A. Ossendowski i Kamil Giżycki, podczas ucieczki przed bolszewikami do rodzinnego kraju.
W 1921 roku Rosjanie zdobyli Urgę (obecne Ułan-Bator) i powołali do życia Mongolską Partię Ludową, która była jedyną rządzącą partią przez następne 69 lat, aż do pierwszych demokratycznych wyborów w roku 1990.
Niewiele pozostało do naszych czasów z tej jakże bogatej i burzliwej historii, poza ulotnym wspomnieniem i nielicznymi zabytkami. Należą do nich przede wszystkim klasztory Gandan i Erdenezuu wraz z resztkami stolicy Czengis-chana - Karakorum. Smutny obraz przedstawiają zaniedbane zabytki i miasta - betonowe pustynie, efekt gospodarki planowej i systematycznego niszczenia wszelkich przejawów kultury tego narodu.
Tylko życie pasterzy się nie zmieniło. W siodle, pracując przy wypasie stad, otwarci i życzliwi, znajdują czas, aby usiąść w stepie i razem z nieznanymi przybyszami podziwiać bezmiar przestrzeni. Ciężka praca i trudne warunki egzystencji hartują ducha i ciało. Przeciętny Mongoł spędza większość życia w siodle - dziennie przejeżdża na swoim koniu ok.. 40 km doglądając stad. Obce mu są zdobycze nowoczesnej cywilizacji, choć widok ciężarówki lub motocykla zaparkowanego przed jurtą stał się powszedni.
Dzisiejsze mongolskie mieszczaństwo, w pogoni za dobrami cywilizacyjnymi, nie zwraca już uwagi na tradycję. Konie zostały zastąpione samochodami światowych koncernów Mercedes, BMW, Toyota, a kontemplacja przyrody wyparta przez kolorowe obrazki MTV.
Nawet niedostępne jastrzębie i orliki się ucywilizowały. Śmiało nurkują i wyłapują gołębie między betonowymi blokami.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż