Zdobyć szczyt
artykuł czytany
7871
razy
Zaraz po śniadaniu wybraliśmy się do sklepu, by zaopatrzyć się w prowiant na cały dzień. Mając w planach wspinaczkę na najwyższą górę w Wielkiej Brytanii nie mogliśmy iść z pustym plecakiem.
Po zakupach podjechaliśmy do centrum turystycznego przy Achintee, gdzie zaczyna się szlak prowadzący na mierzący 1344 m szczyt Ben Nevis. Nie jesteśmy lekkomyślnymi lekkoduchami, więc najpierw zajrzeliśmy do centrum. Będąc tu po raz pierwszy woleliśmy zasięgnąć przed wspinaczką języka. Dowiedzieć się o warunki, trasę, jej długość i przybliżony czas wspinaczki. Gdy zapytaliśmy o trasę na górę, pani zza lady spojrzała na nas i zapytała z przestrachem w głosie:
- Państwo chcą tam iść teraz?
- Oczywiście.
- W takich strojach?
Ponieważ była ładna pogoda, cieplutko, ubrani byliśmy w szorty i koszulki. Na nogach jeszcze mieliśmy sandały. Nic dziwnego, że się przestraszyła. Uśmiechnęliśmy się do siebie i do pani za ladą.
- Oczywiście, że nie. Mamy zamiar się przebrać. Na razie pytamy o drogę i warunki, jakie panują wyżej.
Kobiecie od razu ulżyło. Udzieliła nam odpowiedzi na nasze pytania. Trochę postraszyła niską temperaturą (na szczycie przewidziane góra +8oC), trudnym szlakiem i masą niebezpieczeństw. Zapytaliśmy o przeciętny czas wyprawy. Dowiedzieliśmy się, że wejście razem z zejściem zajmuje przeciętnie 6 do 8 godzin. Dla nas w sam raz.
Wyszliśmy z budynku centrum i poszli do auta zapakować plecaki i zmienić buty, na bardziej stosowne na taką wyprawę.
By dotrzeć do początku szlaku musieliśmy przejść przez drewniany mostek nad rzeką Nevis. Przy wejściu na most znajdował się stos pustych, nowiutkich plastikowych reklamówek. I afisz, zapraszający do wzięcia tych reklamówek jako worków na odpadki. Cel prosty i szczytny - nie zaśmiecajmy szlaku, zabierajmy nasze śmieci ze sobą. Nam nie trzeba było tego wyjaśniać, bo my zawsze mamy ze sobą jakieś woreczki, na wypadek, gdyby w pobliżu nie było kosza na śmieci. Nie każdy jednak o tym sam pomyśli i ten pomysł z reklamówkami bardzo nam się spodobał. Gdyby i u nas tak zrobić, to może na naszych szlakach turystycznych byłoby mniej papierków po batonach i innych śmieci. O ileż przyjemniej się wędruje, gdy wkoło jest tylko to, co natura stworzyła.
Na szlak wiodły zwykłe tu, a dla mnie wciąż przedziwne, drewniane schody nad ogrodzeniem, wytyczającym granice pastwisk. Byliśmy jednak dopiero u stóp góry i na razie teren ledwie-ledwie się wznosił. Pogoda nam dopisała, pięknie świeciło słońce i było ciepło. Byliśmy pełni radości i energii. Mogliśmy idąc zerknąć jeszcze do otrzymanego z centrum mini-przewodnika z informacjami o Ben Nevis. Zaciekawiła nas nazwa tej góry. Jak wszystko w Szkocji nazwa ta pochodzi z języka celtyckiego, ale jak się dowiedzieliśmy jej geneza nie jest do końca jasna. Celtycka forma nazwy góry Beinn Nimheis bywała łączona z różnymi celtyckimi i irlandzkimi słowami, włącznie z "neamhaise", co znaczy "straszny" i "nimheil", co znaczy "trujacy. Tak, czy owak większość sugerowanych znaczeń ma mroczny, zabójczy charakter. Zresztą, jak głosi wywieszone w centrum turystycznym ostrzeżenie, góra, niby pogański bóg, co roku domaga się ofiar i co roku ginie na niej kilka osób. Oczywiście dotyczy to tych uprawiających wspinaczkę na północnych, stromych stokach. Chociaż, jak się przekonaliśmy kilka godzin później, nieostrożny turysta może życie stracić także idąc trasą turystyczną, na której my postawiliśmy pierwsze kroki.
Masyw Ben Nevis zbudowany jest ze skał reprezentujących łańcuch kaledoński, jaki kiedyś rozciągał się od Skandynawii, przez północną część Brytanii do wschodniej części Ameryki Północnej. Niegdyś musiało to przypominać dzisiejsze Andy, ale przez miliony lat zostało zniszczone przez erozję i rozdzielone rozsuwającymi się kontynentami. Masę góry formuje w zasadzie granit, jednakże górna część i sam szczyt pokrywa czop skał magmowych. Zazwyczaj te dwa rodzaje skał nie występują razem, jednak ich sąsiedztwo można wytłumaczyć zjawiskiem osiadania, które miało miejsce w czasie formowania granitu. Osiadanie Ben Nevis był złożone i przebiegało etapami. Jego wynikiem jest nie tylko szczyt zbudowany z lawy, ale też dwa rodzaje granitu, nazwane zewnętrznym i wewnętrznym (bo jak dwa pierścienie otaczają rdzeń góry). Oba rodzaje granitu różnią się od siebie grubością ziaren kryształów, które w granicie zewnętrznym są większe.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż